poprzednia strona spis treści następna strona
- -

Pacyna

Syntezja

Kolor przebojem wchodzi do naszych mieszkań. Od paru ładnych dekad nieobecny w nich, czy też skrywany pod mylącą postacią bieli, na nowo zdobywa nasze pokoje. Jako społeczeństwo nie obawiamy się już krzykliwych barw rzuconych na duże powierzchnie naszych ścian.
Podobnie rzecz ma się z modą. W pracowniach wielkich projektantów zaczęła się już gorączka przygotowań do sezonu letniego, choć my znajdujemy się na razie w fazie gorączki świątecznej. Prognozuje się, że latem na wybiegach zaroi się od modelek przystrojonych w papuzie piórka. Kreatorzy zaniechują powoli propagowania palety bezpiecznych indiańskich brązów, inspiracji szukają natomiast wśród tropikalnych i egzotycznych kolorów Thaiti. Czy to oznacza, że wszystkie modne Shakiry z rzemykami na pasie i w kowboyskich butach będą musiały zrobić czystkę w szafie, by latem przemienić się w Hawaii Barbie? Czy nowy styl, nowe kolory się przyjmą? Przenieśmy się myślami kilka sezonów wcześniej, kiedy to na ulicach królowały bure myszony, poubierane w szarości od stóp do głów. Zdajmy sobie sprawę, że dzisiejsze indianki i kowboyki jeszcze niedawno gustowały w oszczędniejszej palecie barw, opartej na szarym, czarnym i złamanej odrobiną różu bieli. Możemy więc spodziewać się kolejnej rewolucji kolorystycznej, o ile oczywiście ulica zaakceptuje propozycje domów mody. A że zaakceptuje, to już możemy tylko spekulować.
Zbyt dobrze pamiętam jedną z tendencji środkowych lat dziewięćdziesiątych, kiedy to małe dziewczątka ubierano w jaskrawe koszulindy prowokujące napisami YES na klatce piersiowej i NO na plecach. Dzieki Bogu, moi rodziciele nie gustowali wtedy w jaskrawościach, choć z bólem serca muszę przyznać, że jak lew walczyłam o taki kubraczek. Zazdrościłam koleżankom ich neonowych koszulinek, tupałam nogą pod sklpem z ubraniami, jednak nie udało mi się przeforsować zdania rodziców. Długo zresztą się o to nie starałam. Minęło lato, nadszedł sezon zimowy i koszulki powędrowały do lamusa. Dostałam ciemną, granatową kurtkę zimową, co mnie uszczęśliwiło do reszty.
Już jako osoba dojrzalsza obawiam się powrotu tych kolorów na ulicę. Świadoma istnienia maluczkiego procentu synestetów wśród społeczeństwa, obawiam się o ich zdrowie psychiczne. Biedni ludzie, których połączenia nerwowe w mózgu zachowują się inaczej niż standardowe. Ludzie, którzy wrażenia wzrokowe odbierają również jako węchowe, węchowe jako dotykowe i tak dalej. Oj, zapachniałoby im dokoła neonowymi cytrusami, egzotyką. Może nawet zapachniałoby tak mocno, że nabawiliby się alergii na pomarańcze, mandarynki, cytryny?
Synestykiem, który czuł zapach kolorów, był między innymi Nabokov. Mawiał, że czerwień pobudza jego chuć, stąd czerwone usta miały kobiety będące w jego twórczości obiektem pożadania. Kilkunastoletnia nimfetka, tytułowa "Lolita" podkradała mamie krwistą szminkę, a zakochany pedofil Humbert Humbert wdychał jej dziecięcy zapach, wyobrażając sobie wypełniającą go od srodka czerwoną rozkosz. Ciekawe, jak pachniał autorowi czarny druk powieści wydanej po raz pierwszy w 1956 roku? Wiadomo tylko, że czytelnikom pachniał skandalem, a skandal dla każdego z nich miał inną woń.
Jeszcze mniej liczną grupą ludzi przekładających na zasadzie analogii doznania kolorystyczne na inne zmysły są synestycy, którzy widzą kolor spółgłosek, liter, czasem zdań. Kojarzą nie tylko wrażenia wzrokowe z zapachowymi, są wrażliwi także na dotyk i słuch. Stąd właśnie pochodzą określenia: "barwne słyszenie", "barwna cisza", "złota radość" czy "purpurowa ekstaza". Najsłynniejszym przykładem kreowania świata za pomocą słów jest sonet "Samogłoski" Jean- Arthura Rimbauda. Dochodzą tu do głosu skojarzenia synestezyjne autora, który według indywidualnego klucza skojarzeń odsyła brzmienie samogłoskowe do zabarwionych kolorem i światłem zjawisk. I tak, każdej z samogłosek Rimbaud przypisał inną barwę: A to czerń, E- biel, I kojarzona jest z czerwenią, U przypomina zieleń a okrągłe O ma zabarwienie błękitów nieba. Jak już jednak napisałam wcześniej, w tym wypadku kolory samogłosek są dopiero wstępem do barwnego widzenia, Rimbaud bowiem każdą z liter kojarzy z jakąś szczególną sytuacją. Ciekawe jak skojarzyłby te kontrowersyjne, neonowe koszulki z prowokującymi napisami, i czy poswięciłby im jakiś utwór?
Muszę przyznać, że i ja mam pwene skojarzenia synestezyjne, wywołane jednak w bardzo prozaiczny sposób. To nie specyficzna budowa moich połączeń mózgowych sprawia ze mam zakodowany w pamięci zapach imienia "Kornelia". Wszystkie Kornelie serdecznie tutaj przepraszam, ale jest to zapach niezbyt miły mojemu powonieniu. Wzięło się to z pewnych wydarzeń okresu przedszkolnego, kiedy to na stołówce nagminnie sadzano mnie obok dziewczątka o tym właśnie imieniu. Miałam ten wątpliwy przywilej zostać towarzyszką posiłków dziewczynki, która nie dość, że jaskrawej koszulki nie posiadała, nie umiała także panować nad swoimi czynnościami fizjologicznymi. Wierzcie, śniadanie, obiad czy kolacja, moja współbiesiadniczka odbierała mi apetyt już nie tyle nawet swoim zapachem, co obrzydzającą obecnością.
Biedni ci synesteci.. Oni dopiero musieliby to odczuć...

Pacyna



poprzednia strona spis treści następna strona