Tomasz Łukasz Kozłowski
Nie zatrzymam Ciebie - (Dla J.K.)
Kiedy raz ostatni byłem tam - leżałeś
ktoś ci ukradł usta,
szukałeś - gdzie dłonie ?
z utęsknieniem, żalem
tak się wtedy bałem
myśli - "będzie dobrze, to jeszcze nie koniec"
tak bezbronnie,
cicho
tylko my i ściany
i ten wzrok... nie mogę !
czemu o to prosisz ?!
jeszcze noc, poranek
nadejdzie z nieznanym
czuwam
jestem blisko
lęk ten będę znosić
znów zrywasz nasz pomost
nie potrafię
(Boże !)
proszę Cię - uciekaj !
skoro aż tak boli
wiem - już nie chcesz dłużej
wiem, że już nie możesz
chyba tak jest lepiej ?
będzie tak - jak wolisz
Diagnoza
Staram się zrozumieć
ile czekać trzeba
spoglądać na ściany,
wtapiać się w ich dźwięki
kiedyś je stawiano - bym się teraz nie bał
zasnął
w ich objęciach
w ich uścisku miękkim
czasem myśl szaleńcza przebiegnie
po głowie
że palcami wnikam, chłonę ich kolory
kiedy noc nadchodzi "dobranoc" wypowiem
głosem, myślą, wzrokiem
inni mówią - chorym
śmieją się szyderczo
gdy powiem, że płynę
że krążę samotnie po granicach ściany
nie muszę jak oni
upijać się
winem
wystarczę sam sobie
by być
obłąkanym
Oni w mroku
Cień latarni - zachichotał,
podcinając moje nogi
jeszcze chwila, już prowadzą,
pod ramiona
w dali głosy
gdzieś na murze, na trawniku
niepozornie - wzrokiem wrogim
przyśpieszenie, krtań już woła
wykrzykuje - "puść mnie, dosyć !"
na zakręcie przytrzymuje, już odbiegam
(parę kroków)
tuż przed twarzą błyska
(lęki)
zimno wkrada się przez dłonie
już za dużo wokół nocy
już za dużo wokół mroku
nawet gardło tak ściśnięte,
że zamarło w słowie...
Koniec.
Gdy odchodzisz (1.11.2002/23.01.2003 r.)
Katastrofa była,
czy wspomną ? gdzie ludzie ?
gałęzie jak słowa
kradną wiatrów szlaki
ledwie wczoraj minął
(wspomnieniami)
grudzień
ze śniegiem w szarości
mrozem byle jakim
Kościoły w odwadze dają mi
te prawa
do łez, żalu, krzyków
do nadziei w oczach
bym jak dziś - w tym chłodzie
nad Tobą wystawał
wiem, ta noc
w tych światłach
staje się urocza
Tomasz Łukasz Kozłowski
|