Galeria Seby
Malarz Seba, który właśnie powrócił z urlopu w Himalajach, gdzie wystawiane były poprzednio jego dzieła, przywiózł przy okazji je ze sobą z powrotem, dzięki czemu możemy je oglądać na ścianach warszawskiego parku rozrywki i rekreacji Ubikacje. Artysta obiecuje, że nie tylko u mieszkańców tej mieściny obrazy zagoszczą. Planowana jest już bowiem trasa objazdowa, która obejmie szereg miast. Oczywiście główną atrakcją będzie spotkanie z artystą, wgląd w jego prace, pokaz sztuczych ogni, wyscig szczurów, występ zespołu Wystroje, którego członkowie będą wystrojeni w specjalnie na ten cel przygotowane uniformy zaprojektowane przez malarza Sebę i jego kumpla Wicia zajmującego się sprzedażą odzieży dla młodzieży.
Jak wiadomo nie każda młodzież jest złota, a i nie każdy kto wygląda niemłodo, jest starszyzną, dlatego z okzji objazdowej wystawy malarz Seba postanowił zorganizować stoiska z gorącym posiłkiem, żeby każdy mógł się oparzyć wedle gustu. Podpisano już umowy z kilkoma punktami gastronomicznymi, które zobowiązały się spełnić warunki. A malarz Seba nie ma byle jakich wymagań. Otóż każdy taki gorący posiłek musi mieć co najmniej 70 stopni C.
Ale przejdźmy do merytorycznej części imprezy, czyli do samych obrazów. W Tajniaku prezentujmy kilka z nich, natomiast sama wystawa zawiera 125 sztuk. Mimo iż są to sztuki plastyczne, nie można ich dowolnie rozciągać czy też wyginać.
Malarz seba zafascynowany tematem globalnej odmowy, zdecydowanego NIE, przemyca ten wątek tu i ówdzie. Nie można jednak nie zauważyć swoistych wyrazów fascynacji tajemniczym światem cudów. Jedni nazywają to magią, inni jakimś pierwotnym szamanizmem, jeszcze inni usiłują uprościć sprawę i sprowadzić wszystko do poziomu New Age. Widać jednak, że malarz Seba dostrzega w tym jedność całego stworzenia i nie ważne, czy to świat jest snem, czy sen światem i jakie zasady nim rządzą.
Czy świat jest bytem zabłąkanym w nicości i bez powodu powstałym z niczego, czy też może jego sens jest, a mówi nam o tym sama istota bytu, to kwestie palące tych, którzy tak religie jak i ateizm traktują jako opium dla ludu. Malarz Seba dostrzega w tym oszustwo, i twierdzi, że wiele wysilać się nie trzeba, żeby je dostrzec. Wystarczy otworzyć oczy. No i trzeba przestać się trUć. Jak mawia malarz Seba, każde odstawienie trUcizny, i trzeźwe spojrzenie na świat, bez zbędnej wiary w swój intelekt, a raczej z wiarą w to, co jest, daje niesamowite efekty.
Co nie przeszkadza malarzowi Sebie przebywać gdzieś w rejonach gnostyckich. Przecież nie od dziś wiadomo, że ten świat jest kiepski, a tylko ci od opium każą ludowi myśleć, że jest to i tak najepsza z możliwości. Malarz Seba uważa, że jeżeli by tak było, to nic by nie było, bo niedoskonałość nie ma sensu, jeżeli nie dąży do doskonałości. Coś, co powstaje z niebytu tylko po to, żeby jego celem miała być autodestrukcja jest z definicji czymś, co utożsamiać można z niebytem. Nistety równanie nam się tu nie zgadza, według którego stworzenie równałoby się niebytowi. A jak wiedzą matematycy, równania nieprawdziwe są bez sensu.
Malarz Seba uważa, że każdy bezsens jest jednak pochodną sensu. Bo skąd wiedzielibyśmy, że 5 nie równa się 10, gdyby matematyka nie była sensowna? Całe rozważania o istnieniu nonsensu, mimo iż mają logiczne uzasadnienie i mogą być niezwykle ciekawe, są o tyle puste i bezsensowne, że przecież mówi się o czymś, co nie istnieje. Tymczasem jeżeli nie damy się wyprowadzić na manowce, poznamy, że warto. Mówić o tym, że nie ma czego nie ma, żeby dotrzec wreszcie to, co jest. Niezależnie od tego czy jesteśmy w stanie objąć to rozumem. A zapewne nie jesteśmy.
Grafika: Seba
Opracowanie: prof. Ziemowit Ukleja
|