GeRhArD
Lagerszpracha - część 2
2. Elementy Składowe
Przyjrzyjmy się nieco bliżej językowi obozowego. Do tej pory wspomniałem nieco o zapożyczeniach, jednak nie jest to pełna lista składowa lagerszprachy. Co więc składało się na słownictwo lagrowe? Są to:
- spolszczone słownictwo niemieckie
- wyrazy niemieckie niespolszczone, używane przez więźniów Polaków dla wzajemnego porozumiewania się, lub takie, które więzień musiał znać, aby pełnić określoną funkcję czy też nie narażać się na szykany np. komendy, rozkazy, polecenia
- neosemantyzmy i neologizmy polskie
- polskie i niemieckie dialektyzmy
- wulgaryzmy
- polskie i niemieckie skróty i skrótowce pochodzące od niektórych nazw obozowych.
Zanim szczegółowo przejdę do poszczególnych kategorii nie mogę pominąć jednego ważnego szczegółu dla całego języka obozowego, a mianowicie jego ortografii. Tak naprawdę ustalenie jednolitej pisowni słów lagerszprachy jest niemożliwe. Więźniowie nie mieli bowiem dostępu do dokumentów pisanych i znakomita większość zapożyczeń ma swoje źródło w języku mówionym. Więźniowie po prostu mówili tak, jak słyszeli. Stąd biorą się olbrzymie rozbieżności w pisowni tych samych wyrazów we wspomnieniach różnych więźniów. Bardzo dobrym przykładem jest tutaj słowo pochodzące od niemieckiego wyrazu "Aufseherin" (strażniczka). Tan nazywano nadzorczynie SS, które pilnowały więźniarek w obozie. Spolszczone słowo ma aż 6 wersji pisowni: aufzejerka, auzejerka, auzjerka, aufszerka12, aufseherinka, aufscherka . Taka sytuacja jest z wieloma innymi wyrazami. Polacy, w większości niezaznajomieni w niemiecką ortografią, spolszczali wyrazy na wiele sposobów i stąd właśnie usystematyzowanie zasad ortografii lagerszprachy jest niewykonalne.
3. Słownik obowiązkowy
Jak wspomniałem wcześniej, znaczną większość słów języka obozowego stanowiły zapożyczenia z języka niemieckiego. Stało się tak dlatego, iż obóz w Oświęcimiu był niemieckim obozem koncentracyjnym. Jeszcze jedną z przyczyn było to, że (zwłaszcza na początku istnienia obozu), obozowe funkcje obejmowali wyłącznie niemieccy kryminaliści. To oni byli dla przybywających do KL Auschwitz Polaków pierwszymi nauczycielami obozowej gwary. Należy wspomnieć, iż więźniowie ci byli weteranami systemu penitencjarnego i większość z nich miała za sobą kilkuletni staż zarówno obozowy, jak i więzienny. Dlatego też zaczęli oni niejako przeszczepiać na polski grunt swoje własne przyzwyczajenia językowe, to oni "uczyli" codziennego języka obozu. Połączenie oficjalnych fraz i gwary niemieckich kryminalistów to język, którego znajomość była dla więźnia niezbędna do przeżycia.
Teraz chciałbym się skupić właśnie na tej kategorii wyrazów. Profesor Władysław Kuraszkiewicz, autor książki "Język polski w obozie koncentracyjnym" pisze: "Dwie kategorie wyrazów niemieckich: komendy i połajanki nie przyjęły się, tzn. nie były używane w naszym społeczeństwie obozowym, pozostały własnością Niemców i języka niemieckiego. Czasem takiego wyrażenia użył ktoś dowcipny jako parodii, ośmieszenia - dla rozładowania przykrych nastrojów. Rzadziej dla przypodobania się władzom. Często używali tych przekleństw Polacy-Volksdeutche. Przyjęła się natomiast ze względów praktycznych, by uniknąć nieporozumienia, terminologia obozowa"13. Co zatem wchodziło w skład "niezbędnika językowego" więźnia?
a. Nazwy miejsc i budynków
Bardzo rzadko o samym obozie mówiono "obóz". Więźniowie mówili o nim raczej "lagier" lub "lager" (z niem. Lager - obóz). Podobnie było ze szpitalem obozowym, który zwano rewirem (z niem. Revier). Więzień "szedł na rewir" bądź "leżał na rewirze". Czasami określano go również mianem "Krankenbau". Tak samo działo się z innymi budynkami obozowymi, takimi jak "sauna" (Waschraum, "biuro" (szraisztuba "z niem. Schreistube") itp.
"Dzisiaj po apelu - szepnął - zabrali na Krankenbau jednego z naszego bloku?."
"I tak nikt z nas Lagru nie przeżyje"
"Ścisk panował tutaj nie mniejszy, niż rano w Waschraumie"14
Podobnie pomieszczenia w blokach mieszkalnych to nie sypialnia i umywania, ale "szlafraum" i "waszraum". Na zwykłą salę więźniarską mówiono również, co było zdecydowanie najpopularniejszą nazwą "sztuba" (z niem. Schtube - sala). Nazwy niemieckie weszły również do baraków więźniarskich. Łóżko zwano "barłogiem", "legowiskiem", "pryczą" czy "narą". W obozie w Brzezince, gdzie w barakach murowanych nie zainstalowano łóżek, ale po prostu przegrodzono przegrody dla koni na trzech poziomach, miejsca do spania nazywano "boksami" lub "buksami". Wartownia przy głównym wejściu obozowym to "blokfirersztuba" lub "blokführersztuba".
"Rano o dziewiątej przyprowadzili ją na obóz, na blokführersztubę"15
b. Nazwy grup roboczych
Najważniejszym miejscem w obozie dla każdego więźnia, oprócz własnego bloku, było jego komando, czyli jego grupa robocza. Ich nazwy były to zwykle wieloczłonowe wyrazy niemieckie z końcowym członem komando, czy kommando (z niem. Kommando - grupa robocza): "Bekleidungskammerkommando" (pracujący w magazynach odzieży), "pflanzenzuchtkommando" (pracujący w stacji hodowli roślin), "kräuterkommando" (zbieraczki ziół), "sonderkommando" (palacze zwłok, obsługa krematoriów), "betonkolona" (betoniarze), "szajsbrygada" (czyściciele latryn)16. Często w znaczeniu nazw komanda używano spolszczonych nazw jego członków: "brotholerzy" (nosiciele chleba), "dachdeckerzy" (dekarze), "reiningerzy" (sprzątacze). Bardzo często niemieckie nazwy zastępowano ich polskimi odpowiednikami (kowale, krawcy, ogrodnicy itp.)
"Zioła stały się dostępniejsze w roku 1944, gdy zbierało je funkcjonujące wtedy Kräuterkommando z pól i łąk oświęcimskich".
"Chyba najlżej było - jeżeli w ogóle można użyć tego słowa w odniesieniu do obozów koncentracyjnych - w Pflanzenzucht"
"Stamtąd zabierali zwłoki inni więźniowie z komanda Leichenträgerów" 18.
c. Nazwy funkcji i stanowisk
Więzień zawołany przez żołnierza SS lub więźnia funkcyjnego musiał oficjalnie meldować się, używając przy tym stałej formułki, która zawierała, oprócz numeru więźnia, nazwę stanowiska tego, do kogo się zwracano. Dlatego też więzień nie mógł pozwolić sobie na to, aby nie wiedzieć, kto to jest "komandoführer" (esesman zarządzający komandem), "blockführer" (esesman zarządzający blokiem). Warto było również znać niemieckie stopnie wojskowe. Podobnie było z więźniami funkcyjnymi, do których również zwracano się oficjalnie, a którzy często byli jeszcze bardziej brutalni niż esesmani. Ta grupa więźniów również miała swoją nazwę w języku obozowym. Zwykle nazywano ich "burżuazją" lub "prominentami", a stanowiska przez nich zajmowane "etatami". Szczególnie należało uważać, zwracając się do więźniów na "wysokich etatach", czyli "lagerkapo" (więźnia koordynatora grup roboczych), "lageraltestera", czyli starszego obozu, "lagerdolmeczera" (obozowego tłumacza), "raportszrajbera" (więźnia przygotowującego dane o stanie liczebnym obozu) czy "sztubowego" (kierownik sali w bloku). Po niemiecku nazywano więźniów pracujących w szpitalu obozowym. "Fleger" i "flegierka" to sanitariusz i sanitariuszka (z niem. Pfleger), a lekarzach zwykle mówiono "arzt" (z niem Arzt - lekarz). Końcówka -arzt występowała również w innych zapożyczeniach, takich jak: "ambulansarzt" (lekarz w izbie przyjęć), czy "hilfsarzt" (lekarz pomocniczy). Tylko niektóre, niższe funkcje, miały swoje polskie nazwy: "placowy", "bramowy", "sraczowy". Jednak i one miały swoje niemieckie odpowiedniki: "placmajster", "torwacha", "szajsmajster".
"Herr Rapportführer! Häftling Nummer hundertachtzechn meldet sich bei der Arbeit"19.
"Kursy wciąż się odwlekają, bo czekamy na flegerów z okolicznych obozów" 20.
"Szrajber wpisał nasze numery do książki blokowej i nawet nie zwymyślał. Sztubowy przyniósł nam "ubrania", rzucił je i przykazał się szybko ubrać" 21
"W robocie wali go kapo i vorarbeiterzy, a w bloku dostaje lanie od sztubowych, blokowego i innych silniejszych od siebie"22.
d. Nazwy potraw
Do jedzenia więźniowie przykładali w obozie szczególną wagę. Głód był rzeczą normalną i codziennie z tego powodu umierało od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Z drugiej stron, powszechności zgonów towarzyszyła powszechność rozmów od gotowaniu, potrawach, smakołykach i przysłanych przez krewnych paczkach żywnościowych. Głód powodował też zmiany w języku. "Określenie "być głodnym" okazywało się zbyt słabe, mówiono więc "mam głód", "mieć głód""23. Było to również zapożyczenie z niemieckiego stosowane na zasadzie kalki (Hunger haben - być głodnym, co literalnie może być tłumaczone jako "mieć głód"). Do słownictwa traktującego o jedzeniu przedarło się wiele słów zaczerpniętych z języka oprawców. Zupa, którą więźniowie dostawali do jedzenia na obiad i była ich głównym posiłkiem dnia, to oczywiście "lagerzupa". Inspiracją dla nazwy "wasserzupka" była jej wodna konsystencja. W zależności od tego, jakie składniki w niej przeważały, nazywano ją "kräuterzupą" (zupa ziołowa), "avozupą" lub "avo" (od nazwy mączki kostnej "avo" dodawanej do zupy). Nieco makabryczna jest historia jednej nazwy:
Sławetna była w Oświęcimiu zupa nazywana rozmaicie: chlebówką, brotzupą, złotą zupą lub goldzupą. Gotowano ją w okresach obfitości produktów odbieranych gazowanym transportom; do kotła wrzucano żywność przywożoną przez skierowanych do komory gazowej, np. spleśniały chleb, z którego niekiedy w gotowaniu wydobywały się złote monety, pierścionki, brylanty" 24
Najważniejszym elementem pożywienia i równocześnie, obok papierosów, walutą obozową, był oczywiście chleb. Do języka obozowego nie przeniknęła jednak niemiecka nazwa "brot". Jednak nie można było ustrzec się wpływów niemczyzny na niektóre nazwy związane z chlebem. Widać to chociażby w poleceniach wydawanych przez funkcyjnych: "brot bringen" i "brot fasses" (polecenie przyniesienia chleba), "brot schneiden" (rozkaz krojenia chleba). Wpływ języka niemieckiego dostrzec można również w nazwach: "brotculaga" (dodatkowa porcja chleba {z niem. Zulage - dodatek}), "broddib" lub "brotdieb" (człowiek, który ukradł chleb koledze {z niem. Brotdieb - złodziej chleba}), "brotmajster" (funkcyjny w magazynie chleba), czy wreszcie "brotkamera" (magazyn chleba)25.
Kolejny przysmak więźniów, ziemniaki, również doczekał się własnego nazewnictwa. Kartofle w łupinach zwano "pelkami" (z niem. Pellkartoffeln), a obrane "szelkami" (z niem. Schälkartoffeln). Wszystko, co zielone, czyli jarzyny nazywano w obozie "gemizą" (z niem. Gemüse - warzywa) lub "witaminą".
Z pojęciami jedzenia i głodu wiążą się jeszcze dwa ważne słowa lagerszprachy. Pierwszym było określenie więźnia, który znajdował się u progu śmierci głodowej. Z powodu charakterystycznego kiwania się podczas siedzenia, nazywano ich "muzułmanami". Człowiek, który został doprowadzony do takiego stanu, był już nie do uratowania, ponieważ choroba głodowa spowodowała w organizmie zbyt duże szkody. Drugim słowem jest czasownik "żreć", bardzo często zastępujący słowo "jeść".
"Znałem jednego prawnika, u którego po śmierci znaleźliśmy w sienniku zamelinowane dwa grube fascykuły przepisów kuchennych najrozmaitszych przez niego ułożonych potraw. Opracowania tego dokonał na papierze ze starych worków cementowych. Liczył zapewne, że udało mu się dokonać rewelacyjnych odkryć w dziedzinie sztuki kulinarnej".
"Charakterystyczne były rozmowy muzułmanów. Obiecywali sobie, że po powrocie do domu będą żyli mądrzej niż dotychczas. Będą zjadali na raz kilka misek gęstego pęcaku ze skwarkami, po kilka bochenków chleba z masłem i boczkiem. Zawsze będą siedzieli w domu i pomagali żonie w przygotowywaniu posiłków"26.
"Ja rozbełtywałem Avo, które brukwiano ziemniaczanej cieczy nadawała zawiesistości i smakowitego zapachu bulionu albo grzybów"27.
"Zupę zżera sama, choć Wikta ją ostrzegała, że jej zaszkodzi. Ale ona żre, choć ma Durchfall: potrafi spaskudzić łóżko" 28
"Ktoś wspomina: "W okresie muzułmaństwa nuciliśmy piosenkę: "Czy muzułman jest coś gorszego? Czy muzułman nie ma prawa żyć? Czy muzułman jest tylko dlatego, by go kopać popychać, bić? Tuła się po lagrze, jak zbłąkany pies, każdy nim potrąca, wybawieniem krematorium jest. Ambulans go sprząta"""29.
Przypisy:
12 Z. Jagoda, S. Kołodziński, J. Masłowski, D. Wesołowska "Słownik Oświęcimski", "Przegląd lekarski 1978" nr 1, s. 85
13 W. Kuraszkiewicz: "Język polski w obozie koncentracyjnym" Lublin 1947
14 "Wspomnienia więźniów KL Auschwitz", Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu 1995. Gracjan Fijałkowski: "Odwszenie w Birkenau" ss. 188, 198
15 Krystyna Żywulska: "Przeżyłam Oświęcim. Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu 1993, s. 197
16 Auschwitz 1940-1945" t.2, rozdział: "Eksploatacja pracy więźniów", ss. 55-110
17 Jan Masłowski: "Oświęcim - cmentarz Świata", s. 44, 104
18 "Numery mówią - wspomnienia więźniów z KL Auschwitz", Wydawnictwo "Śląsk" 1984; Tadeusz Sobolewicz: "Więźniarska dola", s. 131
19 "Panie Rapportführerze! Więzień numer 118 melduje się przy pracy" Kazimierz Albin: "List gończy" Książka i wiedza 1996, s. 51
20 Tadeusz Borowski: "Wspomnienia, wiersze, opowiadani", s. 80
21 Wspomnienia więźniów KL Auschwitz", Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu 1995; Józef Kret: "Dzień w karnej kompanii", s. 135
22 Wincenty Gawron: "Ochotnik do Oświęcimia". Wydawnictwo Państwowego Muzeum w Oświęcimiu 1992, s. 107
23 Jan Masłowski: "Oświęcim - cmentarz świata", s. 26
24 Z. Jagoda, S. Kłodziński, J. Masłowski "Więźniowie Oświęcimia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981, s. 44-45
25 Z. Jagoda, S. Kłodziński, J. Masłowski, D. Wesołowska "Słownik Oświęcimski", "Przegląd lekarski 1978" nr.1, s. 92
26 "Wspomnienia więźniów KL Auschwitz"; Władysław Fejkiel: "Głód w Oświęcimiu", s. 65-66
27 "Wspomnienia więźniów KL Auschwitz"; Jan Maria Gisges: "Stacja płonącej nocy", s. 273
28 "Wspomnienia więźniów KL Auschwitz"; Maria Jezierska: "Pudło chleba", s. 75
29 Jan Masłowski: "Oświęcim - cmentarz świata", s. 29
GeRhArD gerhard@w.pl
|