poprzednia strona spis treści następna strona
- 39 -

Leon

Przygoda Zenona

Zenon nie był ani elfem, ani krasnoludem. Za to był skończonym nieudacznikiem o złych intencjach, przez co ciągle obrywał tak od bandziorków, jak od policjantów. Zresztą chyba nawet nie myślał, żeby to zmienić. Tak się przyzwyczaił do nienormalności, że zdawała mu się zupełnie naturalna. Taki był głupi.
Urodził się w rodzinie patologicznej - rodziców miał imbecyli i degeneratów niestety. Nie było ich za co lubić. Żłopali, rzygali, tłukli, awanturowali, demoralizowali... Doprawdy, nic fajnego. A Zenon, ich zupełnie niepotrzebny i całkiem przypadkowy synalek, w sumie baba, nie chłop, był nie lepszy. Łajza ostatnia, co w szkole była popychana, na słabszych się wyżywała, same dwóje miała niezależnie czy zasłużyła sobie czy nie. Skończona idiota.
Pierwszą większą przygodę Zenon przeżył jeszcze przed mutacją. Z głodu kiszki mu grały jakąś kiepską melodię, a jako że jeszcze nie miał od kogo wyłudzać zaskórniaków, bo sam w szkole był najmłodszy, postanowił okraść staruszkę. A konkretnie zabrać jej torebkę z zaskoczenia w jakiejś ciemnej i wąskiej uliczce. Ile się nakombinował przy tym, żeby na to wpaść, ćwok. Mniejsza z tym. Zaczaił się niedojda w bramie przy ulicy Koło i czekał. Cierpliwie zniósł parę niewybrednych uwag miejscowego Rumuna, trzy kopniaki wyrośniętego złodzieja rowerów oraz lanie, które zafundowali mu chuligani z sąsiedniego podwórka, biorąc go omyłkowo za tubylca. Ale doczekał się w końcu. Ściemniło się należycie i pojawiła się upragniona babcia. Że nie miała torebki, to akurat Zenon nie zauważył. Zresztą po tych wszystkich przejściach było mu już wszystko jedno. Najbardziej to chyba chciał kobiecinie po prostu skuć facjatę i skopać po żebrach. No ale, jako się rzekło, imbecyl z niego był ostatni, więc nic z tego mu nie wyszło, tu bowiem nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji, a, co należy wyraźnie podkreślić, Zenon winien był sam sobie. Mógł się przecież nie pchać na ulicę Koło po ciemku. Prosił go tu ktoś?
- Te, Zenon, cho no tu - rzuciła dziarsko staruszka. - Przeprowadzisz mnie przez jezdnię.
Chłopak zdębiał. Zaroiło mu się w pustym łbie od pytań, wśród których co jedno to głupsze. Osłupiał do tego stopnia, że złapał go skurcz pod pachą i umarł. Nie tak od razu oczywiście, trwało to jakiś moment. Była to pierwsza i właściwie ostatnia większa przygoda Zenona. Nie wiem nawet czy ktoś brak Zenona zauważył. I tak nikt go nie lubił.

Leon



poprzednia strona spis treści następna strona