Strona naszego Pisma
wrzesień 2000
pismo alternatywne przy TAJNIAK.POLINOVA.PL
str. 7

Recenzje
poprzednia strona spis treści nastepna strona
Biała plastikowa


Oto ujrzała światło dzienne długo oczekiwana powieść Marcina Framkiewicza "Biała plastikowa", przez wiele miesięcy po rzekomym jej ukończeniu jeszcze pielęgnowana i ulegająca przeróbkom szczegółów, których dopracowanie postawił sobie autor za punkt honoru. Czytelnicy nie będą zawiedzeni. Opłacało się czekać, choć zniecierpliwiona branża już od stycznia pełniła rolę kolebki plotek i wieści, że powieść już jest perfekcyjna, a to, co ciągle z nią wyrabia Framkiewicz, bierze się z jego słynnego pedantyzmu.
Książka nareszcie się ukazała, spełniając pokładane w niej nadzieje co do poziomu artystycznego, a jednocześnie proponując nową jakość, nową treść, nowe spojrzenie, a przede wszystkim nową rzeczywistość. Oto osadza bowiem swych dawnych bohaterów z młodości w nieznanych i nie spotkanych nigdy wcześniej okolicznościach, których nie doszukamy się nawet w wiekopomnych dziełach Dicka. Przy tym niezaspokojona ciekawość autora, z której do tej pory słynął, w "Białej plastikowej" zdaje się osiągać ekstremum. Świat opisany w powieści rzeczywiście istnieje, co do tego nie ma żadnych wątpliwości, a jednocześnie znaleźć go nie można. Co do jego braku pewność mają występujące postacie i okazuje się, że wcale się nie mylą. A autor drąży temat z cierpliwością godną samego gnoma Leona, którego poznajemy jako twórcę stalagmitów. Wszelkie opisane rzekome paradosky wyjaśnia niezwykle klarownie, jednocześnie nie pozwalając czytelnikowi na czynienie wyrzutów dotyczących jakiegoś amatorskiego mędrkowania czy narzucania komukolwiek swojego zdania w dziedzinie światopoglądowej.
A jak odnajdują się w zastanych okolicznościach bohaterowie? Są szczęsliwi, a jednocześnie czują się źle. Co robią? Głównie podróżują, ale także długo ze sobą rozmawiają dając wyraz swemu zagubieniu, swym lękom i niepewnościom. "Jak to jest - pytają - jesteśmy, a jednak nas nie ma". Nie słyszą żadnej odpowiedzi, gdyż ona znajduje się w nich samych, a autorowi przecież nie wypada wypowiadać jej na głos, z czego najwyraźniej zdaje sobie doskonale sprawę.
Odpowiedź jednak zostaje odnaleziona. Znajduje ją mały Leonek - ostatni przyjazny gnom, wnuk Leona od stalagmitów. Mały Leonek bowiem, jak cała reszta jego towarzyszy, cały czas siedzi sobie w milczeniu, nieraz wstając i wykonując powolne ruchy głową. Z nikim nie rozmawia, bo wokół nie ma nikogo, kto by coś mówił, czy to do niego, czy do siebie, czy też do kogoś innego.
Można powiedzieć, że jest to powieść drogi, jednak opisane w niej pociągi jadą puste. Można też pokusić się o stwierdzenie, że "Biała plastikowa" opisuje coś na pograniczu - miejsce, w którym kończy się sen, a zaczyna rzeczywistość. Jednak Leonek i jego koledzy krasnolodowie budząc się rzeczywiście doznają skutków tego, co właśnie im się przyśniło. Zasypiając marzą tylko o jednym - by móć zasnąć, nie wiedzą bowiem, że śpią całe życie, a kiedy zasypiają, po prostu się budzą.
Książka pozornie jest pełna sprzeczności. Nonsens okazuje się tu sensem, niebyt bytem, a zwycięzcy zwyciężonymi. Dlatego nie dziwią słowa pisarza, jakie usłyszałem od niego parę miesięcy temu w rozmowie telefonicznej: "To ja jestem bohaterem powstającej powieści. To gnomy są jej twórcami". Jednocześnie jest całkiem odwrotnie, jego słowa dziwią, ponieważ autor zdaje się nie używać tutaj przenośni. Z pełną powagą twierdzi, iż to gnom Leon zawarł w swej "Księdze czasów" dzieje naszego świata, naszej rzeczywistości, którą młode gnomięta biorą tylko za ładną, pociągającą chwilami, ale jak najbardziej fikcyjną opowiastkę. Dokładnie za taką, jaką my weźmiemy "Białą plastikową".
Kto tymczasem ma rację? Odpowiedź znajduje się w nas samych, o czym przekonują się wszyscy ci, którzy pozbywając się pewności co do narzuconych siłą dogmatów, nie obawiają się sami dochodzić do ich słuszności lub niedorzeczności poprzez zwykłe odczuwanie tak siebie, jak i otaczającej rzeczywistości zrodzonej z naszych o niej wyobrażeń i odwrotnie - wyobrażeń zrodzonych z tego, czym jest rzeczywistość. Mądrą tę książkę szczerze polecam, zwracając przy tym uwagę na jej piękno, ponadczasowość i uniwersalizm.
prof. Ziemowit Ukleja
poprzednia strona spis treści nastepna strona