poprzednia strona spis treści następna strona
- -

Calac

Gadanie do siebie

Całe życie uczę się ciebie, człowieku...
Mniej więcej w te słowa mógłbym odzywać się za każdym razem, gdy napotykam w lustrze swoje odbicie. Rzeczywistość jest jednak mniej patetyczna i w stronę lustra inne płyną wyrazy. Nie będę przytaczał, bo po co? Rzecz w tym, że maniera literacka wymaga by.
Jak zwykle chodzi mi o coś oczywistego. Ale czy aby na pewno? Jako chodzący paradoks, zauważam bardzo wiele mimo, iż spostrzegawczy nie jestem. Zbytnio. Każdego dnia...(w każdej sekundzie ą ę) dzieją się rzeczy, które przyprawiają mnie o głupi wyraz twarzy. Może właśnie dlatego nieustannie wyglądam jak owca w Wielkim Mieście. Ale z tym mniejsza. Otóż...patrząc na siebie z boku (tak drogi czytelniku, nie pytaj w jaki sposób, ale posiadłem tę zdolność niebywałą), oprócz plam na koszuli, dostrzegam także to, jak bardzo potrafię się zmieniać. Pod wpływem rzecz jasna.
Ernesto Guevara de la Serna zanotował był kiedyś myśl swą żwawą, iż napotkany przypadkiem człowiek, a nawet jakieś pozornie nic nie znaczące słowo, może strącić nas w otchłań przepastną lub wznieść na najwyższe szczyty. Nieco później inny szurnięty Argentyniec w swoich książkach stwierdzał to samo, tyle że znacznie dobitniej (choć nie wprost). Ciekawe, że obaj przez czas jakiś mieszkali w Buenos...za dużo mate? Ale znowu odbiegam (niby od czego?).
Jestem ciągle ten sam, czy każdego dnia inny? A może ciągle ten sam, choć każdego dnia inny? Bum! Ciągle ten sam, gdyż każdego dnia inny?! Ta noc mnie upija jak wzdychał Gardel (a może mi się przesłyszało). Nie powinienem pisać po nocach, zwłaszcza tak upalnych. Niemniej jednak problem jest ciekawy. A w radio, blues. To dobry znak.
Kawa.
Zatem...skłaniam się ku tej trzeciej możliwości. Nie mam po temu żadnego racjonalnego powodu, jednak mój skażony wtórną naiwnością umysł na jej widok podskakuje i bije brawo. Chociaż upierał się nie będę, jakby co. Nie było moją ambicją dawać odpowiedzi. Właściwie, nie było również moją ambicją stawianie pytania. Ja nie mam ambicji (jasne, kotku).
W każdej chwili dowiaduję się o sobie czegoś nowego. Choćby pisząc ten tekst. Kupując mleko. Kochając. Myjąc zęby... I jak tu dziwić się Czesławowi dziwiącemu się, że dziwny jest ten świat?
Więc jednak mógłbym zwracać się do siebie słowami poety: całe życie uczę się ciebie, człowieku...
Ot, takie gadanie do siebie.
* * *
Myślę, że będzie wielkim pożytkiem dla tego tekstu, jeśli go w tym miejscu zakończę. Całkiem możliwe, że skorzystasz na tym i Ty, drogi czytelniku. Pozostawiam Cię zatem z rozbudzonym umysłem i być może kilkoma pytaniami, które przez czas jakiś będą rozpłaszczać swoje groteskowe twarze o szybę w oknie twej świadomości (ale mi się napisało...brakuje jeszcze tylko wrót percepcji i mielibyśmy Patos jak malowany). A już na pewno skorzystam na tym ja. Będę mógł iść spać.
Dobranoc.

Jesús Maria Calac de la Cruz



poprzednia strona spis treści następna strona