|
październik 2000 | pismo alternatywne przy TAJNIAK.POLINOVA.PL | str. 13 |
OPOWIADANIA |
Osobliwe przypadki Teofila M. (część 4)
Matka Teofila kobietą była potężną. Taka herod-baba. W młodości zwykła ujeżdżać świnie, które jej ojciec, dziadek Teofila i teść jej męża, przyprowadzał raz do roku z targu. Każda ze świń była dziwnym zwierzęciem, ojciec matki Teofila lubował się bowiem w rzeczach i zdarzeniach osobliwych. Kulawe świnie z wydłubanym okiem lub podwójnym ogonem i brązowymi prążkami na grzbiecie były czymś oczywistym w swej dziwności w rodzinie matki Teofila. Tak, w rodzinie, jako że zwierzęta zwykło się tam traktować jak członków rodziny - tej najmniejszej komórki społeczeństwa. Dlatego też matka Teofila twierdziła, że zna odpowiedź na pytanie dlaczego ludzie (w sensie: społeczeństwo) to takie wieprze.
Ujeżdżała te świnie jak konie. Czasem chodziła z nimi na trufle, co bardzo lubiła, ponieważ była zwolenniczką bliskich spotkań z przyrodą. Jak mawiała, "przyroda to jest to". I była znana z tego kontrowersyjnego stwierdzenia w całej okolicy z imienia i nazwiska, a w całym województwie jako legendarna ujeżdżaczka kulawych i ślepych swiń.
Leon
|
|
|
|