poprzednia strona spis treści następna strona
- 20 -

AJK

Miód na serce, a na duszę faworki

czyli

Elegia o leczeniu zbolałej duszy przy pomocy zabiegów cukierniczych, albowiem wzorem panny Poulain stwierdzamy, że na kłopoty najlepiej sobie coś słodkiego upichcić.


Kiedy zły szef Cię dręczy i inne potworki,
Gdy w pracy, na ulicy codzienne horrorki
Kiedy męczą Cię stale z Sodomką Gomorki....
Nie popadaj w depresję - wypiekaj faworki

Kiedy złości za dużo, jak na Twój dobry gust,
"Gdy żal biodra opływa oraz wypełnia biust"
Kiedy słowa plugawe ciurkiem płyną Ci z ust....
Nie narzekaj, nie kwękaj, ale wypiekaj chrust.

Kiedy oko wam lata i lata wam grdyka -
ubierajcie czym prędzej czapkę cukiernika.
Nie żart jest to wcale ani blaga, albowiem
jak się to wiąże z sobą za chwilę opowiem.

Pytam: macie już wszystkie składniki zebrane?
Trochę masła i cukier*, wanilię, śmietanę?
alkohol** (jak w "Kuchni" jest "Polskiej" - spirytus)
i mąkę*** oraz proszek, by fawor nam wyrósł?

I jeszcze kilka jajek. Już macie? A zatem,
czas nam zmierzyć się z ciastem. I z naszym tematem:
"Cóż nam robić, gdy humor ponury nas złapie?"
Gotowi... Więc "do biegu"... Czas zacząć terapię!

Weźmy zatem trzy łyżki gęściutkiej śmietany,
oraz mąkę, spirytus... Mieszamy, mieszamy...
Trzy żółtka czas nam wpuścić i soli kawałek,
i proszek, by nam rosło to ciasto na chwałę.

A gdy ciasto już klusek przybiera strukturę -
dajemy upust złości. Niech myśli ponure
strumieniem się potężnym po duszy rozleją.
Że co? Że dusza boli? Lecz oczy się śmieją!!

Zawiadamiam albowiem dziś każdą kobitę,
że ciasto faworkowe powinno być BITE!!
I chłopa też każdego uraczę tą wieścią:
wspaniale Ci urośnie, gdy walniesz je pięścią.

I na tym się (tak w skrócie) terapia zasadza -
nieważne są kłopoty, niegroźna nam władza,
wredny sąsiad, co czasem szyderstwem nas kole...
My te wszystkie problemy dziś mamy na stole.

Pamiętaj zapłakana, zmartwiona niewiasto:
kiedy bijesz i tłamsisz na stole to ciasto
(stolnica też niektórym wciąż jeszcze się zdarzy),
nie ciasto bijesz przecież - lecz wrogów po twarzy.

Od serca zatem! Mocno, z przytupem, przydechem!
Rozliczyć dziś się możesz z teściową i szefem.
Łzy Ci zaraz obeschną, w głos się roześmiejszesz...
Im ktoś jest bardziej wredny - tym mocniej przylejesz.

Pamiętaj więc mężczyzno: z pięści! z łokcia! z byka!
Muskuły szybciej rosną, a problem gdzieś znika.
Kłopoty masz z podwyżką? Z kobietą? Z urlopem?
Kiedy pięści się zmęczą - to posłuż się kopem!

Nieważna jest technika, nieważne metody!
Ty bijesz, bijesz, bijesz... I czujesz się młody.
Znikają już kłopoty z nadwagą z wakacji.
Korzystaj więc, korzystaj z kuchennej reakcji

(kto wie, kiedy znowu tę możliwość mieć będziesz)
i nie przejmuj się wcale, że ciasto jest wszędzie,
bo dzisiaj najważniejsze - się zmierzyć z kłopotem
i ulżyć swojej duszy. A sprzątnie się potem.

Pomyśl tylko - gdy w ciasto uderzysz dokładnie,
może szef twój zakrzyknie... i dysk mu wypadnie...
Kiedy grzmotniesz, złe chwile zrzucając z pamięci -
zakrztusi się obiadem, albo nogę skręci...

Ulżyło? Mnie na pewno... Niektórym nie całkiem?
Najwyższa zatem pora posłużyć się wałkiem.
(w duchowym zaś cierpieniu tu łaczę się z panem,
co poznał był ten przyrząd o czwartej nad ranem

"Pracował" był za długo, się spóźnił niestety...
w progu spotkał się z wałkiem - szabelką kobiety.
Lecz skończę tę dygresję, choć łezki mi kapią
wracamy, by się zająć dzisiejszą terapią).

A więc wałkiem drewnianym, utrudzoną ręką
wałkujemy to ciasto, wałkujemy cienko,
I gdyśmy już gotowi, wtedy właśnie możem
w zwalczaniu swych kłopotów posłużyć się nożem.

Idei humanizmu odrzucając maski
kroimy zbite ciasto na wąziutkie paski****
Myśląc o wrednym szefie w dłoń nam trzeba nóż wziąć
i z uśmiechem perfidnym ciąć... ciąć... ciąć!... ciąć!... ciąć!.. CIĄĆ!!

Kiedy w pracy naprawdę masz brzydką pogodę,
wtedy paski nacinaj, równiutko... przez środek...
Gdy Ci sąsiad dokucza, teściowa coś ględzi,
powoli je nacinaj.. lecz nie do krawędzi!!

Wyobrażamy sobie, jak krojony jęczy...
a my go jeszcze trochę... Niech się drań pomęczy....
Przewijamy go zatem (bo przecież to potwór!),
przeciągając koniuszek przez wycięty otwór.

Adrenalina płynie już z obu nadnerczy,
dyszymy z satysfakcją... a tu tłuszczyk skwierczy.
Rzucamy więc to ciasto, niech się teraz smaży!
Ku pamięci lizusów, matołów, plotkarzy,

kauzyperdów, prezesów, kłamczuchów, przecherów...
A niech ich kolka ściśnie oraz sto cholerów!!
I żeby (w wyobraźni) ich dzieło ukrócić
chwytamy za szpikulec... ciasto trza przewrócić.

Cała złość Ci przechodzi, już nie jesteś wściekły...
Wyjmujemy faworki, by z tłuszczu obciekły.
By terapię zaś naszą uznać za skończoną,
zdobimy cukrem wszystko, wanilią zmieloną.

Syci chwały, zmęczeni wygodnie siadamy,
i efekt swojej pracy ze smakiem zjadamy...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Jeśli chrust nam nie wyszedł? Bez strachu, rodacy!!
Dobijmy jutro szefa, częstując go w pracy...



Didaskalia techniczne:

* - 10 dkg zmielonego
** - 1 łyżka
*** - 20 dkg
**** - 10-15 cm długości

AJK



poprzednia strona spis treści następna strona