poprzednia strona spis treści następna strona
- -

Płyty

Trudno nie wierzyć w nic - Raz Dwa Trzy

Zachwycił mnie ostatnio nowy album zespołu Raz Dwa Trzy, zatytułowany "Trudno nie wierzyć w nic", i gdy powiedziałem o tym redaktorowi Tajniaka, polecił mi na temat tego albumu coś napisać. Co prawda jak wiadomo redaktorowi Tajniaka się nie odmawia, jednak targały mną wątpliwości co do moich kompetencji recenzenckich - w zakresie takiej muzyki, jaką Raz Dwa Trzy grają. Dlatego ten tekst nie będzie tylko o samym albumie - album będzie tylko punktem wyjścia raczej, chciałem podjąć bowiem nieco szerszy temat.
Często pojawia się pogląd, że tak naprawdę o wartości utworu muzycznego decyduje przekaz w nim zawarty. Dla mnie taki pogląd jest niczym innym, jak przejawem instrumentalizowania muzyki. Muzyka nie jest i nie powinna być tylko podkładem do wyśpiewania choćby najbardziej słusznych i mądrych strof. Muzyka jest sztuką sama w sobie. Pogląd, że dany utwór muzyczny może cierpieć na przerost formy nad treścią, wydaje mi się o tyle absurdalny, że muzyka - chyba najbardziej ze wszystkich sztuk - jest czystą formą, treści pozbawioną. Literatura, film, teatr, nawet malarstwo i rzeźba - rzadko i z najwyższym trudem są w stanie uciec przed przedstawianiem czegoś. Muzyka - sama w sobie niczego nie przedstawia. Dotyczy to przy tym zarówno muzyki instrumentalnej, jak i wokalnej. W muzyce wokalnej pojawia się jednak dodatkowy element - tekst. Tekst, który najczęściej wysuwany jest przez słuchaczy i krytyków na pierwszy plan, czasami w zgodzie z intencjami muzyków, często wbrew nim. I nawet ci muzycy, którzy świadomie traktują wokale jako rodzaj dodatkowego instrumentu, są krytykowani za "brak przekazu" w tekstach. (Bronią się przed tym interpretując cudze teksty, książkę telefoniczną lub śpiewając w języku na tyle oryginalnym, że nie znanym krytykom - a najlepiej wymyślonym przez siebie).
Zarzuty o przeroście formy nad treścią pojawiały właściwie od początku rozwoju nowoczesnej muzyki tzw. rockowej, a już w szczególności od momentu, kiedy zaczęła wychodzić poza tradycyjny piosenkowy schemat zwrotka - refren - zwrotka - refren. Ciekawe, czemu takich zarzutów nie stawiano nigdy twórcom muzyki klasycznej czy nawet jazzmanom, postawiono go natomiast od razu tym muzykom rockowym, którzy ośmielali się przekraczać ramy gatunku i tworzyć kompozycje, a niekoniecznie piosenki. Może dlatego, że gdy opinie na temat muzyki klasycznej czy jazzu wydawali ludzie, dla których najważniejsza była muzyka, rock i pokrewne gatunki były ciągle traktowane jako zjawisko bardziej socjologiczne niż muzyczne czy, szerzej, artystyczne? Gdyby było inaczej, nie wysuwano by argumentów, że "po co nagrywać kilkunastominutowe suity, skoro taką samą treść można zawrzeć w trzyminutowej piosence". Owszem, można, treść "Wojny i pokoju" też można by zawrzeć na dwudziestu stronach, jest tylko pytanie, z jakim skutkiem dla efektu artystycznego.
W Polsce teoria o "prymacie treści nad formą" padła na podatny grunt - służąc często jako ideologiczne uzasadnienie dla pewnego prymitywizmu muzycznego. Polski punk przełomu lat 70. i 80. został w dużej mierze stworzony przez ludzi, którzy sami zachwycali się Zeppelinami, Purplami czy Floydami i bardzo chcieli grać jak oni... ale nie potrafili. (Niedawno muzycy KSU opowiadali o tym Mikołajowi Lizutowi). I choć owa scena punkowa szybko wyłoniła dzieła wybitne także ze względu na zawartość muzyczną, świadomości słuchaczy wychowanych na hasłach "szczerości przekazu", dla których komplikacja formalna była często przejawem "zdrady" - to nie zmieniło. Co ważniejsze, świadomość ta przetrwała także upadek ustroju i w najlepsze funkcjonowała w dekadzie minionej. Nie przypadkiem najpopularniejszym polskim muzykiem tej dekady był Kazik Staszewski, artysta, który ostatnią ciekawą muzycznie płytę wydał dwanaście lat temu, a od tego czasu specjalizuje się w nagrywaniu dość monotonnych śpiewanych felietonów - lepszych lub gorszych, ale nieodmiennie zyskujących poklask zarówno fanów, jak i krytyków. Nie przypadkiem tak wiele szumu powstało wobec sceny hip-hopowej - generalnie raczej ze względu na przypisywane jej cechy "bycia głosem pokolenia" niż wybitne walory muzyki na niej powstającej (choć oczywiście - nie neguję, że część tej muzyki takowe walory posiada). Nie przypadkiem też na największym festiwalu muzycznym w Polsce muzyka jest tak naprawdę bohaterem drugoplanowym - zarówno dla organizatora, jak i dla dużej części publiczności.
Oczywiście, przez cały czas na polskiej scenie funkcjonowali artyści, którzy potrafili łączyć mądre, piękne teksty z twórczą, godną uwagi muzyką. Tyle, że na przestrzeni ostatniej dekady znaleźli się w wąskiej niszy, zepchnięci z jednej strony przez twórców traktujących muzykę drugorzędnie w stosunku do publicystyczno-kabaretowo-manifestacyjnych (niepotrzebne skreślić) tekstów, z drugiej - przez popową papkę, która błyskawicznie zdominowała rynek. I paradoksem jest, że gdy polski rynek muzyczny coraz bardziej zaczyna przypominać kabaret, to właśnie zespół wywodzący się z kabaretu - Raz Dwa Trzy przecież zaczynali jako odnoga słynnej zielonogórskiej sceny kabaretowej - stał się jednym z najważniejszych na tym rynku wykonawców poważnej muzyki. "Trudno nie wierzyć w nic", bodaj najbardziej poruszająca płyta, jaka się ukazała w tym roku w Polsce, a jednocześnie jeden z największych bestsellerów na rynku, jest uwieńczeniem tego procesu.
Oczywiście, trudno tu mówić o jakimś zaskoczeniu - "Jestem tylko przechodniem" dzieli od "Talerzyka" prawie wszystko, ale ewolucja Raz Dwa Trzy trwa przecież nie od dzisiaj, zespół gra coraz dojrzalszą muzykę, zdobywa coraz silniejszą pozycję na polskiej scenie - już nie tylko scenie piosenki kabaretowej lub literackiej, ale piosenki w ogóle. Jednak przez długie lata, choć doceniałem ich twórczość i bardzo ich lubiłem, nie potrafiłem się nimi zachwycić. Niektóre interpretacje piosenek Agnieszki Osieckiej były bliskie magii - ale jednak nie był to autorski album zespołu. Okazało się jednak, że podbudowani sukcesem albumu "Czy te oczy mogą kłamać" muzycy Raz Dwa Trzy są w stanie nagrać płytę jeszcze ważniejszą, jeszcze bardziej poruszającą, a tym razem już z własnymi kompozycjami.
Słucham płyty po raz kolejny. Pulsujący, rozkołysany rytm, oszczędne, acz adekwatne aranżacje, świetne, w zdumiewający sposób wpadający w ucho linie melodyczne, mocno i wyraźnie wyśpiewywane przez Adama Nowaka. Tym razem jakby mniej jest charakterystycznych dla poprzednich płyt Raz Dwa Trzy klimatów dansingowych, można się dopatrzyć natomiast więcej smaczków folkowych i jazzowych. Na jedenaście utworów sześć w moim odczuciu jest po prostu wybitnych, dwu-trzem następnym niewiele do tego miana brakuje. Są to przy tym tak różne utwory, jak - z jednej strony pulsujące i przebojowe "Jutro możemy być szczęśliwi" z niezwykłą wstawką na akordeonie, "Tak mówi Pismo" czy zwłaszcza tytułowy "Trudno nie wierzyć w nic", z drugiej snujące się "Mam imię, nazwisko i pracę" i opus magnum - godny najlepszych dzieł psychodelicznego rocka dziewięciominutowy "Jestem tylko przechodniem" z niezwykłym i zdumiewającym wręcz podkładem instumentalnym i krótką improwizacją na koniec, wreszcie - olśniewająca impresja zorbowska "Policjanci w Atenach udają Greka" na koniec. Wydaje mi się, że nigdy żaden album Raz Dwa Trzy nie był tak dobitny, tak przekonujący, tak przemawiający do słuchacza, tak poważny. Oczywiście dotyczy to także tekstów. Teksty traktują o wierze, nadziei i Bogu ("Trudno nie wierzyć w nic", "Tak mówi Pismo"), dążeniu do wiedzy ("Nazywaj rzeczy po imieniu"), przemijaniu ("Mam imię, nazwisko i pracę", "Jestem tylko przechodniem"), głębokie, intensywne, wyjątkowe chyba nawet jak na Adama Nowaka - o wyjątkowości na tle obrazu polskiej sceny muzycznej nie mówiąc.
Raz Dwa Trzy nie jest już zespołem "kabaretowym", "studenckim", "literackim" czy jakimkolwiek innym. Jest po prostu zespołem muzycznym, jednym z najważniejszych w tej chwili w Polsce. Grającym niebanalną muzykę i śpiewającym niebanalne teksty. A jego powodzenie dowodzi, że są jeszcze w Polsce słuchacze, którzy pragną być poważnie traktowani - i że jest ich całkiem sporo.

Airborn



poprzednia strona spis treści następna strona