WOJNA IRCOWA - walka na słowa
czyli słów kilka o opowiadaniu "TUPET"
Opowiadanie poprzedzone jest oświadczeniem (niewiadomego pochodzenia), którego celem
jest przekonanie potencjalnego czytelnika, że postacie pojawiające się w kolejnych
odsłonach, nie mają w zasadzie człowieczych odpowiedników w tzw. świecie realnym, a są
jedynie - jeśli dobrze to rozumiem - emanacją pierwotnych bytów ikonosfery (copyright
by ZK). Jakaś bliżej nieokreślona instancja wyraźnie daje nam do zrozumienia, że
Fryderyk Kowalski-Nowak, mieniący się "buaznem-autorem" jest jednakowoż fikcjonalną
kreacją, uczynioną przez ośrodek decyzyjny pozostający w jakże wygodnej konspiracji.
Odmieniana zatem przez wszystkie przypadki gramatyczne i logiczne "śmierć autora",
wałkowana na okrągło na postmodernistycznych salonach piękności "dekonstrukcja
podmiotu" okazuje się pozorna, albo też pozorowana. Wypada zatem mówić o ucieczce,
dezercji, kamuflażu czy innym rodzaju wycofywania się podmiotu autorskiego, co może być
reakcją obronną organizmu, chwilowym grymasem wywołanym co bardziej efektownymi
popisami literackimi Jacka Derridy, albo czynem motywowanym nieśmiałością i jakże
ludzkim pragnieniem anonimowości bądź pseudonimowości. Ale żeby zaraz śmierć autora...
Niedoczekanie wasze!
Pierwsze rozdziały opowiadania szkatułkowego "Tupet" wprowadzają w zagmatwaną
problematykę utworu oraz są kluczowe dla zrozumienia o co chodzi, który to wyczyn nie
do końca był moim udziałem, ale - jak mawiał Poncjusz Piłat- com zrozumiał, napisałem.
Przewodnim wątkiem jest zatarg, do jakiego doszło pomiędzy niejakim Falarkiem a
nijakim Gobmanem, który reprezentuje znienawidzone przez Falarka środowisko operatorów
kanałów IRCowych (np.#trojka, #lp3), gdyż wydarzenia o których mowa w opowiadaniu
dzieją się po części w wirtualnym świecie zaawansowanych technologii. Dlatego ci,
którzy jak ja trochę odstają od naszych internetowych awangardzistów mogą mieć niejakie
trudności z tzw. kumacją niektórych partii utworu. Nie należy się jednak zrażać, ale
śmiało brnąć naprzód, gdzie czeka atrakcji moc nawet dla lamerskiego plemienia dostępna.
Władza operarorów jest władzą dyktatorską, w takim znaczeniu jak ją rozumiał Platon w
końcówce ks.VIII "Państwa" (polecam w soczystym tłumaczeniu W.Witwickiego!). Poza tym
wypada przytoczyć słowa pieśni śpiewanej przez Leszka Millera z zespołem
Alians: "władza deprawuje zawsze i wszędzie".
Operator Gobman zarzuca intruzowi Falarkowi ambicje polityczne, chęć zasiadania w
nadzorczej, kanałowej radzie operatorskiej, z którym to urzędem wiążą się rozmaite
profity, jak np. prawo do zakupu ulgowego karnetu na basen przy ul. Myśliwieckiej,
możliwość zaszczekania do mikrofonu tak, że cała Polska usłyszy jak fajny jest kanał.
Falarek natomiast "wiedziony swym cynicznym instynktem i wrodzoną chęcią prowokacji"
wykonuje krecią robotę w kanale, jest piątą kolumną na tyłach wroga, organizuje
opozycję, przygotowuje powstanie mas ircującego ludu przeciwko tyranii operatorów.
Dlatego zirytowany Gobman obrzuca Falarka coraz mniej wyszykanymi epitetami, które na
domiar złego przeciw niemu samemu obracać się poczynają dowodząc ponad wszelką
wątpliwość, że operator Gobman jest typem wyjątkowo upośledzonym językowo, a zasad
dyskusji uczył się podczas osiedlowych pyskówek.
Gobman reprezentuje wulgarny ordnung i w krainie "odszczepieńców, anarchistów i
banitów" zachowuje się jak przysłowiowy słoń w składze porcelany; jest na wpół
obłąkanym, bezczelnym intruzem, który myśli, że wszelkie rejony człowieczej aktywności
jednakowymi prawami rządzone być mogą, a każdy zorientowany cokolwiek w teorii prawa
wie, że tak nie jest. Doświadczanie na sobie działań pewnego gatunku ludzi jest przykrą
koniecznością. Gobman należy do tego gatunku, a oprócz niego m.in. panie sekretarki z
Sekretariatlandu, które wiedzą najlepiej i wymagają pokory; ambitni portierzy i inni
odźwierni z poczuciem misji, ochroniarze na koncertach itp. Wiadomo o jaki gatunek
chodzi. Każdy z pewnością niejeden raz odczuł na sobie potęgę tych sekt, które ponoć
powołane zostały po to, by to i owo ułatwiać ludności oraz bezpieczeństwo jej zapewniać.
Nie wiem jak to było z sektą operatorów ircowych i co mają zapisane w statucie, ale
podejrzewam, że równie szlachetne cele im przyświecały. Praktyka ircowników dowodzi, że
najoględniej mówiąc - różnie to bywa.
Falarek to osobnik aspołeczny, którego cechuje autoironia i dystans, ale nie są mu obce
przypływy tzw.szewskiej pasji i zapędy destrukcyjne, których łupem pada ostatecznie
kanał (jeśli dobrze zrozumiałem). Działa ponoć w słusznej sprawie, ale nie obce jest mu
też coś, co z braku lepszej nazwy nazwę łobuzerstwem sieciowym. Przynajmniej takie
odnoszę wrażenie. Poznajemy Falarka podczas wielce inspirującej wymiany poglądów miedzy
nim a Gobmanem, o czym napisano już wiele. Pozostaje poruszyć jeszcze inne wątki tego
szkatułkowego opowiadania, choć zdawać sobie niechybnie sprawę należy z zasadniczego
faktu sprowadzającego się do jakże przykrego stwierdzenia, iż nie sposób wyczerpać w
tak skromnym tekście rozległej problematyki omawianego utworu.
Pozostaje pewną zagadką tajemnicze pokrewieństwo Falarka i Felka, którego przeciekawe
przygody wypełniają pokaźną część "Tupetu". Czytelnik ma też sposobność śledzenia
wielce zawikłanych losów Waldemara Szubienicy oraz innych, epizodycznych w zasadzie,
postaci.
Innego rodzaju postaciami są Fleischman, dr Oldman, dr Głowacki. Biorą oni
korespondencyjnie udzał w dyskusji na temat bezczelności i innych ważnych zjawisk z
pogranicza parapsychologii. Ich głosy unaoczniają charakterystyczną cechę opowiadania,
jaką jest jego dialogiczność, oczywiście taka, o jakiej pisał Michaił Bachtin i Julia
Kristeva. Czytelnik zdaje sobie szybko sprawę, że walka o głos jest walką o byt, a
słowa są bronią i mogą ranić (por.Cz.Niemen: "...zdarza się, że ktoś słowem złym
zabija, jak nożem" ; Alians: "...gesty są niebezpieczne, słowa mogą zabić").
Felka spotkały różne przykrości i nic dziwnego, że wywołały w nim pragnienie
jakiegokolwiek, brutalnego nawet, odwetu. Co zrobił? Zapraszam do lektury.
Podobno można zło dobrem zwyciężać, ale wiele gorzkiej prawdy kryje się niestety w
stwierdzeniu, że niewątpliwe moralnie sposoby działania nie są skuteczne, zaś moralnie
wątpliwe mają nieporównanie wyższy wskaźnik skuteczności.
I tym pesymistycznym akcentem zakończę. Strzeżcie się tupetu, felernej bezczelności i
innych złośliwych przypadłości.
KrzysztoF FiołeK.
od redakcji:
Opowiadanie Tupet autorstwa buazna Fryderyka Kowalskiego-Nowaka opublikowaliśmy w pierwszym numerze Tajniaka, który jest dostępny w naszym archiwum. Przy okazji redaktor naczelny Tajniaka Szaman Falarek pragnie zaznaczyć, że z jedną z głównych postaci opowiadania nie ma nic wspólnego oprócz podobnej nazwy.
|