Strona naszego Pisma
nr 8 (maj 2001)Podziemne Pismo Cyniczne Tajniak przy Tajniak S.A. str.

trzy po trzy - zwierzenia zwierza
poprzednia strona spis treści następna strona

Kontener kontra akwarium
czyli w cieniu wielkiego brata

Tekst ten jest absolutnie nieprzemyślany a wszystkie błędy w nim zawarte mogą mieć przyczynę w zbyt małej ilości przeczytanych podręczników do geografii lub w nieodpowiednim odżywianiu.


Ostatnio telewizja (oczywiście nie ta publiczna, która ma na celu kształcenie i ukulturowienie, tylko ta komercyjna, która żywi się głównie z reklam dostarczanych w zastraszających ilościach średnio co 20 minut programu) zainwestowała (czyt. wyłożyła miliony) w - jak to określił sam szef owej telewizji - najbardziej ambitne przedsięwzięcie w historii polskiej telewizji czyli Big Brother. Chodzi mniej więcej o to, że dwunastka ludzi zamknięta w "kontenerze" (tak określił to jeden z dziennikarzy tygodnika, którego nazwa zaczyna się na "P" , kończy na "j" a na ostatniej stronie jest trzyokienkowy "komiks" na "F" - unikam kryptoreklam) i mają tam przetrwać 100 dni. Kto jest ładniejszy, zabawniejszy, wytrwalszy wygrywa forsę.
A wszystko to ma się podobno wzorować na powieści George'a Orwella "Rok 1984", której bohaterowie żyli pod nieustanną kontrolą, ekranów przez które widział i pilnował ich Wielki Brat. Wszyscy ważniacy twierdzą, że jest to pierwszy taki show w Polsce. Wszyscy twierdzą, że jest to niepowtarzalne zjawisko. I wszyscy ci ludzie bardzo się mylą.

W czasach utopijnych - kiedy miałam jeszcze czasem trochę wolnego czasu - wygrzebałam w piwnicy akwarium (bardzo zwyczajne, takie, w którym niektórzy hodują rybki), na dno nasypałam piasku, potem grubą warstwę ziemi i trochę białego żwiru żeby było wytworniej. I oczywiście najważniejszy punkt programu - roślinki. To właśnie one miały zamieszkać w moim akwarium. Bardzo różne - chlorophytum, tradescantia, hedera. Posadziłam je w specjalnej, długo obmyślanej z psychologicznego punktu widzenia kompozycji, tak żeby zielistka w centrum miała rolę przywódcy, bluszcze w narożnikach pełniły funkcję pomocników a trzykrotki wsadzone gdzie popadło miały być postaciami drugo i trzecioplanowymi. Podlałam i przykryłam szybą tak żeby nie miały kontaktu ze światem realnym.
Tak to właśnie był mój mały show, mój mały Bigbrother (Small Brother? Younger Brother? a może Green Brother?) Jedno z najtańszych przedsięwzięć botanicznych XX wieku. I nie mam w tym nic dziwnego - w końcu wszystkie warunki były spełnione.
Zorganizowano specjalny dom (kontener?) w którym mieli zamieszkać uczestnicy, przeprowadzono casting wśród sadzonek. A sadzonki - tak jak prawdziwi bigbrotherowcy - byli przekrojem społeczeństwa tyle, że roślinnego. Jedne pasiaste, drugie karbowane a trzecie owalne. Zamieszkaniu w akwarium towarzyszyła cała rodzina dopingująca coponiektórych uczestników. Z każdym dniem roślinki musiały się zmagać z trudnymi warunkami klimatycznymi, ponieważ ich dom ustawiono na kaloryferze w kuchni. Toczyły nieustanną wojnę z warkotem, który usiłował się do nich dobrać i skonsumować na kolację. Dwoma słowy: żyły w izolacji, pomijając radio i zegarek stojący na półce ale w końcu kogo tam interesują polityczne banialuki albo ruszające się patyczki.
Po tych trzech latach wydarzyło się bardzo wiele. Chlorophytum urosło do takich rozmarów, że musiałam zdjąć szybę, hedera ucierpiała na jakąś dziwną chorobę, której objawami była czarna wysypka, więc może to czarna ospa, która wśród ludzi siała spustoszenie aż w średniowieczu (z tego by wynikało, że w najbliższym czasie roślinki powinny rzeźbić Dawidy albo Piety, a potem nosić białe peruki itd.). A co do tradescantii to zdominowała pomieszczenie w takim stopniu, że byłam zmuszona zrobić z niej sadzonki (hormony szaleją a nie sposób przez trzy lata powstrzymywać się od tak ważnej funkcji życiowej jaką jest rozmnażanie). Teraz rośliny jak tylko słyszą wyrażenie zaczynające się od słowa "big" natychmiast odwracają liście w stronę przeciwną niż mówca i ciężko wzdychają. Bo tylko media jakoś nie interesowały się moim małym show. Przecież to jest epokowe wydarzenie! A ponieważ akwarium jeszcze u mnie stoi, dlatego apeluję do tych mądrych głów zajmujących się propagowaniem tego typu historii: mogę udzielać wywiadów, mogę robić zdjęcia albo kręcić filmy, mogę nawet w jednym z dwutygodniowych pisemek dla kobiet mieć stałą rubrykę pt. Życie na gorąco w akwarium albo Z zielonym bratem pod szkłem. Cokolwiek! Byleby tylko wszyscy nie mówili, że śledzenie cudzego życia w Big Brotherze jest wyjątkowe i niepowtarzalne.

Żyrafka



poprzednia strona spis treści następna strona