poprzednia strona spis treści następna strona
- 30 -

Certhia

Natura i cywilizacja a czlowiek

"Do lasu idę bo przytomnie pragnę żyć (...)" - powiedział wybitny angielski poeta i prozaik - Henry David Thoreau. Czy zatem, aby godnie i prawdziwie żyć, musimy porzucić wszelką, szeroko rozumianą cywilizację?
Czy powrót do natury jest dla człowieka jedyną drogą, prowadzącą do szczęścia i pełnego spełnienia?
Thoreau w dziele pt. "Walden - czyli życie w lesie" wyraźnie tłumaczy czytelnikowi, że najlepszym wyjściem dla istoty ludzkiej jest powrót do swojej "matki" - Natury. Jednocześnie zauważa zagrożenia jakie niesie całkowite oddanie się przyrodzie. Na własnym przykładzie odczuwa jak silna jest, drzemiąca w człowieku, jego druga, dzika natura. Poddaje się jej, szczególnie wtedy, kiedy po długim okresie pożywiania się wyłącznie runem leśnym, poluje na jakąkolwiek zwierzynę i pożera ją surową. Zdecydowanie dalej sięgającym zachowaniem, charakteryzującym powrot do pierwotnego instynktu, odznacza się jeden z głównych bohaterów powieści Josepha Conrada - "Jądro ciemności". Walter Kurtz przebywa w tropikalnej puszczy, z dala od jakichkolwiek wytworów cywilizacji. W otoczeniu egzotycznej głuszy, poznawszy tubylców, tworzy iluzoryczną grę ze światem i samym sobą. Oddaje się we władanie prymitywnym odruchom. Jedynym jego pragnieniem jest zaspokajanie własnych potrzeb i żądz. Odkrywa najciemniejsze zakamarki swojej duszy jednocześnie spadając na same dno ludzkiej niegodziwości. Nie liczy się z niczym, odrzuca wszystkie zasady. Jest dla siebie jedynym punktem odniesienia. Cechuje go własna etyka czy raczej jej brak. W jego zachowaniu widać szaleństwo ale także ogromną pasję i zacięcie do tego, co robi.
Wspaniałą kreację, doskonale odzwierciedlającą opis tej postaci stworzył Marlon Brando w ekranizacji Francisa Forda Coppoli pt. "Czas Apokalipsy". Kurtz w jego wykonaniu poraża realnością. Pała żądzą krwi, obsesyjnie myśli o zabijaniu i o śmierci. Dzikie tańce, specyficzna muzyka oraz gra światłem i kolorem dodatkowo podsyca atmosferę grozy i przerażenia.
Jednocześnie przez kilka chwil wydaje się, jakby sam bohater zdawał sobie sprawę z tego, co się z nim stało. W momencie śmierci, ostatnie słowa jakie wypowiada, to przebłysk świadomości wyrażającej strach z powodu tego, kim się stał.
Czy zatem obcowanie z pierwotną, niczym nie skażoną naturą musi obudzić w człowieku jego najstraszniejsze pragnienia?
Czy poprzez zżycie się z przyrodą budzą się w nas zwierzęce instynkty, wcześniej głęboko uśpione?
Bohaterem odzwierciedlającym postawę zachowawczą wobec natury jest kolejna postać z "Jądra ciemności" - Marlow, wyruszający do tropikalnej Afryki, by odnaleźć tajemniczego Kurtza. Przemierza bezmiar puszczy, w której także i on nie może ustrzec się przed tajemniczą siłą natury. Początkowo patrzy na wszystko z góry. Z biegiem wydarzeń, otaczające obrazy, zaczynają napawać go obrzydzeniem. Jest przerażony, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, iż prawie wcale nie różni się od "nieucywilizowanych czarnych". Kiedy odnajduje Kurtza, nie daje wciągnąć się jego grę. Dzięki swojemu pragmatyzmowi udaje mu się uciec przez niszczycielską potęgą szaleństwa, którą Kurtz omamił tubylców. Jednocześnie po tym wydarzeniu zachodzą w nim głębokie przemiany. Nigdy nie będzie już w stanie spojrzeć na świat tak, jak widział go przed wyjazdem do Afryki. Marlow wie, że sam był o krok od przekroczenia granicy między normalnością a szaleństwem i to zmieniło go na zawsze.
Czy z kolei odrzucenie wszelkich dóbr materialnych, wyzbycie się konformistycznego podejścia do życia i obcowanie wyłącznie z przyrodą prowadzi człowieka do obłędu?
Czy też właśnie dzięki wyzwoleniu się z potrzeby posiadania, mamy szansę żyć prawdziwie?
Thoreau uważa za całkowicie zbędny wszelki luksus oraz za błędne i niepotrzebne - poddawanie się wygodzie życiowej. W swojej powieści argumentował: "(…)starożytni filozofowie w Chinach, Indii, Grecji czy Persji tworzyli klasę tak biedną, że nie było biedniejszej, ale i też bogatszej, jeśli idzie o bogactwo duchowe".
Jedynie człowiek, który wyzbędzie się rzeczy materialnych i będzie dbał wyłącznie o zaspokajanie potrzeb duchowych zachowując przy tym czystość, ma szansę stać się "prawdziwie" mądrym. Kiedy dając wyraz swoim przekonaniom, Thoreau zamieszkał w lesie, stwierdził iż: "(...)nagle okazało się, że jestem sąsiadem ptaków; nie dlatego, że jednego z nich uwięziłem, ale dlatego, że w ich sąsiedztwie siebie zamknąłem w klatce"
Podziwiał piękno przyrody, jej zmienność, ciągłe stawanie się. Głosił, że tylko poprzez całkowite oddanie się naturze można być bliżej wszechświata i rozkoszować się niebiańskimi zakątkami "matki ziemi". Zachęcał do prostego życia pozbawionego hałasu i niepokoju. Każda, nawet ta najzwyklejsza czynność, jak kąpiel w stawie czy zbieranie jagód, którą wykonywał dla czystej przyjemności a nie dla zysku, napawała go niezmierzoną radością. Opisywał nieprzebrane bogactwo przyrody przejawiające się w niebiańskim śpiewie ptaków czy bajecznej palecie kolorów, którą malowane były napotkane na jego drodze kwiaty. Chwalił świt jako porę geniuszy, w której rodzi się poezja serca - poezja duszy, którą porównywał z opiewającą sławę trąbką, z boskimi dźwiękami liry Marsjasza.
Thoreau w każdym fragmencie powieści podkreślał, iż nieuchronnym przeznaczeniem każdego człowieka jest powrót do natury. Twierdził, że nieistotne jest czy potrzeba ta ujawni się w okresie dojrzewania, w zmęczeniu dotychczasowym środowiskiem czy też tuż przed śmiercią. Ważna jest sama chęć powrotu na łono przyrody, potrzeba cofnięcia się do naszej pierwotnej natury. Pragnienie takie najlepiej obrazuje podmiot liryczny w wierszu Bolesława Leśmiana pt. "Topielec":

"W zwiewnych nurtach kostrzewy, na leśnej polanie, 
Gdzie się las upodobnia łące niespodzianie,
Leżą zwłoki wędrowca, zbędne sobie zwłoki. 
Przewędrował świat cały z obłoków w obłoki, 
Aż nagle w niecierpliwej zapragnął żałobie 
Zwiedzić duchem na przełaj zieleń samą w sobie (...)"

Leśmian w swojej poezji także podkreśla znaczenie natury w odniesieniu do człowieka. Natura nas przyzywa i nawet jeśli zwiedzilibyśmy świat wzdłuż i wszerz, pragnienie powrotu do domu, którym jest niczym nie zmącona przyroda, zawsze będzie silniejsze od naszych postanowień i od nas samych. Żyjąc w natłoku spraw, pogoni za tym, co wydaje się nam najważniejsze, gubimy gdzieś radość płynącą z wykonywania prostych czynności. Nie mamy czasu podziwiać "cudów" jakie zsyła nam natura. W pewnym momencie zaczyna brakować nam beztroskiego wpatrywania się w niebo, wędrowania po lesie w poszukiwaniu niespotykanych okazów kwiatów czy też wdychania naprawdę czystego i świeżego powietrza. Człowiek dochodzi do momentu, w którym oddałby wszystko, aby choć na chwilę znaleźć się głęboko w puszczy z dala od cywilizacji. A kiedy już się w niej znajdzie :

"Wówczas demon zieleni wszechleśnym powiewem 
Ogarnął go, gdy w drodze przystanął pod drzewem, 
I wabił nieustannych rozkwitów pośpiechem,
I nęcił ust zdyszanych tajemnym bezśmiechem, 
I czarował zniszczotą wonnych niedowcieleń,
I kusił coraz głębiej - w tę zieleń, w tę zieleń! 
A on biegł wybrzeżami coraz innych światów, 
Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów, 
Aż zabrnął w takich jagód rozdzwonione dzbany. 
W taką zamrocz paproci, w takich cisz kurhany, 
W taki bezświat zarośli, w taki bez brzask głuchy, 
 W takich szumów ostatnie kędyś zawieruchy,
Że leży oto martwy w stu wiosen bezdeni, 
Cienisty, jak bór w borze - topielec zieleni."

Człowiek tak bardzo spragniony powrotu do korzeni, na łono "matki ziemi", kiedy w końcu się na niej znajdzie, rzuca się w nią z szeroko otwartymi ramionami, zatapiając się jak najgłębiej tylko zdoła. Nie myśli o przeżytym przez niego cierpieniu ani bólu jaki zadał innym osobom. Nie absorbują go żadne z wynalazków cywilizacji. Jest całkowicie sam wśród niezmierzonej zieleni. Zapomina o przyziemnych sprawach, o kłopotach i problemach, aby poświęcić się całkowicie doznaniom, które wręcz bombardują wszystkie jego zmysły. Ogląda niewysłowione piękno, którego na żaden sposób nie da się opisać. Szeroko rozszerzonymi nozdrzami głęboko wdycha słodki zapach zieleni. Jego oczy nie nadążają z podziwianiem soczystych kolorów liści, wyobraźnia podsuwa coraz to inne stwory utworzone z białych, wolno sunących po nieboskłonie obłoków. Porusza się cichutko aby nie zagłuszyć naturalnego biegu przyrody. Z radością chłonie bogactwa jakie daje mu las. Jednocześnie przeżycia te wywołują w nim poczucie niezrozumiałej melancholii, niesprecyzowanej tęsknoty. Pragnie zostawić sobie i najbliższej mu osobie jakieś wspomnienie tego szczęścia. Topielec zanurza się w naturę. Ginie w niej i rodzi się na nowo, aby ponownie umrzeć i pozostawić po sobie chociaż najmniejszy ślad swego istnienia, jak bohater wiersza Edwarda Stachury pt. "Jesień".

"Zanurzać zanurzać się
w ogrody rudej jesieni
i liście kolejno
jakby godziny istnienia
Chodzić od drzewa do drzewa
od bólu i znowu do bólu 
cichutko krokiem cierpienia 
by wiatru nie zbudzić ze snu 
I liście zrywać bez żalu
z uśmiechem ciepłym i smutnym 
a mały listek ostatni
zostawić komuś i umrzeć"

Czy natura jest wybawieniem czy przekleństwem człowieka? Czy tylko przez nią spełniamy się czy też wręcz przeciwnie? Dzięki niej ujawniamy najciemniejsze zakątki naszej duszy, naszej zwierzęcej natury? Czy powinniśmy cieszyć się rozwojem cywilizacji i techniki, korzystać z niej i zapomnieć o przyrodzie? Czy może powinniśmy pójść za słowami poety, który mówi:

"Do lasu idę
bo przytomnie pragnę żyć
Smakować życia sok
wysysać z kości szpik
Co nie jest życiem
wykorzeniam
by kiedyś martwym
nie umierać"

Certhia



poprzednia strona spis treści następna strona