Rastus
Z mojego punktu widzenia
Kochasz wojnę?
Debilu spójrz ilu bezbronnych ginie
Wyobraź sobie
Że życie odbierają tobie i twojej rodzinie
Za nic
Za życie
Kochasz wojnę?
Spójrz w oczy wygłodzonemu osieroconemu chłopcu
Któremu zabito rodziców tak po prostu
Powiedz mu w twarz!
Kocham wojnę
Cieszę się że zabili ci rodzinę
Kochasz wojnę?
Weź do ręki broń
I zabijaj lub bądz zabitym
Weź udział w tym totalnym bezsensie
Bądz jednym z milionów nienawistnych
Wysłanych po śmierc wroga,swoją lub wszystkich
Przez polityka
Który wszystko planuje
Lecz śmierci nie tyka
Kochasz wojnę?
Spróbuj przejąć mój tok myślenia
Dwa narody
Jedni rozjuszeni na drugich
Lecz tak naprawde tacy sami
Tacy sami
Po róznych stronach barykady
Ten Niemiec mógłby twoim przyjacielem
Ale został przez naród wysłany
By zabić ciebie...
Kochasz wojnę?
Rodacy giną z myślą że zginęli za naród
Tak samo jak przeciwnik
Więc to bezsens
Ty kochasz swój naród
On kocha swój
Zostańmy u siebie
Zostawmy ten beznadziejny bój
KOCHASZ WOJNĘ?
Wspomnienie
Coraz więcej znajomych
Lecz czy przyjaciół coraz więcej?
Spójrz
Czas płynie coraz prędzej i predzej
Nie wiadomo gdzie tego pędu kres
Zobaczysz go prędzej lub później
Lecz on napewno tam jest
Ale o nim nie myślimy
Wciąż slepo do przodu pędzimy
Nie ma czasu na przyjaźn
Tylko przelotne znajomości...
Ale pomyśl
Ile osób szczerze płakałoby na twoim grobie
Ilu straciło by coś ważnego gdybyś nie miał szansy wyzdrowieć
Czy ktoś za kilka lat wciąż by o tobie pamiętał
Ile osób liną wspomnienia byś spętał
Ból
Ból czuje ból
Miliony cząstek są ze mną tu
I chcą tylko żebym znowu padł na stół
O boże za co to!?
Czemu to przeżera mnie jak sweter mol
Powiedz czemu na spadł ten mord?
Może to kara za to że obiecywałem ze nie będę a robiłem to wciąż
Brak, brak siły, brak honoru
On odpłacił mi się bo poczułem ciężkość bożego toporu
Tnie nie patrząc na me jęki, prośby
On jako ojciec zły ja jako syn wyrodny
Bóg chyba nie robi tego dla sadystycznej przyjemności
Lecz chce pomóc w dojściu do świadomości
Że to co robię to zło
Najlepsze że gdy to się skończy
Po chwili zapomnę i znowu popełnię te same błędy
By znowu na ziemi leżeć zwinięty
Ciemny pokój
Budzisz się
Cztery ściany , ciemność
Jedyne co czujesz to strach i niepewność
Nie ma tu niczego
Tylko ty i twoje ego
Pytasz w strachu: Skąd ja się tu wziąłem i dlaczego?
Lecz tylko pustka odpowiada echem
Pokój ten jest najstraszniejszym miejscem na świecie
Tak ci się wydaje w tym momencie
Lecz staje się teraz rzecz niemal niemożliwa
To pomieszczenie coraz straszniejsze być zaczyna
Bo słyszysz okropny śmiech
Jest tak przerażający bo to śmiech szatana
Myślisz: To tylko sen. doczekaj rana!
Lecz rano nie nadejdzie
To uczucie nigdy nie przejdzie
Dostałeś kiedyś od czarnego pana krwistoczerwony rower
Na nim szybciej dojadę do szczęścia?
Głupota. To pozory
Jadąc nim twoja odległość od niego się zwiększa
A ty pedałujesz stronę diabla
Bo na twoje oczy wizja padła
Wizja łatwego życia, łatwych pieniędzy
Tylko za jeden podpis
W dokumencie którego nie dostaniesz do przeczytania kopii
To akt zaprzedania swojej duszy
Po śmierci będziesz mu służyć
Podpisałeś
Wtedy nie pomyślałeś
O czarnym pokoju bez wyjścia
I postanowiłeś na to przystać
By w chwile później
Nie czuć się juz tak luźnie
I prosić o słońca promyk
A zamiast niego dostać samego szatana dotyk...
Autentyczna Historia
Niby nic tak nie psuje humoru
jak kanary
gdy nie skasowany bilet sie ma
choć mi sie to przytrafiło
po małym zachwianiu
pozytywna moc wciąz we mnie trwa
Nie na mnie takie sztuczki!
Panie złe samopoczucie
wystarczą dzwięki reggae
By na mojej twarzy znow był uśmiech
Wystarczy nie przejmowac głupotami się
A autobus nie jak zółw
Ale jak ptak do przodu mknie
Więc jade teraz usmiechnięty
z siedmiona dychami wstecz
Więc jade jedyny uśmiechnięty
Choć zamiast w 19 wsiadlem w 26
Rastus |