Strona naszego Pisma
grudzień 2000
Podziemne Pismo Tajniak przy Tajniak SA
str.

odczucia
poprzednia strona spis treści następna strona
trzy płyty Homo Twist


Tak się złożyło ostatnimi czasy, że Maciej Maleńczuk ogłosił rozwiązanie Homo Twist. Być może pojawi się jeszcze płyta koncertowa podsumowująca działalność zespołu. Na razie jednak zostały nam trzy płyty studyjne, o których można sobie po krótce powiedzieć. Można też ich posłuchać, ale to już inna historia. Jeśli kogoś to interesuje, każda z niżej wymienionych pozycji była nagruwana w innym składzie, ale za to wydawcą wszystkich był Music Corner.

Płyta pierwsza - "Cały ten seks" - nagrana została w składzie: Maciej Maleńczuk (gitara, śpiew), Miarka Koval (bas) i Grzegorz Schneider (perkusja). Mówi się w pewnych kręgach, że jest to raczej solowa płyta Maleńczuka zagrana po prostu z towarzyszeniem dwóch muzyków. To oczywiście tylko takie sobie mówienie, ale przyznać trzeba, że ta akurat płyta jest stylistycznie najbardziej zbliżona do tego, co Maciej zwykł robić sam siedząc sobie na ulicy i brzdękając. Piosenki są tu bardzo ładne. Maleńczuk śpiewa pięknie. Solówki są śliczne. Słuchacze późniejszych płyt Homo Twistu często nie byli świadomi, a potem pełni zaskoczenia okazywali się być, kiedy dowiadywali się, że zespół naprawdę nagrał tak piękną płytę. W słowach wyśpiewywanych przez Macieja przewijają się narkotyczne wątki. Pojawia się też ulica, akcent krakowski, słowno-muzycznie wspomniana jest nawet góralszczyzna. No i ten wszechogarniający smutek...

Płyta druga - "Homo Twist" - przez dziennikarzy i wielu zwyczajnych słuchaczy uważana za najlepszą . Skład: Maleńczuk (głos, gitara), Franz Dreadhunter (bas), Artur Hajdasz (bębny). Jest najdłuższa i najbardziej konkretna. Muzyka zagrana ostro i zdecydowanie, a do tego trzeba przyznać, że goście zaproszeni do nagrania spisali się wyśmienicie. Mamy tu Wojciecha Waglewskiego, Pudla z Gwadelupy, Rafała Kwaśniewskiego, którzy zagrali wspaniałe solówki. Czasem pojawia się żeński chórek, a w jednym z utworów jeden pan gra na kongach. Podobnie jak przy poprzedniej płycie nie jestem w stanie wymienić najlepszego utworu albo chociaż kilku takich, bo musiałbym wypisać wszystkie tytuły. W porównaniu jednak z poprzednim wydawnictwem, piosenki tutaj grane nie są tak bradzo podobne do swych akustyczno-ulicznych odpowiedników. W tekstach pojawiły się tłumaczenia Maleńczukowe wierszy Emily Dickinson - sprawa ciekawa.

Płyta trzecia - "Moniti Revan". Choć nie namieszała już tak bardzo jak poprzedniczka, wcale nie jest gorsza. Znowu jest ostro i może nawet jeszcze bardziej wszsytko zakręcone. Maleńczuk znowu powrócił tutaj do swojego wymyslonego języka, którego być może, w przeciwieństwie do Tolkiena, sam nie rozumie. Znowu natrafiamy na tekst z Emily Dickinson (Spider), ale oto pojawił się ktoś jeszcze - C.K. Norwid. "Bema pamięci żałobny rapsod" zagrany tu do melodii Czesława Niemena jest chyba gwoździem programu. Niesamowity, pompatyczny i wpsaniały. Mi osobiście podobają się też fragmenty w stylu takiego gitarowo-psychicznego grania jak na przykład w piosence "Norwid" (część tekstu z wiersza "Moja piosnka I"). Skład różni się od tego, który nagrywał płytę poprzednią, basistą. Franza Dreadhuntera zastąpił Olaf Deriglasoff (taka sama rotacja odbyła się wtedy także w Püdelsach, więc nadal cały skład Homo Twist grał w tym zespole). No i tym razem nie grają goście. Zespół radzi sobie sam i wychodzi mu to przednio. Płyta nie jest jednak już tak upakowana, jak "Homo Twist", dlatego może nie odniosła takiego sukcesu, jak poprzedniczka. Uważam jednak, że jest równie dobra. Wszystkie trzy są perfekcyjne, że posłużę się słownictwem używanym ostatnio w radiowej Trójce.

szaman falarek


poprzednia strona spis treści następna strona