Strona naszego Pisma
grudzień 2000
Podziemne Pismo Tajniak przy Tajniak SA
str.

poezja
poprzednia strona spis treści następna strona
Zwier(s)zanie się



Głos twój bardzo jest
Mnie coraz mniej
Kiedy słyszeć cię
Widzieć nie ma
Słuchawka parzy

Głos twój kroplami
wsącza się w uszy
To kapanie ze ściętych
Stożków nieroztapialnego
Chłodu milczenia

Ciśnienie wody w słuchawkach
Wypiera powietrze
które kiedyś wdychaliśmy
Muzyką

Głos twój najboleśniejszy
Odłamek ciszy
Wysterylizowanej
W naczyniu próżniowym radia
Otwiera mi lewy bok zawsze
Z chirurgiczną precyzją

Głos twój aureola
Świecy zapalonej
W godzinie mgły
Płoną skrzydła
Nieśmiałej ćmy
Czerwone ze wstydu

Głos twój narkotyk
miękki wypalony
W pościeli skręt
Ramion rozpaczliwie
Tulących poduszkę
Niewielkie pierzaste płuco

Głos twój dobry
Wieczór cudem powstrzymywane
Skradanie się w kierunku
Aparatu telekomunikatywnego

Głos twój ocean
Szumiące fale radiowe
W muszli ucha

Głos twój władza
Poddająca mnie
Torturom przesłuchiwania
Ponowie starych taśm
Na których zarejestrowane
Druciane fale

Głos twój kołysanie
Niebieskookiego stateczku
Na falach etru
Tako chwila utonięcia
W oceanie błędnej
Interpretacji drogi do
Tajemniczych krain
Które naszego dzieciństwa
Częścią

Głos twój podróżowanie
Nocna jazda pociągiem
Gdy muzyka brzmiała
Tak - tak
To sześć godzin powtórzonego
Koncertu za kulisami
Przedziałowej zasłonki

Głos twój jak dobrze
Że jesteś i szkoda
że cię tu nie ma
Tak cię kochać
Że umrzeć ze słuchu

Głos twój pełen
kroków w przód a w tył
Szybko przebyta droga
Za krótko by móc przejść
Z przeznaczenia w znaczenie

Głos twój rozciągnięty
Wypełnia cała kratkę
Przeciąga strunę i zdradza
Tendencję do naciągania

Głos twój rytuał
Okołodwudziestominutowy
Zaklęcia odczytywane
W lustrzastym piśmie snu
Faza R.E.M. R.B. FM
Ruchy gałek ocznych
Nieświadomie kodujące
Magiczne słowa

Głos twój wyciemniony
Bo ustom niewidzącym
Łatwiej mówić
Gdy na nie kolej

Głos twój wodospad
Kaskada włosów
Na poduszcze i drobne
Warkoczyki zakończone
Sprzączkami oliwek
One wypływają
Z bezimiennego źródła

Głos twój prognoza
Pogody zapowiadająca
Atmosferyczne opadanie
Słuchawki telefonicznej
Zawieszonej na temblaku
W pobliżu mokrego ucha
Gdy cię słyszę - topnieję

Głos twó symbol
Tak mało wiem o smierci
Że z drżenia jej zimnych rąk
Rodzi się spierzchnięty motyl

Głos twój piszę
Przełykam litery przez
Pręty papieru w kratkę
To moje prywatne więzienie

Głos twój cierń
Można się pokłuć
O litery napisane
Dłonia ranną i niezborną
Zasnąć z wrzecionem "R"
Wbitym w palec

Głos twój chyba
Zapomniałam
Że składam się
Z zasłuchania
Jak muszla, w której
koncertuje zmierzch
Twojego głosu

Głos twój przyzwyczajenie
Że nie dla mnie
Że uczy mnie pokory

Głos twój pieszczota
Szeptana bezlitośnie
O dwudziestostopniowym
Mrozie kiedy technika
Połamała odtwarzacz
W kolorze zielonym

Głos twój diament
Rzucony w pyle drogi
Obok którego przetoczyłam
Się obłym kamieniem
Na którym budować
Nie można

Głos twój niesamowicie
Że jestem dopiero dziewczyną
Nauczyć muszę się rozróżniania
Program czy idea, fikcja
Czy rzeczywistość
Tak całą mądrością świata
Jest czekać i mieć nadzieję

Głos twój budzi kobietę
Nieprzyzwyczajoną
By szept błądził jej
po szyi

Głos twój jeszcze
Wyżej na szklany
Szczyt
Zasłuchania
Zapatrzenia
Zakochania

Głos twój kamizela
Z kieszeni kradnę
Potajemnie samogłoski
Jeszcze ciepłe
I pachnące tobą
Kólka papierosowego dymu

Głos twój zewszechstronny
W kubistycznej półgodzinie
Uruchomiony wahadłem
Ręki zakończonej
Pokrętłem częstotliwości

Głos twój niedoczekanie
Dnia kiedy oczy twoje -
- moje patrzą razem
Nie budząc ciszy trzepotem powiek
Bo spojrzenia zerwane do lotu
Znaja tylko kierunek

Głos twój pustka
Odwrócona do góry dnem
Filiżanka
Ześlizguje się nerwowo
Po wytartych śladach
Ciepłej szminki

Głos twój dziecko
Podrzucone mi we śnie
Mała przezroczysta
Dziewczynka
Ono i ja - nigdy nie płacze

Głos twój arystokratycznie
Przewiewa oddechem
Błękitne żyłki map
Rozwiesza pajęczyny wspomnień
Zdejmując z map
wyschnięte rzeki

Głos twój przechowywany
W dwóch plastikowych
Pudełkach, wrażliwy na obroty dekodujące
Zamkniętą konstelację
Słów niebieskich

Głos twój zimowy
Zaciska szyję miękko
Czarno i wełniście
Jak przydługi szal z frędzlami
Oderwane pasmo nocy
Zduszonych i pokłutych

Głos twój kamień
Porastający słowami
Zrywam mech i zasuszam
W taśmociągach zielnika
Na wystudiowanych kartkach
W kolorze pionowej zieleni

Głos twój koncerowo
Wśród 2000 osób
Wybijał moje serce z rytmu

Głos twój coraz dalej
Chore z niewyspania dworce
Pociągi w podkutych butach
I czarna kawa w sercu

Głos twój skrapla się
W klepsydrze
I ścieka prosto
W zwężone żyły
Wlewajac się
W wolnobijące serce

Głos twój oddzielnie
W banalnej reklamie
Dźwignia zapadającej
Na chorobę szybkich
kroków - podłogi

Głos twój jeszcze
mglisty z niedospania
Porozklejane pod kołdrą
między dniem a nocą

Głos twój znaczek
Z wyzbytej całości
Niewysłanych listów
Kanceruje różową
kopertę i stempel
Liściem odciśnięty

Głos twój imadło
Trzyma w matrycach
Stłoczone wiersze

Głos twój ja
Narzucam cię na szyję
Niczym zeszłoroczny szalik
Możesz zmienić kolor
Lecz nie powiększaj już
Kłębka nerwów

Głos twój w kolorze
Oliwkowym
Zerwać w rajskim ogrodzie
Z drzewa kamieniem
Owocującego
Kiedy każy ruch
Staje się przyśnieniem
We śnie

Głos twój świątynia
Której West-alka
Składa ofiarę
W postaci nałogu
Codziennie pali jedno
Kadzidło w wersji light

Głos twój dotyk
uśmiechu słuchawki
telefonicznej
I ciepły mój grymas
W twoich rękach

Głos twój geograficznie
Najbardziej oddalony
W kierunku południowo-zachodnim
Przylądek złudnej nadziei
Stateczki moich słów
Rozbijają się o skaliste brzegi
Zdystansowanego lądu
Szykuję kolejną wyprawę

Głos twój rzeczą
małą niebieską przyobiecaną
Czekam na dotrzymanie
Na skupienie sygnału
w gnieździe Vegi

Głos twój katamaran
Przepływający posród
Krążowników muzycznych
Przełamując fale
A w brakującej godzinie
Rozczesując spienione
Grzywki płyt kompaktowych

Głos twój wybacz
Że cię cytuję
Ale nigdy ci nie pokażę
Że głos twój

Głos twój w oprawkach
Nie wiedział nieznajomy
Na przystanku, że jego
Okulary mówią
On je tylko niedbale
Poprawiał

Głos twój czekoladowy
Rozsmakowuję bardziej
Z każdym łakomym gestem
Gdy sięgam zgłodniała po...
Tak właściwie wybieram
Tylko rodzynki

Głos twój do poduszki
Co noc szepcze zaklęcia
Aby sny moje były wolne
od myśli i słów bardzo
Wielkich jak rzecczy najprostsze

Głos twój przedrukowany
Na zaproszeniu do kina
Ściskanym w ręku i wyniesionym
Wraz z trzema pudełkami
Czarnych półbutów
Pasujących bez przymierzania

Głos twój szczękaniem
Nożyc, które ostrzygły
mnie z przeszłości
Szczotki, która zagarnęła
Każdy włos wspomnienia
Kosza, w którym spoczęła
Cała moja splątana
Miłość do ciebie

Głos twój przytrzaśnięty
Drzwiami oddzielił na
Zawsze dwa radia
Przecięte w pół życzenia
Dobrej nocy
MARNA


poprzednia strona spis treści następna strona