Teczka Pierdoły
Czworonożny pan
Ponoć dzieci charakteryzuje zdziwienie światem, miło mi było
potwierdzić w sobie istnienia dziecka, kiedy to usłyszałem
o perfumach dla psów, kotów, i tym podobnych zwierzaków.
Owo dziecko tym bardziej odmłodniało po wiadomości, że
niedaleko zamieszkujący Francuzi, a dokładniej 30% z nich,
używa perfum o tym samym zapachu, jakim spryskują swoich
pupili. Bobas najpierw płakał ze śmiechu, a potem cudem
nie płakał z rozpaczy. Jestem tolerancyjny, więc toleruję,
ale do zaakceptowania uczłowieczania psa jest mi daleko.
W głowie mam wizję spacerującego psa, niewielkiego kundla,
który trzyma smycz, a obok niego biega zadowolony, że
może użyźnić kwietnik, jego właściciel. Pies nagle zauważa
niczego sobie suczkę, puszcza smycz, a wtedy właściciel
może biegać samopas. Urocze. Czekać tylko jak na placach
zabaw będą zakazy wpuszczania dzieci bez psów, natomiast
w knajpkach wpuszczać będą tylko z przyjacielem, oczywiście
czworonożnym. Później opinia publiczna (naturalnie czworonogów)
zadecyduje, że można wpuszczać także dwunożnych, czyli
wszelkiego rodzaju papugi, kanarki, i inne ptactwo. A
jeszcze dalej wychodząc w przyszłość, piwo będzie mógł
kupić tylko i wyłącznie obywatel szczekający, mruczący,
albo przynajmniej niemówiący po ludzku. Starczy! Zaczynam
się poważnie obawiać ludzkiego podejścia do czworo oraz
mniej i więcejnogów. Rozumiem, że można się uwsteczniać,
czasem może to być nawet chwilowo potrzebne, ale do jakiego
stopnia? Rozumiem przyjaźń między człowiekiem a zwierzęciem,
jednak przyjaźń to nie przystosowywanie pupila do swoich
potrzeb wizualno-zapachowych. No i dobrze by było, gdyby
jeszcze umiał żonglować. Zresztą, damy radę! No co? Ja
go nie nauczę żonglować? Zaczynam rozumieć jaki to dobry
interes. Panie i panowie - zaczęło się od ubranek, przeszło
przez farbowanie, fryzury i perfumy, a skończy na terapeutycznych
książkach w stylu "toksyczni właściciele - jak odpowiednio
zasczekać, żeby to oni jedli resztki ze stołu". To
też będzie okres przejściowy, bo jak znam ludzką wyobraźnię
i możliwości, to dojdzie do tego, że pies tylko i wyłącznie
raz zaszczeka, a (już tylko oficjalny) właściciel z pokorą
(albo i radością?) zasiądzie w przeznaczonym dla niego
miejscu. Gdzie? W budzie! Trochę na myśl przychodzi "Planeta
Małp", a razem z nią nadzieja, że może kiedyś przypomnimy
naszym (nieoficjalnym) właścicielom o myślącym gatunku,
jakim ponoć jest gatunek ludzki. Chociaż, wiecie co? Cały
dzień leżeć w budzie, dadzą jeść, o nic się nie martwisz.
To wszystko tylko za to, że od czasu do czasu zamerdasz
ogonem, pokażesz przed sąsiadami, że potrafisz szczekać,
że potrzeby fizjologiczne załatwiasz poza domem (ogródek
sąsiadów, jak najbardziej), i jeszcze ucieszysz się na
widok pana. Całkiem to niewiele, a korzyści widoczne gołym
nawet okiem. Dopiero teraz zrozumiałem ruch uczłowieczania
zwierząt. Razem ze zrozumieniem zaczynam go popierać.
Razem z popieraniem zaczynam działać. Od jutra mój pies
będzie całkiem innym człowiekiem, a ja całkiem innym...
Olorin
|