Leon
Słynny gdzieniegdzie Oafel Uuk
odcinek 1
Oafel Uuk nie był magikiem lecz małym, głupim knypkiem i po części właścicielem tej blaszanej budy, w której jakiś Murzyn ciągle sprzedawał warzywa i parówki. Mało kto je kupował, ale że były drogie, to Murzyn i Oafel wychodzili na swoje, tyle że nic sobie z tego nie robili. Co zarobili, to przepili, a żeby jeść, musieli kraść. Murzyn kradł warzywa, Oafel zaś parówki. I tak by sobie żyli, jak te nicponie, gdyby nie fakt, że Oafel zapadł nagle na awitaminozę, Murzyna natomiast dopadła anemia. Zebrali się wtedy do kupy i tak radzili.
- Wiesz, Mbabu - rzekł Oafel do Murzyna, który, jak się okazuje, takie miał imię - bardzo podupadłem na zdrowiu. Trochę.
- A ja - swym tubalnym głosem odparł Mbabu - bardzo podupaść na zdrowie. Sto lat!
Tak sobie gadali. W końcu doszli do wniosku, że trzeba coś postanowić.
- Wiesz, Mbabu, mam pomysł. Od dziś ty będziesz jadał parówki, a ja warzywa!
- Ty mieć dobrego pomysła - Mbabu był pełen podziwu.
Jak postanowili, tak też zrobili. Oafel przebrał się za Murzyna i zaczął zajadać parówki, a Mbabu za Oafela i od tej pory żywił się warzywami.
Nie były to łatwe czasy. Trupy na ulicy były chlebem powszednim niestety. A jak wiadomo, każde rewolucja prędzej czy później zjada swoje dzieci. Prezydent jednak miał większe problemy. Teściowa, żona, dzieci... Do zarzygania.
- Panie kochany, tu się pracuje - rzekł zniecierpliwiony zegarmistrz o nieznanym jak dotąd imieniu. Lekko pchnął klienta w stronę drzwi nie zdając sobie sprawy czym to grozi. Moze to i lepiej, bo sama ta wiedza byłaby już toksyczna. Klient na zegarmistrzowskie szczęście był szczególnie potulny, więc wyszedł grzecznie. Rzemieślnik nasz tymczasem przymknął drzwi, zasunął rolety, kluczyk przekręcił i oddał się rozmyślaniom.
- Otwierać, policja się kłania! - nagły łomot wyrwał mężczyznę z letargu. Aż mu się zegarki rozsypały, kolanem zarył w jakiś mebel, głową wyrżnął w półkę, ujrzał jasność i usiadł z powrotem. Łomot zdawał się nasilać, zegarmistrz jednak chyba nie był w sosie, bo coś się nie kwapił.
- Otwieraj, bo wyważymy drzwi! - dobiegł głos z zewnątrz. - Zniszczymy ci framugę i będziesz tyle z tego miał. I po co ci to?
Ktoś zdawał się klarować dość logicznie, a zegarmistrz chyba nawet zaczynał się łamać, jednak od tego uderzenia głową trochę stracił władzę w członkach. Chyba nie mógł się podnieść po raz drugi.
ciąg dalszy nastąpi
Leon
|