Oficjalne oświadczenie Wydawcy
Oficjalnie i niniejszym oświadczamy, że lubimy mówić niezrozumiale, a to dlatego, że wszelkie niezrozumiałości są zabawne, oczywiście pod warunkiem, że coś ze sobą niosą, bo jak nie, to nie ma się z czego śmiać, gdyż nie widać drugiego dna, a nawet jesli ktoś je zobaczy, to tylko dlatego, że sobie ubzdurał, albo samo mu się przewidziało, a raz, że za to my już że nie odpowiadamy, zaś dwa - to tylko świadczy, że w kanale komunikacyjnym nastąpiło jakieś przekłamanie informacji i nie ta sama myśl pojawiła się w odbiorniku, którą przekazać chciał nadajnik, co innymi słowy można opisać tak, że po prostu okazało się, iż skoro drugie dno zaistniało (niezależnie z jakiego powodu), to wypowiedź nasza nie była taka znowu jakaś zupełnie bez sensu, co w sumie każe nam się zastanowić nad tą sprawą, bo jak to jest, że myśmy nie mówili (a przynajmniej nie mieliśmy intencji) z sensem, a jednak sensowną informację odbiornik odebrał, czyli że co, może pojawił się przesłuch z kanału równoległego, może jakieś echo, może odbicie, czy co tam jeszcze innego, a w sumie aż takie to nie ważne co to było konkretnie, bo nie na tym poziomie metafizycznym teraz dyskutujemy (jak wiadomo, mówimy o treści, a nie o sprawach zupełnie technicznych), tylko na tym drugim, w porządku od-technicznym nieco wyższym, bardziej zewnętrznym, choć wcale nie jest powiedziane, że jeden porządek jest słuszny, a drugi nie, przecież oba są tylko obrazową próbą przedstawienia pewnego kontekstu, a jak wiadomo, żaden kontekst nigdy nie istnieje samodzielnie, bo kontekst wyrwany ze swego kontekstu przestaje być kontekstem stając się tym samym pustą figurą retoryczną, w której lubują się dzisiejsi wielbiciele postawy postmodernistycznej, co to słabość swą intelektualna próbują przykryć zabawą słowną sugerującą, że i tak nic mądrego nie da się powiedzieć, a przecież z czegoś żyć trzeba, to mówmy głupoty, zapominając przy tym, że komunikat, poprawny w sensie logicznym, choć zdaje się, że fałszywy, nadają na jeszcze wyższym poziomie metafizycznym, czyli już nie na poziomie słowa, nie na poziomie treści, która zwyczajowo pod tym słowem się kryje, lecz na poziomie formy, co właściwie sprowadza się do tego, że (zapewne nieświadomie) przyznają rację tym, którzy uważają, że jeśli czegoś nie da się powiedzieć, zawsze można to jeszcze pokazać, a jeśli nie da się pokazać, być może można spróbować wznieść się na jeszcze wyższy poziom tej metafizyki dialogu, o której mowa, a o którą można się spierać z kilku powodów, z których zwykle najważniejszym w praktyce okazuje się ten, który merytorycznie (tu przepraszamy za kolokwializm) jest najgłupszy, a ściśle rzecz biorąc może nawet wcale nie istnieje, bo jest sam w sobie niemerytoryczny, więc leży poza zbiorem możliwych sensownych powodów, ale niech nas to nie zraża, bo ostatecznie żyć z tym trzeba, a, jeśli tylko zdać sobie sprawę z tego, że na świecie są sprawy naprawdę dużo więcej wnoszące do jego istoty, to możemy sobie z miejsca darować wszelkie żale, bo się okażą niepotrzebne, i wznieść się na jeszcze wyższy poziom, co w sumie daje się budować nam jakoby przed oczami, a jednak niby w umyśle, szkielet idei, która dosłownie mówi, a z tego co mówi wprost i natychmiast wynika, że na te wyższe poziomy można się tak wznosić i wznosić, a skoro można, to musi oznaczać, że one istnieją, bo przecież trudno się wznosić na coś, co nie istnieje, a myśl ta znowu zaprowadziła nas w ten kozi róg, w którym stajemy przed przypomnieniem myśli Demokryta, a którą to myśl podchwycili potem niejedni materialiści, że na przykład istnieją tylko atomy albo tylko rzeczy, a reszta to umowa, którą sobie zbudowaliśmy zapewne po to, żeby nam się łatwiej żyło, z tym, że co to właściwie znaczy "żyło"?
Podziemna Oficyna Wydawnicza Tajniak przy Tajniak SA
|