Strona naszego Pisma
  str.

trzy po trzy
poprzednia strona spis treści następna strona

GeRhArD

Żale i rozterki monogamisty z wyboru

Odszukanie motywacji do napisania felietonu wcale nie jest rzeczą łatwą. Goni ją człowiek przez długie dni, a ona chowa się i chowa. Ale wreszcie złapałem, związałem, zakajdaniłem i już się zołza nie wyrwie. Kiedy tak przyglądałem się jej, jak wybałuszała swoje przestraszone oczy, zastanawiałem się, jak ją wykorzystać (wszelkie dwuznaczności proszę sobie wsadzić), czyli mówiąc mniej metaforycznie - o czym napisać. Mamy wakacje - zostawiam więc wszelkie bagienko i zabieram się za temat wartki i dla młodej młodzieży zapewne dość istotny. Są wakacje, częstotliwość kochliwości wzrasta w tempie geometrycznym. Zatem to moje kilkanaście groszy na temat miłości [dygresja - pewnie niektórzy użyli by słowa "dywagacje", ale tych zachęcam do sprawdzenia słownikowej definicji]
Obserwując sobie mimochodem nasze młode społeczeństwo doszedłem do niepokojącego (dla mnie) wniosku, iż narasta co raz bardziej potęgująca się fobia do miłości. A właściwie nie fobia, ale strach przed czymś, co można nazwać różnie. Ja pozostanę przy zwrocie "zaangażowanie uczuciowe". Jeszcze kilkadziesiąt lat temu związek na całe życie był rzeczą oczywistą. Rynek miłości nie był wolnym rynkiem, gdzie uwzględniane są reklamacje po pojawieniu się pierwszego draśnięcia na lakierze. A teraz? Full-servis, gwarancje, rękojmia i pełna możliwość zwrotu towaru po 30 dniach. W erze powszechnego pędu, pęd pojawił się też w uczuciach - szybka zdobycz, szybka konsumpcja, szybki koniec - czasami trwa to tydzień, czasami miesiąc. Potem, jak to mówią niektórzy - pojawia się nuda śmiertelna, bo jak tutaj przeżyć tyle czasu z jedną osobą. Toż to niehigieniczne i niepraktyczne. Wyzwań nam trzeba i przygód! - skandują znudzeni. Stereotypizuję naturalnie i upraszczam, bo nie jestem w stanie zmieścić w kilku tysiącach liter wszelkich odcieni. Chcę tylko zauważyć fakt, iż ludzie po prostu w nosie mają i zwyczajnie im się nie chce budować głębszego związku. Stawiają sobie liche szałasiki i boją się nudy i uczuć, których tak naprawdę nie doświadczyli, bo się boją. No, ale jak mają doświadczyć czegokolwiek, skoro czystą kartkę związku po zapisaniu kilku słów mną i wyrzucają do kosza?
Ludzie boją się zaangażowania, ponieważ boją się tego, co będzie za lat kilka, za lat kilkanaście. Boją się oddać bez reszty drugiej osobie. Wolą szaleństwo, przygodę niż budowanie czegoś trwałego. Ale takie budowanie też jest sporą przygodą. To jest prawdziwe wyzwanie - żadna gładka droga na skróty, która zresztą najczęściej kończy się samotnością, ale porządna, wyboista, ze swoimi wzlotami i upadkami. A gdzieś pod koniec w końcu powinniśmy znaleźć szczęście... Czasami się nad tym zastanawiam. Pamiętam ten moment, kiedy uświadomiłem sobie to, że ONA jest kobietą, z którą chcę spędzić resztę życia. Że ja decyduję się na to ryzyko wybierając stałość, kończąc swoje poszukiwania. Musiałem przebudować cały mój świat. Trwało to długo, było to trudne, ale efekty już są. Po trzech latach. Już słyszę głosy: człowieku, komu się chce czekać trzy lata, ile można poderwać kobitek w tym czasie... No tak, dziś ludzie chcieliby, żeby to świat się sam przebudował, a oni poczekają sobie z boku sącząc jakiś chłodny napój i przeglądając czasopismo jak w poczekalni u fryzjera. Czekają na gotowe oferty - takie uczuciowe Last Minute. Niektórzy turyści już wiedzą, że nie ma nic za darmo.
Życie dla mnie jest bardzo długie, ale jednocześnie jest bardzo krótkie. Myślę, że nie potrafię przez ten cały czas dokładnie poznać samego siebie, a co dopiero mówić o pełnym poznaniu mojej drugiej połowy. Dlatego te lata można spędzić na doskonaleniu związku, poszukiwaniu nowych rzeczy i pielęgnowaniu wszystkiego, co się zdarzyło. Nie wyczerpiemy tej przygody. Rację ma człowiek, który powiedział, że należy pokochać wszystkie zalety, ale i wszystkie wady. Inaczej nadal będziemy szukać czegoś lepszego, co oznacza, że tak naprawdę nigdy nie znajdziemy niczego. Faktycznie - nie jest łatwo być ze sobą długo, ale radość z tego wyzwania i walki, oraz szczęście,, które otrzymuje się w zamian jest moim zdaniem warte zachodu. Miłość jest jak wino - im dojrzalsza, tym lepsza. Tylko nie ma co - musi dojrzeć. Kończę zatem. Wszystkim życzę wakacyjnych miłości i życzę także, aby ta sama miłość w kolejne wakacje świętowała swój pierwszy rok. Bo to chyba dobra recepta na szczęście.

Monogamista z wyboru
GeRhArD
gerhard@w.pl



poprzednia strona spis treści następna strona