Kinia
Spacer
W blasku księżyca idę ciemną nocą,
Zimny wiatr wieje, gwiazdy niebo złocą.
Samotny wilk do księżyca wyje,
Strumyk zimną wodą swe brzegi myje.
Ja idąc w głąb Czarnych Lasów,
Szukam wspomnień, zapomnianych czasów.
Moich smutków i samotności,
Wszystkiego co mnie złościło i nadal złości
Mego straconego czasu, mych straconych godzin
Które towarzyszą mi od dnia narodzin.
Obrazy przeszłości czarno-białe, zamazane,
Na zapomnienie przez czas zostały skazane.
Wszystkie me uczucia zostały zniszczone,
Na stosie przemijania zostaly spalone
Prochy przez wiatr rozwiane,
Zapomnieniu zostały sprzedane.
Wędrówka ma nie ma początku, ani końca,
Nie ujrzę już ulotnego blasku słońca.
Odejde w najdalszy zakątek mego świata,
Nim zapadnie przede mną miłości żelazna krata.
Chciałabym, chciałabym choć raz ujrzeć tą postać,
Dla której wahałam się czy iść dalej czy pozostać,
dla której trwałam na wieki całe,
przeżywając cierpienia nie małe,
I codziennie pragnąc ją zobaczyć,
By pózniej bać się by jej nie stracić.
Kochać potajemnie, myśleć o niej skrycie,
Chcieć poświęcić dla niej swe marne życie.
Budowałam ołtarz mego Boga, budowałam światynie,
Lecz po cóż to wszystko, i tak to przeminie,
przeminie szybko bez słońca promieni,
Historii świata tak bardzo nie zmieni,
Gdyż ulotne są uczucia, ulotne pragnienia,
ulotne twarze bogów w chwli zwątpienia.
Ile łez już wylałam,
lle obłudy i zła poznałam,
Ulotne uroki ziemskiego bycia,
Nie zdążyły zatruć mego nędznego życia...
Kinia
|