poprzednia strona spis treści następna strona
- -

o mnichu Miodku

Taki dzień

Jest to wersja wstępna tłumaczenia z angielskiego - stąd stylistyczne nieścisłości i niefortunne sformułowania.

Czasem dni są smutne, a czasem wesołe, a tym razem mnich Miodek dzień miał zły. Psuło mu się wszystko, z rąk leciało, rozbijał przedmioty, łatwo się denerwował, kiedy przeor zrzędził, a trzeba przyznać, że ten to zrzędzić potrafił. Ale nie chodzi o to, żeby wypominać przeorowi marudzenie, bo pomarudzić każdy sobie czasem lubi, a jak nie lubi, to znaczy, że istnieje niebezpieczeństwo, że może nawet uprawia coś więcej niż tylko zwykłe pozytywne myślenie. Bo na przykład pozytywne myślenie okultystyczne. Takie mianowicie uprawiał kogut wieśniaka zza płota. Wszelkie niepowodzenia tłumaczył sobie złymi duchami, a powodzenia dobrymi i przyszli tacy świadkowie poświadczyć to, co wymyślili, że nie ma złych duchów, a są tylko dobre (czy na odwrót) i to jest poważna sprawa. No to jak to jest? - spytał kogut i obciął mu głowę wieśniak swoją nową siekierką, bo chciał ją wypróbować. No i na obiad był rosół. Byłoby się to rozniosło, ale mnisi siedzieli w swoich celach poprzedzielani ściankami nośnymi, więc jak się miało rozejść, skoro telefonów w celach nie było. Zza każdej takiej ściany dobiegały różne dźwięki - to sączył się bas, to ktoś stukał młotkiem, to znowu ktoś inny chrapał, puszczał bąki lub wypuszczał dźwięki z generatora. Bo w klasztorze mnisi sobie zainstalowali taki generator i teraz testowali go - każdy na własną rękę. Mnich Walerian próbował wygenerować na przykład pianie koguta, bo ten z obciętą głową do niczego się nie nadawał. Jednakże generator był starego typu, bo na korbkę. Nieźle się musiał mnich Walerian natrudzić, żeby dźwięk kogutowy wydać. Ale w końcu nie wydał. A tradycją było, że cokolwiek się na Wielkanoc wydawało. Poza tym mnisi bez koguta teraz nie wiedzieli, która jest godzina i czy już mają się budzić. Mnich Miodek napił się trunku i spał, spał, spał... Jemu akurat nie było wiadomo o takiej tradycji. "Ten zakon ma jakieś restrykcyjne reguły. A już szczególnie te o spaniu" - rozmyślał tak trochę przez sen. Wieczorem, gdy była pora umartwiania, jeden ze współbraci wbijał sobie gwoździe. Echo odbijało się od ścian wielkiej hali produkującej umartwianie, bo umartwianie odbywało się wespół. Potem podali kolację tacy jedni. Mnisi jedli mrucząc sobie z zadowoleniem. Tylko mnich Miodek zasnął z twarzą w talerzu. Uciapkał się sosem. Swoich sąsiadów też. "Strasznie przybity ten nasz Miodek" - mówiono. Ciekawe czy skojarzono z tym przybiciem uprzedni proces umartwiania. Potem jeden z mnichów wstał i powiedział, że wcale nie jest mnichem, tylko aktorem. Wszyscy śmiali się do rozpuku. Brali od niego autografy dywagując co aktor miał na myśli. A ten opowiadał wszystkim, że przygotowuje się do roli mnicha w filmie "Siedem lat w Tybecie". A jeden ze współbraci (ten, który z Miodkiem mieszka ścianę we współścianę i podpija mu czasem miodek) powiedział, że on tego aktora to chyba nawet kojarzy. Późno już było, niektórzy w piżamach szli już spać, inni dopiero pod zimny prysznic, bo ciepłą wodę zużyli ci, co już spali. Aktor zaś w zamyśleniu czytał sobie klasztorną gazetkę ścienną, w której przez te pół roku miał współudział... Przykro mu było opuszczać klasztor i zakonników, z którymi się już zżył. Na pewno przyśle im bilety na premierę do kina. Miodka obudziła czkawka. Przekręcił się na drugi bok i zasnął znowu.. .
Obudził się przerażony. Sen miał męczący i głupi zarazem. Ciemności spowijały jego osobę, celę oraz resztę klasztoru. Księżyc w pełni zaglądał prez okno i uśmiechał się miło do współbrata Miodka. Ten odwzajemnił się podobnym grymasem twarzy. Chyba wyszło średnio - Księżyc nie wyglądał na zadowolonego. Mnich budził się tej nocy jeszcze kilka razy. Wiercił się, rozmyślał, znowu zasypiał. Trzaski sprężyn łóżka niosły się po klasztornych korytarzach. Skrzypienie docierało do poszczególnych współmnichów zakłócając ich współsen. Budzili się. Wkrótce w pobliżu klasztoru można było usłyszeć jeden wielki współtrzask.

wykład Johna Brossmana przełożył Szaman z Plemienia



poprzednia strona spis treści następna strona