Kartki od Calaca
Kartka z Florencji
Szukając Ludzi zagubić się w Mieście. Czy to jeszcze możliwe? Coraz trudniej o Człowieka a i Miasto jakby odwróciło się plecami.
Legiony androidów zbrojnych w plastik, nie są w stanie wypełnić pustki, która razi w duszę. Nieliczni przedstawiciele rodzaju Homo kryjąc w bruku wylęknione twarze, przemykają bocznymi uliczkami, gdzie pochłania ich miłosierny mrok. Jakże niewielu ma teraz odwagę popaść w zachwyt idioty, o którym tak wdzięcznie pisał Cortázar. A ci, którzy już się na to zdecydują, uciekają na drugi brzeg Rzeki, gdzie nie widzi nikt (tylko tam pada prawdziwy deszcz).
Dopiero wówczas, w opadłym do popielniczki liściu, w odbiciu w kałuży, w misternej grze cieni, ukazuje się z wolna to drugie, dotąd ukryte oblicze Miasta. Spacerując wśród nagich symboli wkracza się w Czas Snu...w świat pierwszy, gdzie początek i koniec - pod każdymi schodami może ukryty być Alef. Trzeba tylko mieć oczy szeroko otwarte...aby ujrzeć to, co widzą koty.
Polanco kąpie się w fontannie.
Calac
Florencja 04.08.02
Calacek@poczta.onet.pl
Kartka z Buenos
Trudno jest pisać o Ludziach. Najtrudniej chyba. Są tacy delikatni...nieodporni na słowa. A tragiczny paradoks polega na tym, że żyjemy w świecie zbudowanym ze słów.
Na obraz swój i podobieństwo zbudowaliśmy świat, lecz bardzo krótko byliśmy jego władcami. Nasi Przodkowie wydali z siebie Słowo, które stało się kosmicznym budulcem, ale które raz wyswobodziwszy się z uwięzi, szybko przywłaszczyło sobie Tablice Przeznaczenia i samo zasiadło na tronie Demiurga. Uzurpacja ta trwa od millenniów...ze słów powstajemy i w słowa się obracamy.
Jesteśmy Słowem, ale jednocześnie wyrastamy ponad nie. Jesteśmy jego niewolnikami, ale niewolnikami, którzy potrafią się zbuntować, zrzucić okowy i choć na chwilę stanąć prosto, aby z godnością i wyniosłością pozbawioną pychy popatrzeć głęboko w oczy tego tyrana i...zawładnąć nim. W tych rzadkich momentach wracamy do Przodków, którzy rozmawiając z gwiazdami ocierali się o Tajemnicę Wszechświata...
I tak zasłuchani w Pieśń Ojców, wspomagani przez poetów, tych szamanów naszych czasów, stawiamy czoła nocy zesłania w materię. Na szczęście mamy też siebie nawzajem. Brnąc przez słowa spotykamy się wśród zbiegów okoliczności, aby już na zawsze zaplątać się w gęstą sieć nici losu...
Polanco pisze wiersz.
Calac
Buenos Aires, 25.09.02
Calacek@poczta.onet.pl
|