Wstęp
* * *
Pan Bóg jest dowcipny, każdy się
przekona,
bo stworzył żyrafę i ojca Leona (o. Leon Knabit)
Czy dobry chrześcijanin może być dobrym politykiem nie wchodząc tym samym w wewnętrzny konflikt? Przy czym podkreślam "dobry", żeby uniknąć na wstępie wszelkich dyskusji o wypaczeniach. Bo przecież wiadomo, że każdy ma prawo nazwać się politykiem, jeśli tylko wstąpił do jakiejś partii, czy też przypadkiem pełni jakąś funkcję publiczną. I że każdy ma prawo nazwać się chrześcijaninem, nawet jeśli za bardzo nie wie co to znaczy, ale słyszał coś o Jezusie czy Biblii.
Na pytanie "czy należysz do jakiegoś wyznania chrześcijńskiego?" według "Przekroju" (nr 4/3057; Polska na tle krajów Europejskich wypadła tu "najlepiej") twierdząco odpowiedziało ponad 95% ankietowanych Polaków. Przy wielu dyskusjach politycznych wygodnie jest ni stąd ni zowąd autorytatywnie stwierdzić, że 90 do 99 procent Polaków to katolicy, po czym wykorzystać ten argument dla udowodnienia jakiejś ironicznie lub tylko niepokojąco przedstawianej właśnie tezy. Tymczasem już na drugie pytanie "czy chodzisz do kościoła przynajmniej raz na miesiąc?" twierdząco odpowiedziało już tylko nieco ponad 78% zapytanych.
Niestety, gdy tak spojrzeć w statystyki, okazuje
się, że mamy do czynienia ze społeczeństwem kołtuńskim,
a wręcz drobnomieszczańskim, które w imię fałszywie
pojmowanej tradycji wykonuje swoje odwieczne czynności,
rytuały. Społeczeństwem, które - w swym zabobonnym
strachu przed niejednym bóstwem - z talizmanem na
szyi pędzi do kościoła, a w drodze powrotnej często
wstępuje do wróżki lub burdelu.
Długo możnaby wymieniać różne za i przeciw odnośnie stanu moralnego czy intelektualnego Polaków, także w odniesieniu do wyznania. Nie jest jednak moją ambicją udowadnianie, że społeczeństwo jest złe, zakłamane czy głupie... Chciałbym za to zwrócić uwagę na taką małą ankietkę, która miała kiedyś miejsce na stronach Tajniaka. Na dość podchwytliwe w swej przekorności pytanie "co wybierasz: zbawienie za darmo, oko za oko, nie wiem?", tylko ok. 30% tych, którzy zechcieli odpowiedzieć, wybrało opcję pierwszą. Daleko idącym wnioskiem byłoby twierdzenie, że - skoro trafili w sedno chrześcijaństwa, czy katolicyzmu - w tym kraju tak naprawdę tylko 1/3 część to katolicy. Prawda jest bowiem dużo boleśniejsza dla sympatyków chrześcijańskiej globalizacji. Tak naprawdę w miarę dobrze orientuje się w sprawach prawd wiary, żyjąc przy tym pełnią sakramentów i dbając o swój rozwój duchowy, góra 10% Polaków. Choć spotkałem się także z twierdzeniem, że liczba ta nie przekracza nawet 1-2%. Czy zatem Polska jest krajem katolickim, jak chcieliby tego często politycy i różnego rodzaju demagodzy tak z lewej jak i z prawej strony sceny? Oczywiście, że nie. Co jednocześnie nie znaczy, że kraj ten nie jest przesiąknięty katolicyzmem czy chrześcijaństwem jako takim. Szkoda tylko, że najczęściej sprowadza się to po wymieszaniu takich czy innych ideologii społeczno-politycznych do fundamentalizmu, zacietrzewienia, panicznego strachu przed innością, zabobonu, restrykcyjnemu politykowania wewnątrz Kościoła i tak dalej, i tym podobne, et cetera.
Zdegenerowany Szaman F. luty 2004
|