poprzednia strona okładka następna strona
- 25 -

Łukasz Przybyś

Związani - odc. 2 (scenariusz)

POKÓJ KUMPLA. DZIEŃ.

W pokoju panuje straszliwy bałagan. Tu i ówdzie walają się resztki garderoby, stare reklamówki. Pośrodku pokoju, na krześle, siedzi AGNIESZKA. Ze zdegustowaną miną rozgląda się wokół. W dłoni trzyma książkę.

KUMPEL
(z offu)
Poczekaj chwilę, zaraz znajdę jakiś kubek!

AGNIESZKA
Ok, nie ma sprawy.

KUMPEL
(z offu)
Mam tylko dwa...
(słychać jakiś rumor)
...i tego dla ciebie nie mogę... o, tu jest. Znalazłem!

Po chwili wchodzi do pokoju i wręcza AGNIESZCE kubek z jakimś gorącym płynem. Rozgląda się wokół, w końcu odsuwa jakieś ubrania spod nóg i siada na podłodze.

KUMPEL
Sorki... jakoś nie miałem czasu posprzątać.
(patrzy na książkę trzymaną przez AGNIESZKĘ)
I jak? Podobała się?

AGNIESZKA
Uhm... tyle, że na końcu się popłakałam. Byłam pewna, że przeżyje. A tu...

KUMPEL
I o to chodzi! Czyste emocje!

AGNIESZKA
(otwiera książkę na pierwszej stronie)
Szkielet numer 509...

KUMPEL
(wstaje)
Mocne, co? Od samego początku. Pożyczę ci jeszcze to.
(wręcza AGNIESZCE inna książkę)
Ten sam autor, dzieje się wojnę wcześniej...
(uśmiecha się poważnie)
... ale odhumanizowanie jest podobne. Zwróć uwagę na motyw z kolesiem, który taszcze ze sobą podręczniki.

AGNIESZKA
Ej, nie opowiadaj! zniszczysz mi całą przyjemność czytania!

KUMPEL ponownie się uśmiecha i całuje mocno AGNIESZKĘ.

AGNIESZKA
(ironicznie)
Co, faza intelektualna zakończona, możemy przejść do sedna, tak?

KUMPEL
Ej, bez takich. Po prostu... staram się zachować równowagę.

AGNIESZKA śmieje się i całuje KUMPLA. Gdy oboje wstają, by przenieść się na kanapę, książka spada na podłogę.


Pokój KUMPLA. AGNIESZKA i KUMPEL leżą półnadzy na kanapie.

AGNIESZKA
Daj mi trochę czasu...

KUMPEL
Trochę czasu, trochę czasu. Ja nie chcę czekać, rozumiesz! Chcę wiedzieć teraz którego z nas dwóch wybierasz. Może tobie ta sytuacja odpowiada, ale ja nie mam zamiaru dłużej motać się w tym bagnie – albo będziemy ze sobą oficjalnie, albo nie będziemy wcale. Wóz albo przewóz.

AGNIESZKA
Zrozum, mam za dużo do stracenia. Praktycznie całe moje dojrzałe życie spędziłam z Łukaszem... i pomimo jego wad nie jest mi łatwo go rzucić. A ty... ciebie praktycznie nie znam, wiem o tobie tylko tyle ile sam uznałeś za stosowne mi pokazać. Nie znam twojej codzienności, zwykłości, banalności; a Łukasza od tej strony znam aż za dobrze. I nie chcę niszczyć wszystkiego co teraz mam tylko po to, by znowu władować się w coś podobnego. Rozumiesz mnie? Dlatego proszę cię o czas.

KUMPEL
Po prostu boisz się, nie chcesz podjąć decyzji. Chcesz, by to życie za ciebie zadecydowało, w jakiś mniej lub bardziej radykalny sposób. Sama... cały czas będziesz się wahać, aż w końcu będzie za późno.

AGNIESZKA
Za późno?

KUMPEL
Ja nie będę długo czekał... nie będę przez kolejny rok skomlał pod twoimi drzwiami, byś ty ustrzegła się przed popełnieniem błędu i podjęła świadomą i jedynie słuszną decyzję. Zdecyduj się... jak najszybciej. Życie nie lubi zastojów, tu wszystko musi płynąć szybko, zmieniać się, jak w teledysku.

AGNIESZKA milczy, zastanawiając się nad prawdziwym sensem tego co usłyszała. KUMPEL wstaje.

KUMPEL
Rany... przepraszam. Nie powinienem tak bardzo naciskać. Przepraszam... po prostu, tak bardzo chciałbym być z tobą. Oficjalnie, bez tej całej ciuciubabki.

AGNIESZKA
Nie przepraszaj... ja naprawdę chciałabym się zdecydować. Ale nie mogę.

KUMPEL
Odwagi, malutka, odwagi. Jeden krok... mały krok dla ludzkości, a olbrzymi dla nas.

AGNIESZKA
Nie przed jego urodzinami, ok? Nie mogę mu tego zrobić.

KUMPEL uśmiecha się triumfalnie.


POKÓJ KUMPLA. WCZESNY WIECZÓR.

AGNIESZKA szykuje się do wyjścia – ubiera kurtkę, sznuruje buty. KUMPEL podchodzi do niej i wręcza niewielką kartkę.

AGNIESZKA
Co to?

KUMPEL
Zobacz.

AGNIESZKA spogląda na kartkę.

AGNIESZKA
Wierszyk?

KUMPEL
(twardo)
Wiersz...
(łagodniej)
Dla ciebie.

AGNIESZKA ze skupioną miną czyta tekst. Uśmiecha się, całuje KUMPLA w policzek i wkłada kartkę z wierszem pomiędzy stronice pożyczonej książki.

AGNIESZKA
Ładne... dziękuję.

KUMPEL
Nie wiem, czy ładne... ale szczere.
(milczy)
Kiedy przyjdziesz?

AGNIESZKA
Fff... nie w ten weekend. Nie wyrobię się. Wychodzi na to, że zobaczymy się dopiero w poniedziałek.

KUMPEL
Na jego urodzinach?

AGNIESZKA
Uhm.
(głaszcze go)
Nie martw się – będzie kameralnie. Będziemy prawie sami.

KUMPEL
On tam będzie.

AGNIESZKA
W końcu to jego urodziny... tylko bądź miły, ok? To pa.

Całują się na pożegnanie. AGNIESZKA wychodzi.

POKÓJ. PÓŹNY WIECZÓR.

Łukasz w podkoszulku i bokserkach siedzi na krawędzi łóżka i czyta „Przegląd Sportowy”. Po chwili odkłada gazetę, rozgląda się i bierze leżącą na łóżku książkę. To ta, którą AGNIESZKA pożyczyła od KUMPLA. Przegląda ją – z pomiędzy stronic wypada wiersz KUMPLA. ŁUKASZ podnosi kartkę i czyta. W tym momencie do pokoju wchodzi AGNIESZKA – jest ubrana w koszulę nocną, ma mokre włosy. Widząc książkę i wiersz w rękach ŁUKASZA zastyga w bezruchu.

ŁUKASZ
(czyta)
Będę skomlał pod twoimi drzwiami, wykopywał cię spod lawin...

AGNIESZKA
(stara się opanować drżenie głosu)
Pożyczyłam od niego niedawno... fajna zakładka, nie?

ŁUKASZ
Strasznie grafomańskie. Ale on zawsze twierdził, że panienki na to lecą... pół liceum na takie numery poderwał.

AGNIESZKA
Nie mów tak. On nie jest taki – to bardzo wrażliwy...

ŁUKASZ wybucha śmiechem.

ŁUKASZ
Wybacz malutka, ale zbyt dobrze go znam, żeby uwierzyć w jego wrażliwość, romantyzm i inne tego typu pierdoły.
(patrzy na kartkę)
Ciekawe, kogo tym razem ma na celowniku. Biedna istota.

AGNIESZKA
Czemu biedna. Może szczęściara...

ŁUKASZ
Wykorzysta, zniszczy i porzuci. Postawię na to każde pieniądze. Wierz mi, znam drania. To fajny koleś, ale nie jeśli chodzi o kobiety.

AGNIESZKA
Pozwól, że się z tobą nie zgodzę.
(kładzie się do łóżka)
Znam się na ludziach. On nie może być taki, jak mówisz.

ŁUKASZ
Taa, jasne.

Wstaje i gasi światło.

AGNIESZKA
Dobranoc, kochanie.

ŁUKASZ
Dobranoc.


POKÓJ. NOC.

ŁUKASZ leży na łóżku, wpatrzony w sufit. AGNIESZKA śpi obok, odwrócona do niego plecami. ŁUKASZ unosi lekko głowę i patrzy na stojący obok elektroniczny budzik, który pokazuje 3.15. ŁUKASZ wzdycha i opada na poduszkę. Dalej wpatruje się w sufit.

POKÓJ. RANO.

AGNIESZKA wstaje z łóżka. Słychać wesołe pogwizdywania ŁUKASZA. Dziewczyna idzie do kuchni – na stole stoi przygotowana jajecznica, poranna kawa; ŁUKASZ zmywa naczynia.

ŁUKASZ
Smacznego, malutka. Chyba nawet nie przypaliłem!

AGNIESZKA
Łukaszku... chory jesteś? Źle się czujesz? Może zadzwonię po pogotowie?

ŁUKASZ
No fajnie, człowiek się stara, a tu pogotowie, choroba...

AGNIESZKA
(siada przy stole i zabiera się do posiłku)
Po prostu do tej pory, a znamy się już trochę, nie przyrządziłeś mi śniadania.
(uśmiecha się)
To miłe. Dziękuję. A można wiedzieć, z jakiej to okazji?

ŁUKASZ
Z okazji naszej rocznicy!

AGNIESZKA
Kochanie... ale my dziś nie mamy rocznicy.

ŁUKASZ
A kiedy mamy?

AGNIESZKA
Nie wiem... u nas to trudno ustalić dokładnie...

ŁUKASZ
No właśnie! Czyli równie dobrze może być dziś, prawda?

AGNIESZKA przytakuje.

ŁUKASZ
No więc smacznego!
(całuje ją delikatnie)
I dziękuję za te wszystkie lata.


PRZEDPOKÓJ. DZIEŃ.

AGNIESZKA wchodzi do mieszkania. W pokoju, przed telewizorem, siedzą KUMPEL i ŁUKASZ. Wokół rozbrzmiewają damsko-męskie pojękiwania, na ekranie widać kopulującą parę. AGNIESZKA szybkim krokiem wchodzi do pokoju. KUMPEL błyskawicznie chwyta za pilota i wyłącza wideo.

AGNIESZKA
Www...cie co... w moim domu! Wwyy...

ŁUKASZ
Malutka, my tylko...

AGNIESZKA
Zamknij się!
(po chwili, już spokojniej)
Tak, nic nie mów. Jesteś obleśny.

Wychodzi.
Chłopaki przez jakiś czas milczą, patrząc się na wyłączony telewizor.

KUMPEL
Pójdę do niej... pogadam. Może da się jakoś ugłaskać. Nie pokazuj się przez chwilę., ok?

ŁUKASZ kiwa głową, wstaje, wyjmuje kasetę i chowa ją do pudełka. KUMPEL idzie do kuchni, gdzie siedzi AGNIESZKA.

AGNIESZKA
Co, usprawiedliwiać się przyszedłeś?

KUMPEL
Ej, daj spokój... ludzi robią takie rzeczy.

AGNIESZKA
Taa... ale nie w układzie dwóch na jedną.

KUMPEL
Hm, no cóż... tu bym się z tobą spierał.
(cicho)
Spójrz na nas.

AGNIESZKA
Przyrównujesz nasz związek do jakiegoś pornola? Tym dla ciebie jestem?

KUMPEL
(spokojnie)
Przecież wiesz, że nie.
(głaszcze ją delikatnie)
Przecież wiesz, że nie. Podchodzę... serio, bardzo serio.

AGNIESZKA
To po co to?

KUMPEL
Łukasz chciał. Wiesz, on lubi takie rzeczy; jak może, to ogląda. Ja nie, jakoś mnie to nie rajcuje. A on... nie wiem, widocznie czegoś mu brakuje.

AGNIESZKA milczy. KUMPEL wraca do ŁUKASZA.

ŁUKASZ
I co?

KUMPEL
Chyba w porządku. Powiedziałem parę banałów, wiesz, że nigdy więcej i w ogóle szczeniactwo. Chyba łyknęła. Będzie spoko, zobaczysz.
(pokazuje na wideo)
To co, lecimy dalej?

ŁUKASZ
Stary, nie przeginaj, ok?

KUMPEL
Heh...po prostu chciałem zobaczyć, jak ta akcja się kończy.
(uśmiecha się)
Dokończymy kiedy indziej. Ech, szkoda.

ŁUKASZ
Facet, facet. Nie dość, że mnie wpakowałeś w taki syf, to jeszcze chcesz pogrążyć. Całymi dniami będę się z tego wygrzebywał.

KUMPEL
Przez jeden głupi filmik?! nie przesadzaj, facet. Będzie gut, zobaczysz.

ŁUKASZ
Nie znasz jej... ona jest bardzo wyczulona na takie rzeczy.

Do pokoju wchodzi AGNIESZKA – patrzy wściekłym wzrokiem na Łukasza i milcząc siada na fotelu. KUMPEL kręci głową i ironicznie patrzy na ŁUKASZA.


PRZEDPOKÓJ. WIECZÓR

Dzwonek do drzwi.

ŁUKASZ
Chwila!

Otwiera drzwi, za którymi stoi KUMPEL.

ŁUKASZ
Helo! Właź.

KUMPEL
(śpiewa)
Happy birthday to you! Happy birthday to you! Happy birthday dear Lucas, happy birthday draniu!

ŁUKASZ
O rany, przestań. Właź, właź...

KUMPEL, w ramach prezentu, wręcza ŁUKASZOWI butelkę dobrej wódki. W tym momencie do KUMPLA podchodzi AGNIESZKA. Witają się oficjalnie. ŁUKASZ idzie do kuchni wstawić butelkę do lodówki.

AGNIESZKA
(szeptem do KUMPLA)
Tęskniłam.

KUMPEL
(także szeptem)
Ja też.

Chce ją pocałować, lecz ona odpycha go i nerwowo ogląda się w stronę kuchni.

AGNIESZKA
(głośno)
No, nie stój tak! Na pokoje!

KUMPEL wchodzi do pokoju i siada przy stole, na którym stoją zakąski, kieliszki itp.
Ponownie rozbrzmiewa dzwonek u drzwi; po chwili na korytarzu słychać odgłosy rozmowy, śmiechy. Do pokoju wchodzi RUDA.

RUDA
(na widok kumpla)
O, cześć! Jak miło cię widzieć!

Całuje go w policzek i siada obok niego na kanapie.

KUMPEL
Cała przyjemność po mojej stronie... ślicznie dziś wyglądasz.

RUDA
Tylko dziś?

KUMPEL
Nie, no coś ty. Zawsze wyglądasz ślicznie, ale dziś po prostu oszałamiająco. Naprawdę.

RUDA
(z udawanym zawstydzeniem)
Ee, wy faceci zawsze tak...

KUMPEL
A wy, kobiety, zawsze wszystko negujecie. I nie doceniacie jakie jesteście...
(kokieteryjnym gestem poprawia jej włosy)
... piękne.

Do pokoju wchodzą AGNIESZKA i ŁUKASZ.

KUMPEL
(do Łukasza)
No, nareszcie jesteś – już myślałem, że całe swoje urodziny przesiedzisz w tej kuchni. A mnie do pijaństwa coś ciągnie.

ŁUKASZ
Spokojnie, spokojnie.
(do dziewczyn)
Drinki, czy czysty składnik?

RUDA & AGNIESZKA
(jednocześnie)
Drinka.

ŁUKASZ przyrządza dziewczynom drinki.

ŁUKASZ
(do KUMPLA)
Ciebie to się nawet nie pytam...

Obaj wybuchają śmiechem. ŁUKASZ nalewa KUMPLOWI i sobie setkę wódki.

KUMPEL
(wstaje)
W tak pięknych okolicznościach przyrody; i w towarzystwie tak oszałamiająco pięknych dam...
(uśmiecha się do RUDEJ)
... proponuję wypić zdrowie tego tu oto solenizanta – jaki jest wszyscy wiemy, znamy jego wady i przywary – ale lubimy go nie tylko za to!!

WSZYSCY
Zdrowie!


KUCHNIA. NOC

RUDA i AGNIESZKA ustawiają brudne talerze przy zlewie. RUDA wesoło pogwizduje. Obie mają twarze zarumienione od alkoholu.

AGNIESZKA
Co ci tak wesoło?

RUDA
A nic, po prostu dobrze się bawię.
(po chwili)
Fajny ten chłopak, nie? Przystojny. Szarmancki.

AGNIESZKA
Przystojny? No coś ty! On jest jakiś taki... niewyraźny. Nie wiem – mdły, bez charakteru.

RUDA
Mów se, jak uważasz. Dla mnie jest super. Taki – telewizyjny, wiesz, jak Kamel, albo ktoś taki.

AGNIESZKA
Jak Kamel? Chyba nie trafiłaś z tym porównaniem.

RUDA
Nieważne... w każdym razie fajny jest.
(konfidencjonalnie)
Wiesz, chyba z nim spróbuję.

AGNIESZKA
(twardo)
Spróbujesz?

RUDA
No wiesz... może się uda. On chyba też byłby za... tak sądzę.

AGNIESZKA
(patrząc RUDEJ prosto w oczy)
Chyba nic z tego, wiesz... zdaje się, że on jest ciepły.

RUDA
Ciepły?!

AGNIESZKA
Uhm. Widziałaś jego skarpetki? Kolorowe! I to jak!

RUDA
No, dobra, ale to jeszcze...

AGNIESZKA
Kochana, bezpodstawnie to ja bym ci takich rzeczy nie gadała. Łukasz... to znaczy wiesz, wprost nigdy nic mi nie powiedział, ale... sugerował, że tamten z dziewczynami to taki nie bardzo...

RUDA
(siada na taborecie)
O kurwa.

AGNIESZKA
Zdaje się nawet, że ma jakiegoś swojego... przyjaciela.

RUDA
Ech... to do mnie podobne – jak już mi się jakiś spodoba to albo z defektem, albo pedał. Co w sumie na jedno... ale przecież – on był taki miły dla mnie, no rękę bym dała, że mu się spodobałam!

AGNIESZKA
(łagodnie)
Kochana, pedały... gaye tacy są. Mili, łagodni, szarmanccy. Świetni do rozmowy... ale tylko do rozmowy.

RUDA wzdycha i apatycznie patrzy się w podłogę. AGNIESZKA uśmiecha się triumfalnie.


POKÓJ. NOC.

Wciąż trwają urodziny ŁUKASZA. Przy stole siedzą KUMPEL i ŁUKASZ – obaj już mocno podpici, wzrok utkwiony w podłogę, mówią bełkotliwie.

ŁUKASZ
Świnie... ludzie to świnie, mówię ci stary, świnie.

KUMPEL
Przestań pieprzyć – wyrz..wyrzucasz sobie jakieś bzdety, nie wiadomo po co...

ŁUKASZ
Świnie...

KUMPEL
(podnosząc głowę)
Patrz na mnie. Idealny nie jestem...

ŁUKASZ
No, to na pewno.

Śmiech.

KUMPEL
Ale lubie sie takim, jakim jestem.

ŁUKASZ
Jestem jaki jestem, co?

KUMPEL
I jak mam na coś ochotę – to to robię. Proste, kurde, no nie?

ŁUKASZ
No... to se jeszcze włosy na czerwo zrób i będziesz gwiazda.

KUMPEL
A żebyś wiedział, że kiedyś se strzele czerwone! Zobaczysz.

ŁUKASZ
Ech, stary... to już lepiej polej.

KUMPEL bierze butelkę do ręki i polewa wódkę do kieliszków, przy okazji rozlewając trochę na stół.

ŁUKASZ
Fajną książkę pożyczyłeś Adze.

KUMPEL
Książkę? Aa, tę, no fajna. Chciała coś ciekawego to... pożyczyłem, nie?

ŁUKASZ
I wierszyk też fajny.

KUMPEL
Wiersz... no fajny. Lubie se czasem coś skrobnąć.

ŁUKASZ
Skrobnąć... akurat dla niej, co?!

KUMPEL
(patrzy Łukaszowi głęboko w oczy)
Stary, o co ci chodzi, co?

ŁUKASZ
(wstaje i mówi przez zaciśnięte zęby)
Mówię ci facet, odpierdol się od mojej kobiety! Bo ubiję, jak psa!

KUMPEL
(spokojnie)
Ubijesz... ech, chory jesteś, wiesz. Filmy, filmy. Nawet pogadać się z tobą nie da.

KUMPEL wstaje i rusza do wyjścia. Nagle zatrzymuje się i odwraca w stronę ŁUKASZA.

KUMPEL
Nie ubijesz... za cienki jesteś. I nie masz jaj, brachu. Nie to co ja.
(uśmiecha się ironicznie)
Nie ubijesz.

Wychodzi.


PRZEDPOKÓJ. NOC.

KUMPEL szybko się ubiera. AGNIESZKA wchodzi do przedpokoju i przygląda mu się ze zdziwieniem.

AGNIESZKA
Wychodzisz?

KUMPEL
Taaak. Pogadałem sobie z twoim facetem...
(głośno)
Wyobraź sobie, że on twierdzi że mamy romans!
(cicho, do AGNIESZKI)
Mam go dosyć. Weź z nim coś zrób... bo kiedyś nie wytrzymam.
(całuje ją na pożegnanie)
Zadzwonię jutro. Pa.

AGNIESZKA
Pa.

ŁUKASZ
Spadaj kutasie! I więcej nie pojawiaj się w moim domu!

Za plecami AGNIESZKI pojawia się RUDA.

RUDA
Poczekaj moment. Ja też już idę.
(do AGNIESZKI)
Nie łam się.

RUDA szybko ubiera się, po czym wraz z KUMPLEM wychodzą.
AGNIESZKA wchodzi do pokoju, w którym ŁUKASZ cały czas siedzi przy stole.

ŁUKASZ
(do siebie)
Niby taki kumpel... a tu... no proszę. A ty?
(patrzy na AGNIESZKĘ)
Sądziłem, że nie jesteś w stanie... ale byłem głupi. Pewnie nieraz się nabijaliście z mojej naiwności, co? Ale był ubaw..!

AGNIESZKA
Przestań sobie wkręcać, ok? Jesteś pijany. Porozmawiamy jutro, na spokojnie. Wszystko będzie dobrze.

ŁUKASZ
Nic nie będzie dobrze! Puściłaś się i nic już nie będzie! Nie będzie nas! Nic! Koniec!

Wściekły ŁUKASZ kopie w szafkę, która wydaje z siebie krótki jęk.

AGNIESZKA
Świetnie, jeszcze rozwal całe mieszkanie. Świetnie.

ŁUKASZ
(uspokaja się i z powrotem siada przy stole)
Spałaś z nim?

AGNIESZKA
Jak powiem, że nie, to i tak mi nie uwierzysz. Jeśli potwierdzę, to...

ŁUKASZ
Jakbym był swoim ojcem, walnąłbym cię w twarz... albo coś w tym guście. A potem poszedłbym do tego dupka i skręciłbym mu kark. Powoli... żeby bolało.
(milczy przez chwilę)
Ale za cienki jestem. Miał rację. Znowu miał rację.

Wstaje, podchodzi do szafy i zaczyna pakować swoje rzeczy do dużej torby. Robi to nerwowo, szybko, raz po raz coś mu wypada z rąk. AGNIESZKA przygląda się temu ze spokojem.

AGNIESZKA
Kochanie, co robisz?
(brak reakcji)
Kochanie...

ŁUKASZ
(odwraca się gwałtownie)
Nie mów tak do mnie! Już nigdy, ale to nigdy nie waż się tak do mnie odezwać!

Przez chwilę patrzy na nią wściekłym wzrokiem, po czym wraca do pakowania.
Upycha w torbie jeszcze kilka ubrań i zaczyna ubierać buty.

AGNIESZKA
Jedziesz do domu?
(brak reakcji)
Kiedy wrócisz?

ŁUKASZ
Nie wrócę... powinienem cię wyrzucić z domu... kiedyś tak się robiło... chyba. Ale przecież nie mogę cię wywalić, nie pytaj mnie dlaczego, sam nie wiem, po prostu nie mogę. Ja sobie poradzę. Ty pewnie też. Może on ci pomoże – nie wiem, zamieszkacie tu razem, czy co.

Idzie w stronę drzwi. Nagle zatrzymuje się przed nimi i po raz ostatni odwraca się w stronę AGNIESZKI.

ŁUKASZ
To się szybko skończy, wiesz? Będziesz żałowała, że go w ogóle spotkałaś. Chciałbym się mylić, ale wiem że mam rację.

Wychodzi.
AGNIESZKA milcząc wpatruje się w drzwi. Potem przez chwilę chodzi po pustym mieszkaniu, w którym wciąż widoczne są ślady niedawnych urodzin. Zgarnia z łóżka jakieś rzeczy, kładzie się, przykrywa kocem i szybko zasypia.

POKÓJ. DZIEŃ

AGNIESZKA wstaje z łóżka. Ponownie chodzi po pustym mieszkaniu, zagląda do szafek... Podchodzi do telefonu i wykręca numer.

AGNIESZKA
Cześć to ja. Obudziłam cię? Nie, nie, wszystko w porządku. To znaczy... Łukasz się wyprowadził. Chyba na stałe, wziął prawie wszystkie swoje ciuchy. No, on lubi takie radykalizmy.
(milczy przez chwilę)
Słuchaj... przyjedziesz do mnie? Przestań, przecież mówię – wyprowadził się. Na stałe. Chyba. Przyjedź.
(ton jej głosu staje się coraz bardziej płaczliwy)
Proszę, kochanie, przyjedź. Nie wytrzymam tu sama. Przyjedź. Bądź ze mną. Proszę.


PRZEDPOKÓJ. DZIEŃ.

Dzwonek do drzwi. AGNESZKA otwiera, do mieszkania wchodzi KUMPEL. AGNIESZKA już od progu obejmuje go gwałtownie, on lekko ją odpycha.

KUMPEL
Dlaczego wyjechał?

AGNIESZKA
Jak to dlaczego?
(patrzy na niego zdziwiona)
Po wczorajszym... chyba do niego dotarło, że... no wiesz.

KUMPEL
(nerwowo gestykuluje)
Ale, no wiesz, może da to się jakoś odkręcić, nie wiem, przeprosić... powiem mu, że pijany byłem i w ogóle, zapomnijmy o tym.

AGNIESZKA
Kochanie, o czym ty mówisz? Przecież tego chciałeś, prawda? Żebyśmy mogli być razem, oficjalnie, bez tego całego ukrywania się, kombinowania. Żebyśmy razem zamieszkali, mieli siebie codziennie...

KUMPEL
No tak, oczywiście, że tego chciałem, nawet bardzo. Tylko wiesz, to stało się tak szybko, nagle...

AGNIESZKA
Niekonsekwentny jak zwykle... najpierw mnie poganiasz, każesz działać, a potem co? Nie wyszukuj problemów, kochanie. Możemy teraz być razem, teraz i zawsze. Wiem, że trudno w to uwierzyć... ale tak właśnie jest!

AGNIESZKA ponownie mocno obejmuje KUMPLA, on odpowiada jej słabym uściskiem.

AGNIESZKA
To kiedy się wprowadzasz?

KUMPEL
Wprowadzam? Ee, wiesz, poczekajmy z tym trochę, ok? Wiesz, żeby to wszystko trochę ucichło... niedługo, parę tygodni.

AGNIESZKA
(stanowczo)
Nie chcę czekać.
(poprawia mu fałdy na ubraniu)
Teraz... też nie chcę czekać.

Patrzą sobie głęboko w oczy. KUMPEL uśmiecha się szeroko.

KUMPEL
Hm, to lubię!

AGNIESZKA
Wiem... więc na co czekasz.

KUMPEL bierze ją na ręce i zanosi do pokoju. AGNIESZKA piszczy.


PRZEDPOKÓJ. DZIEŃ.

W mieszkaniu widoczne są spore zmiany. Tu i ówdzie walają się rzeczy KUMPLA, wszędzie pełno starych gazet, kubków, brudnych szklanek, gadżetów. Do mieszkania wchodzi KUMPEL – jest ubrany w grubą, zimową kurtkę, rękawiczki i czapkę. Twarz zaczerwieniona od mrozu.

KUMPEL
O kurna, ale zimno. Ślisko, że się zabić można. Autobusy nie jeżdżą, tramwaje...

Podchodzi do niego AGNIESZKA i delikatnie całuje na powitanie.

AGNIESZKA
No, no. Przestań już tak marudzić od drzwi. Zrobiłam ci herbatkę z prądem, obiad będzie za kwadrans.

KUMPEL
No, od razu lepiej! Jeszcze dwie takie nowiny i całkiem się rozgrzeję!

AGNIESZKA
Moja mama dzwoniła. Pytała się, kiedy w końcu cię przywiozę.

KUMPEL
O kurna, ale zimno! Zimno! Zimno! Autobusy nie jeżdżą!

AGNIESZKA
(śmiejąc się)
No dobra, już nic nie mówię.

KUCHNIA. DZIEŃ.

KUMPEL je zupę. AGNIESZKA siedzi po drugiej stronie stołu i uważnie przygląda się, jak on je.

KUMPEL
Co?

AGNIESZKA
Nic... przecież nic nie mówię.

KUMPEL
Ale się patrzysz!

AGNIESZKA
Obiecałam, że nie będę nic mówić, a nie, że oślepnę.

KUMPEL
O rany, znowu zaczynasz o swojej matce?!

AGNIESZKA
Przecież słowa nawet...

KUMPEL
Oj, przecież właśnie o to ci chodzi, prawda?

AGNIESZKA
(cicho)
Poniekąd.

KUMPEL
Poniekąd, poniekąd... kochanie, ja naprawdę nie chcę jechać do twoich starych. Nie teraz. Po prostu... boję się.

AGNIESZKA
Boisz się? Oni nie gryzą! Naprawdę!

KUMPEL
(ciska łyżką o stół)
Nie udawaj że nie rozumiesz! ... Przez... ile, cztery lata, pięć?... byłaś z Łukaszem. Twoi starzy zaakceptowali go, zakodowali sobie, że będzie ich... zięciem, czy jak tam to się zwie. Chyba nawet go lubili, no nie? Tatuś oglądał z nim mecze, a mamusia dawała mu obiadek. Pełna idylla. I nagle ja, nieznana im zupełnie persona – niszczę to wszystko, ten ich cały uporządkowany świat, wkraczam z buciorami i krzyczę: „porywam waszą córkę!”. Niczego gorszego chyba nie mógłbym im powiedzieć...

AGNIESZKA
(ironicznie)
Mógłbyś: "wasza córka nie jest dziewicą!"

KUMPEL ignoruje "żart" i monologuje dalej.

KUMPEL
Jak tylko pomyślę o tych ich pełnych potępienia spojrzeniach, przytykach , komentarzach to słabo mi się robi. Mać, przecież oni nigdy mnie nie zaakceptują! Zawsze będę dla nich tylko cieniem ich wspaniałego, cudownego Łukaszka!

AGNIESZKA
(całuje go)
Nie będziesz cieniem. Wystarczy, jeśli tylko pokażesz im, jaki jesteś fajny. Po prostu, jeśli będziesz sobą.

KUMPEL
A oni... tak w ogóle... doszło już do nich, że wy już... nie tego?

AGNIESZKA
Po takim czasie? Już to przetrawili... nie wiem, czy do końca... ale raczej tak.

KUMPEL
(cicho)
Raczej tak. Świetnie.

AGNIESZKA
Ok, nie martw tym się tak. Przecież na razie do nich nie jedziemy. Choć chciałabym, żebyście się spotkali. Zresztą, oni też się pytali, kiedy cię przywiozę.

KUMPEL
Fajnie, jak jakąś maskotkę.

AGNIESZKA
Przestań... ciekawi są, tyle.

KUMPEL
Taa... ale wiesz, to ja będę gwoździem programu... Ale zdecyduję się, obiecuję. Kiedyś. Wkrótce.
(po chwili)
O której grają?

AGNIESZKA
O osiemnastej, na drugim.

KUMPEL
Ee... i tak nic nie wywalczą.

AGNIESZKA
Czemu. Przecież dobre są.

KUMPEL
Fizycznie tak; siłę mają, to im trzeba przyznać. Ale psyche słabuje. Jak się zestresują albo przestaną wierzyć w siebie, to od razu przestają grać... zresztą, jak zbytnio uwierzą w zwycięstwo to jest podobnie.

AGNIESZKA
(ironicznie)
" Przestań szerzyć DEFEKTYZM"
(oboje wybuchają śmiechem)
Awansują, zobaczysz.

KUMPEL
Hm... zakład?

AGNIESZKA
Ok, o co?

KUMPEL
Hm... może o małą szczyptę perwersji?

AGNIESZKA
Spadaj zboczuchu!
(śmiech)
O piwo.

KUMPEL
(z udawaną niechęcią)
No dobrze... a może jednak?

PRZEDPOKÓJ. DZIEŃ

Dzwonek do drzwi. AGNIESZKA otwiera – za nimi stoi RUDA. Na twarzach obu pań maluje się zdziwienie.

RUDA
O... cześć. Myślałam, że cię nie ma...

AGNIESZKA
Cześć... co ty tu robisz... to znaczy, dawno cię nie... wejdź, wejdź!

RUDA
Nie, wiesz, ja tylko tak wpadłam zobaczyć, co tam u was słychać, jak się trzymasz i w ogóle. Wiesz, czy już w porządku... itp.

AGNIESZKA
(z nieszczerym uśmiechem)
Taak, wszystko ok, naprawdę. Słuchaj, wejdź, kawy się napijemy, chyba mam. Wejdź.

RUDA
Nie, dzięki. Tylko tak wpadłam, naprawdę muszę już lecieć...

W tym momencie w przedpokoju pojawia się KUMPEL.

KUMPEL
(do RUDEJ)
Cześć mała! Co tak stoisz? Właź do środka, kawy się napij.

RUDA
Dzięki, z chęcią.

Wsuwa się do środka, zdejmuje kurtkę, czapkę i resztę asortymentu i wchodzi do pokoju.

POKÓJ. DZIEŃ.

RUDA, AGNIESZKA i KUMPEL siedzą w pokoju i popijają kawę.

RUDA
To co tam u was, już w porządku?

KUMPEL
To znaczy...

AGNIESZKA
O tak! W jak największym. Wiesz, fajnie nam razem, miło, romantycznie... prawda, kochanie?

KUMPEL
No.

AGNIESZKA
(pokazuje na plakat wiszący na ścianie)
Ten plakat kupiliśmy sobie ostatnio. Fajny, nie? Wszyscy znajomi nam zazdroszczą... To kopia obrazu takiego znanego malarza... kochanie, jak on się nazywał?

RUDA
A słyszałam, że wybieracie się do twoich rodziców?

AGNIESZKA
Słyszałaś? Od kogo? Kiedy?

KUMPEL patrzy na RUDĄ wściekłym wzrokiem.

RUDA
To znaczy...

KUMPEL
A tak, mówiłem ci kiedyś, że Adze bardzo zależy. wiesz, chyba pojedziemy w ferie – będzie trochę czasu, żeby skoczyć w te i z powrotem, bez jakiegoś ciśnienia. To chyba dobry pomysł, co nie?

AGNIESZKA
Uhm, może być i w ferie. Chyba...

RUDA
Ojej, dzięki za kawusię, ale naprawdę muszę już...

KUMPEL
(do AGNIESZKI)
Kochanie, za pół godziny masz zajęcia.

AGNIESZKA
O w mordę. Spóźnię się! Czemu nic wcześniej... fuck!

Podbiega do szafy, w panice wyciąga z niej rzeczy i rusza w stronę łazienki. KUMPEL i RUDA uśmiechają się do siebie. Rozsiadają się wygodnie i z zadowolonymi minami piją kawę.


MIESZPOKÓJ. NOC.

AGNIESZKA leży w łóżku, przegląda jakieś czasopismo. Do pokoju wchodzi KUMPEL, kładzie się obok AGNIESZKI. Bierze książkę do ręki i zaczyna czytać. Przez jakiś czas oboje leżą obok siebie i zajmują się swoimi lekturami. Potem AGNIESZKA odkłada swoją gazetę.

AGNIESZKA
Zgasisz?

KUMPEL
Uhm.

Wstaje i gasi światło. AGNIESZKA odwraca się do niego plecami i zasypia.


PRZEDPOKÓJ. DZIEŃ.

Do mieszkania wchodzi AGNIESZKA – dźwiga jakieś siatki z zakupami itp. Gdy zdejmuje kurtkę dobiegają do niej jednoznaczne damsko-męskie jęki. AGNIESZKA kręci głową i rusza w stronę pokoju.

AGNIESZKA
Znowu oglądasz tego...

Zatrzymuje się w miejscu... RUDA i KUMPEL wyskakują z łóżka i niewprawnie próbują zasłonić swoją nagość. RUDA, cała czerwona na twarzy, niewprawnie próbuje się szybko ubrać. AGNIESZKA stoi wciąż oniemiała z szokiem wypisanym na twarzy.

KUMPEL
(ubierając spodnie)
Aga... to nie tak jak myślisz. Ja wiem, że to głupio brzmi... heh, pewnie nie uwierzysz... ale...

AGNIESZKA
Nic nie mów... Nic. Nic... nic.

Wybiega z mieszkania. Jej kurtka zostaje w przedpokoju. RUDA wybiega za AGNIESZKĄ.

RUDA
Aga! Poczekaj! Daj mi...

W tym momencie orientuje się, że jest półnaga i wraca do mieszkania.


ULICA. DZIEŃ.

AGNIESZKA biegnie ulicą; pada śnieg z deszczem, wokół mnóstwo błota, kałuż. W pewnym momencie zwalnia, opiera się o jakiś budynek. Płacze. Zaciska zęby. Wolnym krokiem idzie dalej; jest cała przemarznięta, drży.
Nagle staje przed kościołem, z którego właśnie wychodzi grupa wiernych. AGNIESZKA patrzy przez chwilę na świątynię, na jej twarzy widać wahanie.
Jednakże po chwili odwraca się i rusza dalej.

GŁOS ZA JEJ PLECAMI
Agnieszka!

AGNIESZKA odwraca się. Przed nią stoi ŁUKASZ.

ŁUKASZ
(z uśmiechem)
Cześć. Co ty tu robisz?

AGNIESZKA
Spaceruję...

ŁUKASZ
W takim stroju?
(kręci głową)
Nieważne.
(przygląda się jej uważnie)
Chodź gdzieś... na kawę... bo mi się tu rozchorujesz.

ŁUKASZ zdejmuje swoją kurtkę i narzuca ją AGNIESZCE na ramiona. Oboje ruszają w stronę pobliskiej kafejki.

AGNIESZKA
A ty? Co tu robisz?

ŁUKASZ
Ja? Byłem tutaj...
(pokazuje na kościół)
...na mszy.

AGNIESZKA
Ty?

ŁUKASZ
No... wiesz, tak kombinuję, szukam.

Wchodzą do kafejki. ŁUKASZ zamawia dwie kawy i oboje siadają przy stoliku.

AGNIESZKA
A tak w ogóle... to co tam u ciebie?

ŁUKASZ
Pytasz się, czy mam kogoś?

AGNIESZKA rumieni się lekko.

AGNIESZKA
Nie... no coś ty. Tak tylko się interesuję, co tam u ciebie.

ŁUKASZ
Mam... kogoś. Nie wiem, czy nam się uda, ale oboje strasznie chcemy, by nam się udało. Próbujemy.

AGNIESZKA
(uśmiecha się)
To fajnie... gratuluję. Naprawdę.


ULICA. DZIEŃ.

Widok na wyjście z kafejki. Pojawiają się AGNIESZKA i ŁUKASZ. On wręcza dziewczynie swoją kurtkę.

ŁUKASZ
Masz... bo się rozchorujesz.

AGNIESZKA
Ale...

ŁUKASZ
Oddasz przy okazji. Ja mieszkam niedaleko.

AGNIESZKA
(ubierając kurtkę)
Dzięki.

ŁUKASZ
Spoks... trzymaj się, malutka. I miłego spaceru.

AGNIESZKA
Dzięki. To cześć.

ŁUKASZ
Cześć.

Każde z nich rusza w swoją stronę. Nagle AGNIESZKA zatrzymuje się i odwraca w stronę ŁUKASZA.

AGNIESZKA
Łukasz!

Podbiega do niego.

AGNIESZKA
Przepraszam.

ŁUKASZ
(kręci z głową)
Nie wygłupiaj się. Oboje daliśmy ciała.

AGNIESZKA
Powodzenia.

ŁUKASZ
Powodzenia.


KONIEC

Łukasz Przybyś



poprzednia strona okładka następna strona