Strona naszego Pisma
listopad 2000
Podziemne Pismo Tajniak przy Tajniak SA
str.

odczucia
poprzednia strona spis treści następna strona
Soul Side Story - Armia


Ukazał się dwupłytowy album Armii "Soul Side Story". Jest to płyta koncertowa, więc nie ma na niej wiele nowego. Koncertówki zwykłem porównywać zawsze z płytami studyjnymi i zastanawiać się po co właściwie zostały one wydane. Czy "Soul Side Story" wnosi coś nowego, czy jest tylko składanką "the best of" w wersji koncertowej czyli ubarwionej w niedociągnięcia brzmieniowo-techniczne? Myślę, że pod tym względem nie jest może rewelacyjnie, ale nie jest też źle. Mam na myśli to, że na tle poprzednich wydawnictw "Soul Side Story" nie odstaje ani w jedną, ani w drugą stronę. Wszystko w normie. Można by jeszcze porównać tę płytkę z wydanym w 1992 roku, także koncertowym, "Exodusem". No coż, tutaj brzmienie jest o wiele lepsze. Gitary, bębny, wokal - to wszystko naprawdę słychać wyraźnie, nic się nie zlewa, nic niczego nie zagłusza. Jednak kiedy słuchałem płyty przez słuchawki, trochę mi to nie odpowiadało, że obie gitary słyszałem osobno. Właściwie to pod tym względem wolę "Exodus" - jest tylko jedna gitara, która nie musi prowadzić dialogów z drugą, dzięki czemu zapełnia całą przestrzeń (tylko to tragiczne brzmienie...)
Piosenki, które znalazły się na "Soul Side Story" wybrali w głównej mierze sami słuchacze. Na początku tego roku mogli bowiem zagłosować na dziesięć swoich ulubionych piosenek. Oprócz tego zespół dołożył kilka swoich ulubionych i uzbierało się tego dwadzieścia dziewięć. Szkoda, że na okładce pierwszej części są one źle opisane.
Co wnosi ta płyta... Jeśli chodzi o kwestie formalne, to połowę stanowią piosenki najnowsze - z "Ducha" i "Drogi". Dlatego płyta różni się od "Exodusu" nie tylko brzmieniem. No i są to jednak całkiem inne koncerty z powodu innego składu. Jest to więc dobry dokument po prostu. Brakuje mi na tej płycie prawie każdej piosenki z armiowego repertuaru, której tu nie ma. To dlatego, że one wszystkie są wspaniałe. Ale moim zdaniem to dobrze, że generalnie właśnie te piosenki na płycie się znalazły. Z "Exodusem" można sobie porównać blok jeżeli-trzy bajki-niezwyciężony. Zdecydowanie wolę wersję z Brylewskim.
Właśnie, jeżeli już jestem przy Brylewskim, zaznaczę jeszcze, że piosenki stare grane teraz na nowo, są niby takie same, ale jednak nie całkiem. Popkorn po prostu gra na gitarze inaczej, bo jest muzykiem metalowym - tego się nie da przeskoczyć. Zresztą teraz gitarzystów metalowych mamy tu dwóch, więc co z tego, że oni grają "Jeżeli", skoro riff jest jakiś taki inny. Denerwuje mnie obecność solówki w "Aguirre". Wcześniej jej nie było i tak miało zostać. Wiem, to kwestia gustu...
Ale nie ma co narzekać. Płyta jest świetna, muzycy spisali się wspaniale pod wględem technicznym i "energetycznym". Na ogromny plus zasługują skrzypce, które gdzieś tam się pojawiają (szkoda tylko, że tak rzadko!!!). Czasem, w wersjach "akustycznych", przypominają klimat pieśni zespołu ANKH. Bardzo mi się podoba "Moja stodoła".
Co do kwestii wydawniczych, to muszę przyznać, że jak zwykle cudne są okładki. Kilka fajnych zdjęć i odjechane teksty (podziękowania, pozdrowienia, skład zespołu i różne dziwne wstawki) tworzą niezły klimat. Nie trzeba jarać, żeby się najarać. Wystarczy popatrzeć i poczytać. Oczywiście wszyscy zainteresowani wiedzą, że najlepiej iść na koncert Armii...
Mimo tych paru narzekań, które powyżej popełniłem, uważam "Soul Side Story" za jedną z najwspanialszych płyt w dziejach ludzkości. A czy polecam ją każdemu? Nie, bo po co...

szaman falarek
poprzednia strona spis treści następna strona
www.reporter.pl Tajniak ON LINE