poprzednia strona spis treści następna strona
- -

Muzyka

Gospel - muzyka z duszą

Jest jesienne, mroźne popołudnie, krople marznącego deszczu spadają na zakurzone ulice z potężną siłą, tysiące igiełek oczyszcza brudne przedmieścia Krakowa, po to, aby przygotować drogę dla kogoś wielkiego...To właśnie dzisiaj pomiędzy nami znajdzie się największa z możliwych osobistości. Ktoś mógłby zapytać w jakim celu i czy warto fatygować się pomiędzy niewdzięczników, często zabieganych, ślepo zapatrzonych w swoje odbicia. Jest jednak wśród nich grupka osób, która w tym szczególnym dniu zapragnęła znaleźć się tuż obok Niego, ramię przy ramieniu, ręka przy ręce.

Dochodzi godzina dziewiętnasta, przed budynkiem Filharmonii Krakowskiej powoli zaczynają gromadzić się ludzie, są wśród nich tacy, którzy doskonale wiedzieli o nadchodzącym koncercie, ale można znaleźć kilka duszyczek, które przywiodła na to miejsce niespotykana aura roztaczająca się wokół budynku. Bilety zostały wysprzedane parę dni wcześniej i na twarzach przypadkowych przechodniów maluje się smutek. Biedacy, jeszcze nie wiedzą, że w ostatniej chwili portier wiedziony jakimś instynktem, wpuści ich do środka.

Przenieśmy się jednak do epicentrum wydarzeń. Za tymi pozornie szarymi i nieodróżniającymi się od innych murami trwają przygotowania. Poubierani na czarno, niosący dobra nowinę chórzyści ćwiczą najtrudniejsze partie materiału. Co rozważniejsi powchodzili już na scenę, wiedząc, że nie dla wszystkich znajdzie się tam miejsce. Za mała, jak na te okoliczność filharmonia, nie pomieści niestety na swoich deskach pięciuset osób.

Czas biegnie nieubłaganie, wskazówka na tarczy zegarka za wszelką cenę chce dobić do wyznaczonego jej przez organizatorów punktu. My - chórzyści, zastanawiamy się, czy aby dwie minione doby miały rzeczywiście po 24 h. A może to była tylko krótka chwila? Tak, z całą pewnością czas spędzony na całodziennych próbach był tylko sekundą - sekundą pełną wzruszeń, sekundą gorąca, która zalewała nasze serca. Jeśli chcielibyście znaleźć się wśród tłumu pięciuset przyjaznych sobie osób, to nie ma lepszego miejsca niż warsztaty gospel. Może to wydawać się wam dziwne, bo w gruncie rzeczy taka sytuacja jest niemożliwa, ale wierzcie, ze ja właśnie doświadczyłam czegoś podobnego.

Już tylko minuty dzielą nas od chwili, na którą wszyscy czekamy. Puste dotychczas fotele filharmonii zaczynają się zapełniać. Ku naszemu zdziwieniu przyszło mnóstwo ludzi, tłoczą się teraz w przejściach, na balkonach i schodach, ale gdzie jest On, czyżby nie starczyło dla Niego miejsca? Oszołomieni ilością ubranych na czarno chórzystów widzowie wymieniają między sobą ostatnie słowa. Chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że to, co tu za chwilę przeżyją pozostanie w ich pamięci na długo. Bo kto nie chciałby przenieść się na dwie godziny do kościoła, gdzieś na terytorium Stanów Zjednoczonych? Do kościoła niczym z filmów amerykańskich, gdzie ubrani na czarno murzyni tańczą i śpiewają w niebogłosy.

Początek nie jest zadziwiający - prezentacje solistów, podziękowania dla sponsorów, ot - nic takiego. Jednak kiedy w powietrzu rozbrzmiewają pierwsze dźwięki pianina, pięciuset osobowy chór zaczyna szaleć, czarna fala kołysze się to w jedną to w druga stronę, nikt nie panuje już nad sobą. Głosy, które tak mozolnie ćwiczyliśmy wydają niewiarygodne brzmienie, przybierają głęboką, zaskakującą barwę. Celem nas wszystkich jest tylko jedno - przywołać Boga, zaprosić Go do nas, oddając Mu uwielbienie i cześć. Z czasem szaleństwo ogarnia całą widownię-wszyscy powstawali z miejsc!

Misja została spełniona, przez ten krótki czas czuliśmy obecność kogoś, w kogo może tak do końca trudno jest uwierzyć. Bóg był z nami, znowu znalazł się tutaj na ziemi. Jeśli trudno jest wam uwierzyć i te kilka słów wydaje się wam być tylko wymysłem "nawiedzonej" chórzystki, to zapraszam na show! VI warsztaty gospel odbędą się dokładnie za rok (16-17.10.2004) , ja już teraz wiem, że nie może mnie tam zabraknąć, a co z wami? Czy wspólnymi siłami zaprosimy Go znowu na ziemię?

Kinia



poprzednia strona spis treści następna strona