poprzednia strona spis treści następna strona
- -

Listy

OGÓLNA TEORIA WZGLĘDNOŚCI wg Kukacza

No cóż... Zabierałem się do napisania do Tajniaka już od kilku miesięcy (tu uwaga: nie czytam Tajniaka, on nie jest dla mnie), a wiadomo, jak to jest z zabieraniem się - im dłużej się zabierasz, tym mniejsza szansa, że dokonasz tego, do czego się zabierasz. Chyba, że nagle wydarzy się coś, co Cię do tego raz jeszcze zmobilizuje, wtedy jest szansa na ukończenie (bądź chociażby rozpoczęcie) dzieła. Dla mnie impulsem takim był wstęp do 18 numeru Tajniaka, napisany przez Szamana z Plemienia, z którym (a właściwie z którymi, bo i ze wstępem, i jego autorem) pragnę polemizować.
Czerń i biel, dobro i zło... Czy istnieje coś takiego? Czy może wszystko jest tylko odcieniami szarości? Jeśli dobrze Szamana zrozumiałem, twierdzi on, że kolor można zdefiniować, że można jasno określić, czy coś jest czerwone czy zielone. Ja uważam inaczej. Wyznaję relatywizm, paskudny relatywizm, który kpi sobie z wszelkich przykazań, prawd objawionych, norm moralnych itp. Ale, co więcej, ów relatywizm wyznaje zdecydowana większość ludzi, oczywiście nie zdając sobie z tego sprawy. Dziwne? Nieprawda? Cóż, zaraz się przekonamy...
Budzy śpiewa "zło jest złe". Ale czy można wierzyć Budzemu? Wszak śpiewa on również "wiatr jest szary, a Księżyc zielony", co już jawnie kłóci się z tezą, postawioną przez Falarka. Czym jest zło? Co to znaczy, że coś jest złe? Albo, że coś jest dobre? Że "dobro jest dobre"? Dobre dla kogo? Dla mnie, dla mojej rodziny, kraju, ludzkości? A jeżeli coś dla mnie jest dobre, a dla kogoś złe, to jakie to jest? Potrafi ktoś odpowiedzieć? Zapewne większość powie "Nooo, to zależy...", i otóż właśnie! To jest właśnie relatywizm!
Czy potrafi ktoś z Państwa podać przykład czegoś, co jest ewidentnie złe? Zapewne spora część wykrzyknie "Oczywiście! Na przykład zabijanie! Przecież zabijanie jest złe! Wszak Piąte: Nie zabijaj!". No to zastanówmy się wspólnie nad tym, nad zabijaniem. Jaka część z Was, moi Drodzy Czytelnicy, popiera istnienie armii? A do czego armia służy? Do czego została stworzona? Po co ci mili chłopcy noszą karabiny, a wyżsi rangą walizki z czerwonymi guzikami? Do obezwładniania? Negocjacji? Jako straszaki? Otóż NIE, broń została wynaleziona DO ZABIJANIA. A jeśli ktoś zabije swego wroga w obronie swej rodziny, domu, kraju? Czy to również jest złe? Myślę, że już tylko niewielka część z Was odpowie twierdząco. I to będą jedyni nierelatywiści w tym towarzystwie.
Albo inny przykład. Zabijanie ludzi w ofierze również jest złe, prawda? Nie wolno tak czynić. Ale co ma zrobić taki biedny Aborygen, mieszkaniec Polinezji bądź Papuas (nie umniejszając im w niczym, rzecz jasna), który wierzy święcie, że jeśli zabije swego wroga, a następnie go zje, zyska jego męstwo i odwagę? On w to wierzy, dla niego zabicie i zjedzenie wroga będzie jak najbardziej DOBRE. Czy mamy prawo stawiać nas i naszą kulturę, cywilizację wyżej od jego, a jego uważać za dzikusa i barbarzyńcę? A na jakiej podstawie? Bo mamy samoloty, telefony komórkowe i wirtualny seks, a on mieszka w chacie z liści? No więc ja uważam, że NIE MAMY PRAWA. To znaczy - mamy prawo mieć i wyrażać swoje zdanie, ale nie możemy uważać go za jedynie słuszne i narzucać go komuś, w imię jakichś ZASAD (np. moralnych). I to jest znowu relatywizm.
Czarne jest czarne, białe jest białe. Zdaje się, że kiedyś z takim hasłem startował w wyborach prezydenckich jeden kandydat z wąsami, a ja znów zapytam: czy aby na pewno? Czy istnieje taka czerń, że czarniejszej od niej już nie znajdziemy? Czerń absolutna? Albo biel? Powie ktoś: biel to biel, i tyle, a tymczasem producenci proszków do prania cały czas usiłują nas przekonać, że coś może być "jeszcze bielsze". Ja wiem, że reklamy kłamią, ale - coś w tym jest... Wszystko jest jakieś w odniesieniu do czegoś innego. Przyjedzie do Polski w ciepły wiosenny dzień Murzyn i Eskimos. Eskimos powie" "O, jak ciepło", a Murzyn mu odkrzyknie: "Cholera, jak tu zimno!", podejdzie do nich Polak i powie: "Panowie, jest w sam raz", i wszyscy trzej będą mieli rację. I o to właśnie chodzi. Nic nie jest ewidentnie zimne, gorące, czarne, białe, piękne, brzydkie, dobre ani złe. Wszystko trzeba rozpatrywać w tzw. kontekście, biorąc pod uwagę okoliczności, warunki, jakieś odniesienie itp.
A kolory, Falarku? Fakt, że ktoś kiedyś nazwał zielony zielonym, a później fizycy przyporządkowali temu kolorowi odpowiednią długość fali świetlnej, ale co z tego? Jak często spotykasz w przyrodzie czyste barwy? Zdecydowana większość tych, które nas otaczają, składa się z różnych barw o różnym nasyceniu, a tylko my, dla wygody i uproszczenia, nazywamy je "zielony", "czerwony" itp. Kwestia umowy, i tyle. Dla jednego coś będzie czerwone, a dla drugiego będzie to już wpadać w lekki róż albo pomarańcz, i co wtedy? Mierzyć długość fali świetlnej, emitowanej przez ten przedmiot? Absurd, prawda?
Tak więc, czy się to komuś podoba, czy nie (a szczególnie strażnikom tzw. "niezłomnych zasad moralnych" może się to bardzo nie podobać, i oni prawdopodobnie nie zgodzą się ze mną) wszystko jest względne i subiektywne. Dla Budzego wiatr jest szary i dla mnie też, ale np. Księżyc już dla mnie nie jest zielony. A czy zło jest złe? Cóż, to zależy...
Korzystając z okazji, napiszę jeszcze parę słów o Fiszu. Nie znam Fisza, ale wiem, kim on jest. Podobnie, jak wiem, kim jest Fish. Nie lubię Fisza i jego muzyki, w przeciwieństwie do twórczości Fisha. Ale nie o to chodzi, niech każdy sobie lubi i słucha, czego chce. Chodzi mi tylko o to, że po pierwsze, nie wierzę, żeby Bartłomiej Waglewski nie wiedział, kim jest Derek William Dick, ponieważ jest on (Derek, a nie Bartłomiej) postacią w świecie muzyki na tyle znaną, że osoba mająca o muzyce choć blade pojęcie musiała słyszeć nazwę Marillion, a już na pewno osoba, posiadająca za ojca tak renomowanego twórcę jak Wojciech Waglewski, po drugie - zastanawiam się cały czas, skąd Bartłomiej wziął swój pseudonim artystyczny, skoro (jak twierdzi) nigdy o Fishu nie słyszał, przecież w języku polskim nie istnieje słowo Fisz, no i w końcu po trzecie - nawet jeśli to wszystko prawda, jeśli faktycznie Bartłomiej o Dereku nie słyszał nigdy, a ksywę wybrał sobie ot tak i jest to przypadkowa "zbieżność nazwisk", to i tak uważam, że nie powinien się tym chwalić i być dumnym ze swej ignorancji, bo to tylko źle świadczy o nim jako muzyku. Po prostu. Rozumiem, że można czegoś nie wiedzieć, wszak nie wszyscy muszą wiedzieć wszystko, ale chwalić się tym w wywiadach, robić z tego przymiot? To już przekracza moje zdolności pojmowania.

Kukacz


Odpowiedź Szamana Falarka

Drogi Kukaczu
Przede wszystkim należy się wyjaśnienie. Wstęp do 18 Tajniaka pisałem ja, Szaman Falarek, a nie kolega po fachu, który zajmuje się Tajemniczym Kącikiem, Szaman z Plemienia. Skoro jednak raz mówisz o Szamanie z Plemienia, by po chwili zwrócić się do niego per Falarku, to rozumiem, że zdarzyła Ci się zwykła pomyłka z tak zwanego rozpędu.
Ale do rzeczy. Otóż nie rozumiem po co ten wykład o kolorach. Przecież we wstępie do 18 Tajniaka napisałem, że każdy ma prawo postrzegać rzeczywistość jak mu się podoba, może ją brać za szarą lub kolorową lub jeszcze jakąś inną. Problem jednak leży gdzie indziej i chyba dość zrozumiale o tym napisałem. Ale może nie doczytałeś do końca, skoro - jak piszesz - nie czytasz Tajniaka. Powtórzę zatem: "(...) jeśli chodzi o poprawne postrzeganie barw, nie chodzi o ów relatywizm. Zanim zaczniemy sobie zadawać pytanie, czy w danej sytuacji kolor czerwony jest lepszy od zielonego, nauczmy się najpierw właściwie te kolory rozpoznawać i nie bójmy się ich nazywać."
Sprawa jest prosta, drogi Kukaczu. Nazywaj kolory jak Ci się tylko podoba. Tylko bądź przy tym konsekwentny i kiedy już nazwiesz konkretną częstotliwość fali świetlnej na przykład zielenią, to nie mów, że ona jest dajmy na to czerwona. Bo to trochę jakby nie zgadza się z językiem, którego używasz. Przymiotnik "zielony" pochodzi od rzeczownika "zieleń", a może odwrotnie. Tak samo spokrewnione są wyrazy "dobro" i "dobry". Niezależnie jaka definicja kojarzy Ci się z tymi słowami. Dobro jest dobre siłą rzeczy, tak jak zło jest złe, czerwień czerwona, sens sensowny, ciecz ciekła, nienawiść nienawistna, masło maślane itd. itp. Jaki jest wiatr? Nie ulega wątpliwości, że wietrzny. A czy szary? To już zależy od tego czy postrzegasz szarość tak jak Budzy, o którym piszesz, a o którym ja w przywoływanym przez Ciebie tekście nie wspomniałem.
Oczywiście każdy ma prawo stwierdzić, że 2+3=7. I ma prawo uważać, że takie jest jego zdanie. Ma prawo nawet w to wierzyć. Każdy też może powiedzieć, że 7 to dużo lub mało. Bo procentowo odnosi się to do jego prywatnego punktu odniesienia mniej lub bardziej korzystnie. I tu dochodzimy do sedna, Kukaczu. Świat składa się z liczb względnych i bezwględnych. Kiedy już zdefiniujemy co oznacza jaka cyfra i w jaki sposób przedstawia ona konkretną liczbę, nie zapominajmy o istocie rzeczy. A istota jest niezmienna - nezależnie od tego jak ją nazwiesz i czy to będzie zgodne z moim gustem.
Jeśli chodzi zaś o sprawę Fisza i Fisha, to jakoś nie wydaje mi się, żeby kompozytor Penderecki miał obowiązek znać tego drugiego. Zresztą nie chce mi się pisać znowu na ten temat, jako że musiałbym napisać po prostu wszystko, co już do tej por napisałem. A to dlatego, że moje poprzednie wypowiedzi były odpowiedzią, na tego typu argumenty, które raczyłeś w dobroci swej przytoczyć, a z którymi ja spotykałem się już tu i ówdzie. Dlatego, żebyś miał jasność i zachowaną chronologię, przeczytaj najpierw swoje treści, a potem moje, z poprzednich numerów.
A tak w skrócie, żebyś nie miał niejasności - nie znam wielu artystów, o których myślisz, że znać ich powinienem. I jakoś nie martwi mnie myśl o tym, że kogoś to bulwersuje. A dlaczego się tym chwalę? Bo mi ta myśl paskudna radoche daje.

Szaman Falarek



poprzednia strona spis treści następna strona