Zapach wiosny
Śnieg stopniał już niemal zupełnie. Słońce coraz dłużej zostaje na niebie, coraz dłużej dotrzymuje wszystkim towarzystwa. Zima była długa i bardzo uciążliwa, wszystkim dała się we znaki; i ludziom i zwierzętom. Ptaki siedziały skulone na gałęziach nagich drzew, przytulone jeden do drugiego, napuszone, na gołych, zmarzniętych, pokrytych cienką skórką łapkach. Łebki wtulały jak najmocniej w małe, puchate ciałka, żeby nie tracić potrzebnego do życia ciepła. Teraz wreszcie mogą rozprostować skrzydełka i rozejrzeć się za jakimś małym, przytulnym gniazdkiem.
Temperatura wyraźnie wzrosła, wiatr nie jest już taki przejmujący, znikł mróz. Spod ziemi zaczęły wychylać swe główki pierwsze pierwiosnki i szafrany. Trochę nieśmiało, jakby chciały sprawdzić, czy już można i czy to odpowiednia pora. Długo spały w oczekiwaniu na ten dzień, kiedy to spojrzą w oczy słabych jeszcze, ale ciepłych promieni wiosennego słońca. Niedługo po nich w ogródkach pojawią się tulipany. Dostojnie i szybko zakolorują trawniki na różnobarwne kolory wiosny, na czerwienie i żółcie, na fiolety, purpurę i czerń. Kolejne źdźbła traw robią się coraz bardziej soczyste, coraz bardziej zielone, wyższe i wyższe, coraz bardziej uśmiechnięte... Jeszcze kilka tygodni, a spod ziemi wychylą się stokrotki, niepozorne i małe, prosto z baśni Andersena, żeby każdy słowik miał swój mały kwiatek...
Ptaki już od kilku dni donoszą o tym, że tegoroczna zima odeszła w zapomnienie, że żaden z nich nie będzie już więcej marzł, że wokół jest mnóstwo nasion i innego pożywienia, że woda nie jest wreszcie zamarznięta. Śpiewają wesoło, śmieją się, ścigają, bawią w berka. W lesie nie słychać niczego poza ich radosnymi, pełnymi szczęścia głosikami.
Drzewa nie są już takie gołe i smutne. Uginają się pod ciężarem grubych, pełnych pączków, z których w zadziwiającym tempie rozwijają się listki. Młodziutkie, mocno zielone, z delikatnym meszkiem, jeszcze zwinięte w drobne ruloniki.
Nieopodal, na łące - dwie wierzby. Też wyczuły wiosnę; na każdej gałązce siedzą siwe, kosmate kociątka. Mocno trzymają się swoich brązowych, cienkich gałązek. Czekają sobie na dalsze niespodzianki wiosny, która zawitała już wszędzie: do lasu, na łąkę, do miasta, na wieś, na pola i na osiedla...
Ja też mam w domu wiosnę. Siedzę sobie teraz, piszę te słowa, a obok mnie, w wysokim, szklanym wazonie stoi mnóstwo kocich gałęzi. Bazie... Pachną oszałamiająco. Zupełnie tak samo, jak pachnie miłość... Jak pachnie każda wiosna, także ta w sercu...
2 marca 2001
Marta Bilewicz, lat 14
martabil@friko2.onet.pl
|