AJK
Jankiela koncert życzeń - poemat złośliwy w kilku zwrotkach
Koncert życzeń czas zacząć.... Podkomorzy rusza
i wyciera cymbały połami kontusza.
Lecz, że słuch ma mizerny, głosu nie za wiela -
zasadza przed instrument karczmarza Jankiela.
Ujął drążki arendarz, uważnie przymierzył...
przymknął oczy... i zastygł... i wreszcie uderzył...
I padają już dźwięki szybkie, srebrne, złote...
Kiwa głową Gerwazy - to "Smoke on the Water".
O! poznać w Żydzie mistrza, mistrza w każdym calu:
słychać zgrzyty w powietrzu i łomot metalu,
tu uderzy, tam świśnie, gdzie indziej zabębni,
(sztabowcy Dąbrowskiego zaczęli "head banging").
Lecz Jankiel tony zmyla nutą krakowiaka
i "Noce kawalerskie" wszczyna Grześkowiaka.
Uśmiech twarze rozjaśnił, wzniesiono szklanice,
a Gerwazy do serca przytulił Soplicę.
Popłynęła radośnie piosnka pośród zamków
ku pamięci Kapliców, Halinioków, Stramków.
O tych bojach toczonych nocą, pod remizą,
przy użyciu butelek zdobionych akcyzą.
Nagle wśród tańców, zabaw i pośród rozmowy
pojawia się znienacka jakiś utwór nowy:
dźwięk wnosi się ku niebu i rytmicznie wzbiera
i poznaje Tadeusz - to "Guantanamera"!
I przebiega od dworu aż do płotów wioski
ten od wieków uznany hymn stadionów polskich.
Lecz nim wybuchnąć mogły animozje znane
między FC Horeszko a KS Zaścianek,
nim się splotła dłoń szlachty z czupryną hołysza
na rozgrzane emocje spadła nagle cisza...
Spojrzał Jankiel figlarnie w modre oczy Zosi,
jak gdyby o coś pyta, jakby o coś prosi...
Pozwoliła. Więc jeszcze jeden mazur dzisiaj
i wypływa z cymbałów: "Hej dziewczynooooo!! Spójrz na misiaaaaaa!"...
My Sławianie, my lubim wszelkie wspólne śpiewy...
Śpiewa z Rejentem Hrabia, z Dobrzyńskim Kniaziewicz...
Nim wybrzmieli do końca, Jankiel znowu ostrzej
pałeczkami wybija jakieś rytmy prostsze,
potrąca umiejętnie metaliczną rysę
(zakłapał zadziwiony Hreczecha gebisem),
wybuchają cymbały przeogromnym śpiewem...
Zbladł Podkomorzy, krzyknął: 'To "Stairways to Heaven!!!"'
Zanim się Zeppelinem wszyscy nasycili,
Jankiel drążkiem o struny znowu wątek myli
I zaczyna chrapliwe, zgrzytliwe wariacje,
jak z astmą dychawiczne melorecytacje...
Zamilkli wszyscy starsi, nie wiedzieć dlaczego...
Zosia oczka zakrywa: "To głos... Olbrychskiego!!"
Skinął głową arendarz, spocząć dał paluszkom,
a wszyscy zaśpiewali: "Czerwone jabłuszko,
Siedziało na grzędzie
Jeśli autor zechce,
To ciąg dalszy będzie".
AJK
|