Dlaczego tak wielu chrześcijan pragnie, by wśród
ludzi byli także potępieni? Dlaczego nie tylko przypuszcza
się, że tacy są lub będą i przestrzega się przed
piekłem, ale i zabrania się mówić o powszechnym
zbawieniu? Czy to jest chrześcijaństwo, czy może
religia egoistycznego samozbawienia?
A przecież zdecydowanie nie chodzi o to, by bezkrytycznie
uważać, że wszyscy wybiorą Boga.
Chrześcijaninem jest ten, który potępia, czy ten
który służy? A może nie to jest ważne lecz przebieranki
i puste deklaracje tych, którym co do idei jest
wszystko jedno?
jedzcie buraczki, a pojdzie gladko i bezbolesnie
- oto moje przeslanie
(Tichy)