koncerty
Robert Brylewski, Alians i inni w CDQ - 15.11.2002.
W połowie listopada, dokładnie to jakoś dnia 15 tegoż miesiąca, odbył się w warszawskim CDQ koncert kilku artystów. trochę opóźniony, czy też niezgodny z szeroko reklamowanym rozkładem jazdy - sam nie wiem. W pewnym bowiem momencie okazało się bowiem, że na innym piętrze niż ma być koncert, muzykę puszcza DJ Bigos. Piwo, radosne pląsy młodzieży, oraz powiększający się tłum. Zszedłem w końcu nżej, a tam już siedział sobie Robert Brylewski i coś śpiewał, brzdąkając przy tym na gitarze. Myślałem, że będzie coś, co nazywa się The Warsaw Beat, czyli elektroniczne wcielenie Bryla, ale cóż, albo rozkład jazdy był jakiś felerny, albo Brylu swoje solowe występy odgrywa nie wiedzieć czemu pod takim szyldem. W sumie nawet się ucieszyłem, bo wolę żywe granie. Początkowo więc Brylu coś tam grał i śpiewał z towarzyszeniem córki, która grała na melodice, potem pobrzdąkał jeszcze sam swoje improwizone rzępolenie poparte strarymi sprawdzonymi melodiami, które sam lub z kolegami wymyślił (Kryzys, Świat Czarownic...). Potem na scenę wszedł perkusista i basista, a Brylu nawet wstał i zaczęło się granie. Dołączył też pewien pan, który krzyczał, piszczał i śpiewał czasem nawet do mikrofonu, stwarzając całkiem niezły klimat. Nie pamiętam też czy pojawił się tam także wtedy klawiszowiec, bo z jednej strony byłem zauroczony niezwykłym zjawiskiem improwizowanego koncertu, który robił niesamowite wrażenie, a z drugiej bardzo kibicowałem Brylowi, który walczył z przewracającym się mikrofonem. W związku z tym, że trzymał statyw (jak puszczał, to ten się przewracał), miał zajęte ręce i nie mógł grać na gitarze. Było naprawdę bardzo fajnie.
Kiedy Brylewski zszedł ze sceny, mikrofon przestał się przewracać. Dobre parę minut potrwało za to montowanie się kolejnych artystów. W końcu zagrał Alians. Mimo połamanych palców i różnych innych kłód pod nogami chłopacy zagrali wspaniale prezentując wiele starych kawałków, a także kilka owych - znanych mniej lub bardziej. Kilka pochodzi z przygotowywanej właśnie płyty. Była też oczywiście "Ambicja" Kryzysu, która o ile mi wiadomo została nagrana już dość dawno na płytę "Tribute To Kryzys", co to w tak niepamiętnych czasach miała się ukazać, że już nie pamiętam. Była też niesamowita przeróbka złotego przeboju spod znaku Dead Kennedys, czyli "Kalifornia über alles". Publicznośc oczywiście szalała. Szalał też akordeonista, który jak zwykle dał się porwać w wir zabawy. Puzonista Gwizdek natomiast grzecznei się uśmiechał, ponieważ wśród publiczności szalała zorganizowana grupa jego fanów co jakiś czas skandująca jego ksywkę.
Po Aliansie poszedłem do domu. Wychodząc dowiedziałem się, że w tym dniu jak się wychodzi z klubu, to już nie wpuszczają, bo tak i już. Na drugi dzień natomiast dowiedziałem się, że do biletu dołączane były jakieś płyty. Ale może to tylko plotka?
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję z tego miejsca za świetną zabawę.
Szaman Falarek
|