poprzednia strona spis treści następna strona
- -

Jolanta Rosa

Zapach

O tej porze okna są zazwyczaj zamknięte. Nie wszystkie, bo są tacy, którym on nie przeszkadza. Idą po prostu spać. A może przyzwyczaili się? Mieszkają tu przecież nie od wczoraj. Ale on, mimo że go nie widać, nie pozwala o sobie zapomnieć.
Niektóre bloki mają ponad trzydzieści lat. Inne nieco mniej. Zależy, który to etap osiedla. Zieleni najwięcej jest na pierwszym i drugim. Trzeci etap - najmłodszy - nie wiedzieć czemu, jest uboższy w drzewa i krzewy. A w tym miejscu rósł niegdyś ogromny sad.
Etapy są trzy, ale tworzą jedną całość - Osiedle Tysiąclecia w Siedlcach. Nazwa znacząca, tak dla historii Polski, jak i dla samych mieszkańców. Pozornie osiedle jak każde inne. Jest jednak coś, co wyróżnia je od pozostałych. To ON. Zapach.
Skąd się wziął? - Różne były wersje - twierdzi Bogdan Dybowski, specjalista do spraw eksploatacji z Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. - Mieszkańcy już od wielu lat zgłaszają nam ten problem. Źródła doszukują się w tym czy innym zakładzie. Niejednokrotnie kwestię zapachu podnoszono na sesjach, zdarzały się ataki na szefa.
Najczęściej pada słowo "Drosed", bo znajduje się w pobliżu osiedla. Inni mówią, że ta nieprzyjemna woń to z oczyszczalni ścieków. Ludzie pamiętają też osławiony tzw. śmierdzący rów. Nadal nic nie wiadomo. Ale jedno jest pewne: zapach pojawia się późnym wieczorem około godziny 22-23. - O, już kilkakrotnie o 11 w nocy odbierałem telefon z informacją, że śmierdzi. - potwierdza Bogdan Dybowski. - Wsiadałem wtedy w samochód i jeździłem po osiedlu. Szukałem. Sam i z szefem. Nie udało nam się jednak zlokalizować źródła tego zapachu.
- Nikt nie został złapany za rękę. - podkreśla Małgorzata Furmaniak, kierownik referatu ochrony środowiska Urzędu Miasta. - Nie raz byłam na miejscu z pracownikami Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. - Owszem, w tamtym roku z zakładu mieszalni pasz "Kargil", dało się wyczuć słodkawy zapach kostek mięsnych. Nie był to jednak zapach nieprzyjemny. Zresztą już od roku zakład produkuje tylko mieszanki roślinne. Woń, która nadal nawiedza Osiedle Tysiąclecia przypomina raczej zapach fekalny, tj. odchodów. I nijak się ma on do kur, co sugerują niektórzy mieszkańcy. Wszelkie prace produkcyjne "Drosedu"- dodaje Małgorzata Furmaniak - odbywają się w halach, także rozładunek ptaków czy usuwanie ich wnętrzności. Zakład jest pod stałą kontrolą Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie delegatura w Mińsku Maz.
- Znajomy, który mieszka przy Sokołowskiej też się skarży. - przypomina sobie Bogdan Dybowski. - Co dziwne, smród ten jest krótkotrwały. Godzina - dwie i po wszystkim. Bywało, że nie zdążyłem dojechać na miejsce, a już go nie było.
- Czy tu coś śmierdzi? - pyta Andrzej Wachnik, dyrektor zakładu produkcyjnego "Drosed". Pokazuje pomieszczenia, hale produkcyjne. Zagląda do specjalnych kontenerów na odpady. - Zainwestowałem w nowoczesne technologie higieniczno-sanitarne. Powiększam i modernizuję zakład. Chcę doprowadzić go do Unii Europejskiej.
Co z odpadami? - Nie przerabiamy ich na miejscu. - podkreśla Andrzej Wachnik. - Tym zajmują się fachowe firmy, do których nasze odpady codziennie wędrują. Zabierane są one w specjalnie do tego przystosowanych kontenerach. Wszystko jest zgodnie z normami. - Na potwierdzenie swych słów dyrektor przedstawia dokument. Jest nim pismo Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska z 17 września br. Jak wynika z lektury, kontrole nie wykazały negatywnego wpływu na otaczające środowisko. Andrzej Wachnik wskazuje na ostatnie zdanie pisma: "Nie notowano interwencji okolicznych mieszkańców na uciążliwość zakładu dla środowiska".
- Zapach? To drażliwy temat. - mówi pracownik Oczyszczalni Ścieków. - Płyną do nas nieczystości z całego miasta, z osiedli mieszkalnych, z zakładów produkcyjnych. Jedynie "Mostostal" ma swoją oczyszczalnię. No, a zapach? Można powąchać, sprawdzić. - zaprasza pracownik.
Kolejne etapy oczyszczania podsuwają pod nos coraz to nowe wonie. Jedne przypominają zapach bagna, inne chemikaliów. Jeszcze inne pachną świeżą ziemią, trawą. - Z oczyszczonych ścieków powstaje woda, która rowem płynie do rzeki oraz osad, który po przebadaniu nadaje się do użyźniania gleby. - tłumaczy pracownik. - Rolnicy chętnie zgłaszają się do nas po ten swoisty ulepszacz ziemi. Oczyszczalnia dzień i noc pracuje w tym samym trybie. Wszystko jest widoczne na monitoringu. Jeżeli jest jakaś usterka, komputer od razu ją rejestruje. Nie wydarza się jednak nic, co mogłoby niepokoić. Nic, co ma zły wpływ na środowisko. - podkreśla pracownik i dodaje - jesteśmy pod stałą kontrolą sanepidu oraz Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie delegatura w Mińsku Maz. Niespodziewanie wpadają do nas również pracownicy Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji.
Rów. Czy rzeczywiście śmierdzi? - Swego czasu płynęła nim barwna woda, raz niebieska, raz czerwona. Zależało to od koloru, jakiego akurat zakład dziewiarski "Karo" użył do farbowania materiałów. Zdarzało się też spotkać w rowie fragmenty zanieczyszczeń z "Drosedu". Problem "śmierdzącego rowu" zniknął w '91 roku, kiedy to Oczyszczalnia Ścieków zbudowała przy rowie tzw. podoczyszczalnię. W tym samym czasie "Drosed' założył podoczyszczalnię dla siebie. Teraz korzysta z głównej oczyszczalni. Zakład dziewiarski "Karo" upadł. Skończyła się historia kolorowego rowu.

Zimą nie czuć.
- A może to jakiś rolnik z okolicznej wsi - zamiast wywozić szambo w specjalnych kontenerach, rozrzuca je po polach. - zastanawia się Małgorzata Furmaniak, kierownik referatu ochrony środowiska Urzędu Miasta. - To nie wymaga nakładu pieniędzy. Wiatr wieje i robi swoje.
...nikt nie został złapany za rękę.

Jolanta Rosa
jola.rosa@interia.pl



poprzednia strona spis treści następna strona