Wstęp
Sępie miłości
Ona nie chce tego robić on nie może wyrobić i dlatego ciężko jest mu być na luzie (Rafał Kwaśniewski)
Kazimierz Staszewski śpiewał "zlew ma to do siebie, że wiele się nie wie". Tę jego myśl złotą przywołuję, bo chcę zwrócić Państwa uwagę na to, że zauważone ostatnimi czasy tak zwane usterki w tekstach wstępnych Tajniaka były jednocześnie tak ohydne i tak nieostentacyjne, że skonfudowały niektórych skutecznie. Niczym dwie małe dziurki w mojej koszulce albo (proszę zwrócić uwagę na alternatywę rozłączną) kołtun na głowie - felery powodujące nie tyle szok, co zwykłe, pełne troski zakłopotanie. A czasem pogardę. Z czego oczywiście nie chcę robić reguły, a i wygłaszać sądów kategorycznych również nie zamierzam. Tak tylko mówię.
Nie jest to i nie była żadna prowokacja. Rzadko
bywam w nastroju prowokacyjnym, a kiedy już w nim
bywam, przekraczam granice przyzwoitości i wyprawiam
te same cuda co reszta, czyli "wcale nie jestem taki
brzydki, ja was tylko prowokuję; na codzień chodzę
pod krawatem i boję się szefa, jak każdy".
Nie powiem, gdzie to mam. Powiem zaś jak następuje.
Jakież to przykre, gdy musimy wchodzić przez okno, a na imprezach zbiorowych jesteśmy zmuszeni udawać, że się nie znamy, bo moglibyśmy wzbudzić nielada skandal. Jakież to także okropne, gdy musimy uciekać nad ranem, bo przecież "nie będzie przebaczenia za zmarnowanie świtu". Jakie to żałosne, kiedy musimy pić z pożyczonych filiżanek.
Ileż emocji budzą te i inne sprawy. Ile stresu, ile radości, ile frustracji, problemów, dylematów, rozterek, dramatów, ile tego i owego! Ile żalu mogą czasem wzbudzić czyjeś narodziny, a ile radości czyjaś śmierć, a przecież istnieją tylko rzeczy, nieprawdaż? Albo i na odwrót - żeby nie ranić niczyich uczuć światopoglądowych. A za telenowe dziękuję.
Naczelny
|