Strona naszego Pisma
grudzień 2000
Podziemne Pismo Tajniak przy Tajniak SA
str.

odczucia
poprzednia strona spis treści następna strona
De Press
"Śleboda" i "Odpocząć wreszcie"


Płyta CD "Śleboda" zespołu De Press sprzedawana jest z dodatkiem limitowanym, siedmiopiosenkowym "Odpocząć wreszcie", na którym znajdziemy teledysk zrealizowany do utworu "Kamaraci". Taki sobie prawdę mówiąc jest ten teledysk, ale reszta sinlga promocyjnego zadowala. Dlaczego właściwie zacząłem od singla? Moim zdaniem jest on dośćciekawy i gdyby czasowo dorównywał płycie "Śleboda", to treściowo zdecydowanie by ją przewyższał.
Ale może jednak zacznijmy od części najważniejszej. "Śleboda" jest taka, jaką wyobrażają ją sobie wielbiciele zespołu kojarzący z nim jakieś rockowo góralskie piosenki typu "Bo jo cie kochom" czy "Czerwone gorole". Przeraża mnie taka wizja De Press, ponieważ znam twórczość Andrzeja Dziubka z całkiem innej strony, której akcenty można poznać także wysłuchawszy dokładnie niektórych wcześniejszych płyt tego zespołu. Pamiętacie płytę "Block to block", na której gwoli ścisłości znalazł się jeden z wyżej wymienionych hitów? Ile tam było piosenek o zabarwieniu góralskim? Zespół jeszcze za dawnych czasów nagrywał płyty w Norwegii i wszystkim niedoinformowanym donoszę, że nie były to płyty góralskie...
Oczywiście szanuję nowe wcielenie De Pressu, które trwa już dobry kawałek czasu. Prawdę mówiąc bardzo mi się ono podoba. Jedyne co mnie denerwuje to to, że znajdują się tacy "znawcy" zespołu, którzy krzywią się, kiedy słyszą inne granie i inne śpiewanie niż góralkie w wykonaniu Dziubka i spółki. Gdy mówią, że to do De Pressu nie pasuje (pewnie kojarzą sobie go z Golcami albo Brathankami), odsyłam ich do wczesnych jego płyt. Gdy mówią, że nie pasuje do Dziubka, odsyłam do płyty solowej oraz nagrań zespołu Holy Toy.
A co w nowym wcieleniu słychać? Wszystko w normie. Ładnie, sprawnie i na temat. Czasem pojawiają się jakieś wstawki, które zdecydowanie spodobałyby się nawet tym najgrzeczniejszym i najbardziej ułożonym zwolennikom Golców czy Brathanków... Nawet myślę, że często. Wątpię jednak szczerze w oszałamiającą karierę tej płyty. Dlaczego? Bo mimo wszystko nie jest ona zrobiona pod publikę. Jest ostrzejsza - przesterowane gitary słychać praktycznie cały czas, a nie tylko w niektórych momentach - i nie tak przebojowa (po prostu nieco wolniejsza i taka jakby trochę rozmyta na pierwszy rzut ucha). Po paru przesłuchaniach udało mi się odkryć siłę tych piosenek i ich wartość. nie wiem czy zwykli słuchacze radia będą mieli aż tyle cierpliwości, tym bardziej że piosenki te zbyt często pojawiać się w radiu nie będą.
Jeśli o teksty chodzi, Dziubek jak zwykle sięgapo klasyków. Najwięcej miejsca poświęcił wierszom Kazimierza Przerwy-Tetmajera. To ładne z jego strony. Na dołączonym singlu znalazły się także cztery teksty norweskiego poety T. Jonssona (dwa przetłumaczone na język polski), który pisał w języku "nynorsk". W jakim języku Dziubek jeszcze nie śpiewał - aż chce się zapytać.
Oprócz tych grzecznych motywów, których jest w sumie najwięcej, pojawiają się różne psychodeliczne odjazdy, szczególnie w piosenkach z singla. Płytę więc śmiało polecam, ale tym, którzy mają umysły otwarte (czyli czytelnikom Tajniaka, bo to muzyka mimo pewnch pozorów podziemna, tak jak i Tajniak). Polecam im całą twórczość zespołu i Andrzeja Dziubka. Nie jest ona komercyjna i pewnie dlatego wydaje ją w Polsce niewielka wytwórnia Music Corner. Ale może komuś się spodoba. Kiedyś słuchali tego prawie tylko punkowcy, więc wcale się nie obrażę, jeśli i teraz nie będą się tym zachwycać wszyscy.

szaman falarek


poprzednia strona spis treści następna strona