poprzednia strona spis treści następna strona
- -

Koncerty

Brygada Kryzys w Krakowie

O reaktywacji Brygady Kryzys jest dość głośno od paru miesięcy, więc niewielka czerwcowa trasa koncertowa była dobrze przygotowana i rozbudziła nadzieje na trwalszą obecność legendarnej formacji na polskich scenach. Jak wiadomo Brygada Kryzys reaktywowała się w odmłodzonym składzie, który jest daleko niezadowalający dla starych wielbicieli zespołu. Jest to sprawa bolesna i raczej dobrze znana, więc nie będę się w to zagłębiał, a poprzestanę jedynie na stwierdzeniu, że minimalny warunek reaktywacji został spełniony, bo w składzie są dwaj liderzy, dwa filary Brygady.
Brylewski i Lipiński z nowymi muzykami (Lisiecki, Szymborski, Gałązka) zapowiadają na koniec roku nową płytę, a przecież tylko tworzenie nowej i dobrej muzyki będzie uczciwym uzasadnieniem całej imprezy pod tytułem "reaktywacja Brygady Kryzys", żeby nie było gadania o odcinaniu kuponów, niszczeniu legendy, szarganiu świętości.
Na koncercie w Krakowie dało się odczuć ogromną chęć grania i radość, z której wyłamywał się tylko Lipiński: oschły, a w pewnym momencie nawet obrażony na publiczność, gdy jakiś nadpobudliwy upiwiony koleś podzielił się z nim nadmiarem piwa. Nie chcę tu bagatelizować koncertowej chamówki i pijackiej poufałości, ale reakcja była nieproporcjonalna , bo nagle wszyscy przepraszać musieli za wybryk pojedynczego idioty i udowadniać, że przyszli słuchać, a nie przeszkadzać. Brylewski starał się łagodzić spięcia i to w nim było widać największy entuzjazm.
Zaczęło się piosenką See the sun z albumu Cosmopolis, ale zaraz potem nastąpiła seria najbardziej kultowych i "pierwotnych" utworów: Nie ma nic, Obudź się, Fallen, fallen is Babylon. Dało się odczuć, że nowo powstały zespół nie ma jeszcze tej pewności pozwalającej na granie bez oglądania się na siebie. Nakładały się na to problemy techniczne z odsłuchem i właściwym brzmieniem instrumentów, ale z tym nigdy nie było łatwo na polskich scenach. Oczywiście wszelkie niedostatki brzmieniowe i komunikacyjne wyrównywał fakt uczestnictwa w wydarzeniu, które jeszcze parę lat temu wydawało się niemożliwe do zaistnienia. Upływające lata nie odebrały nic randze takich legendarnych kompozycji jak np.: Nie wierzę politykom, Wojna, Centrala, To, co czujesz, to co wiesz, Ty i tylko ty.
Brygada Kryzys zabrzmiała świeżo i głośno. Pozostaje mieć nadzieję, że chęć "zaistnienia" nie była jedynym motorem reaktywacji, że zespołowi towarzyszy jakiś ambitny plan działania. Koncert się zaczął tuż po zakończeniu referendum w sprawie integracji. Nikt co prawda nie ogłaszał referendum w sprawie reaktywacji, ale chyba obie decyzje były właściwe, a reaktywacja Brygady jest mimo wszystko bardziej udana niż - dajmy na to - reaktywacja Matrixa.

Krzysztof Fiołek



poprzednia strona spis treści następna strona