Strona naszego Pisma
  str.

trzy po trzy
poprzednia strona spis treści następna strona

krótkie kazanie

Powołanie

Boże, Pasterzu dusz ludzkich, ty dajesz swemu Kościołowi kapłanów, by byli przewodnikami, by prowadzili ludzi do Ciebie. Posyłaj świętych robotników na swoje żniwo.

Adiutorium nostrum in nomine Domini

Gdy był małym chłopcem był ministrantem. Przez jego głowę czasami przemknęła myśl by może zostać księdzem? Osoby duchowne były mu znane. Jego kuzynki były siostrami zakonnymi, pracowały gdzieś daleko w Afryce, z jego parafii pochodziło kilku księży. Dziecięce przelotne myśli o kapłaństwie zostały przesłonięte przez długie lata nauki. Po szkole podstawowej wybrał się do liceum ogólnokształcącego. Wybrał profil ogólny, gdyż ten mu najbardziej odpowiadał. Przez cztery lata uczył się w tej szkole. A w szkole jak to w szkole. Zwyczajne zajęcia, obowiązki. Wśród przedmiotów również religia. Nie da się ukryć, że księża z jego parafii odegrali znaczącą rolę w jego życiu. Jego kroki, coraz bardziej świadomie i coraz częściej kierowały się do Kościoła. Mimo całego zgiełku który go otaczał, mimo rwącego potoku chęci ciągłej zabawy, przyjemności, począł snuć plany na dalsze życie. Odżyły gdzieś w pamięci myśli o kapłaństwie, teraz już całkiem poważnie. Zbliżał się czas matury i podejmowania decyzji wiążących na całe życie. Spierał się długo z Bogiem, szamotał się, uciekał, ale jeśli Pan Bóg raz sieć zarzuci, to na pewno złowi. W 1995 roku wstąpił z wielką bojaźnią do WŚSD i dziś po kolejnych latach nauki, latach seminaryjnej formacji stoi przed wami jako diakon.
Dla każdego z nas Bóg przygotował inne życie. Różne są nasze drogi, różne powołania. Tak, powołania! Każdy z nas został nim obdarzony. Wielu z was realizuje swoje powołanie jako małżonek, ojciec, matka. Niektórzy żyjąc w stanie wolnym, jako kawaler czy panna podążają drogą, jaką wyznaczył im Bóg. Są wreszcie i tacy, którzy w pewnym momencie swego życia usłyszeli delikatny głos nie narzucającego się Boga: "Pójdź za Mną". Siostry zakonne, kapłani...
Ojciec Święty określił powołanie kapłańskie jako dar i tajemnicę. Dar, ponieważ jest niezasłużoną łaską, jaką Bóg obdarowuje swych wybranych. Tajemnicę, bo chyba nikt nigdy nie pojmie jak to się dzieje, że ciągle znajdują się "szaleńcy", którzy idą za Chrystusem, poświęcając swe życie Bogu i ludziom.
Bóg do niczego nas nie zmusza, proponuje swój scenariusz naszego życia. Możemy go przyjąć albo odrzucić. Decyzja należy do nas. Możemy go odrzucić - ale co wtedy stanie się z nami? Kim będziemy? Jak potoczy się nasze życie? Czy będziemy szczęśliwi?
Pozwólcie na pewną osobistą refleksję: Dokładnie 30 kwietnia 2000 roku, przyjąłem święcenia diakonatu wraz z moimi rocznikowymi kolegami. W mojej pamięci chyba na zawsze pozostaną dwa momenty, które świadczą o pięknie i wartości kapłaństwa i... małżeństwa! Najpierw, gdy cały Kościół śpiewał litanię do Wszystkich Świętych, a ja i moi koledzy leżeliśmy krzyżem na posadzce. Uświadomiłem sobie, że nie było by tej chwili, gdyby nie moi kochani rodzice, już nie żyjący ojciec, gdyby nie ich powołanie do małżeństwa, rodzicielstwa. Oni byli tymi, którzy jako pierwsi stali się dla mnie świadkami wiary. Oni uczyli mnie miłości do Chrystusa.
O tym jak wielką rolę w odkrywaniu i przyjmowaniu powołania spełniają rodzice i bliscy pisze sam Ojciec Święty: "Mogłem, na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Nigdy nie mówiliśmy z sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego Ojca był jakimś pierwszym domowym seminarium".
Drugim wydarzeniem, które na zawsze wyryło się w mojej pamięci był moment, gdy ksiądz biskup przekazywał mi znak pokoju. Mogłem odczuć z jak wielką miłością, jak prawdziwy ojciec przygarnia mnie do siebie. To była chwila, w której zrozumiałem, że teraz już na zawsze należę do Kościoła, że moje życie w całości poświęcam Bogu. Tak, więc podczas tej jednej uroczystości mogłem doświadczyć jak nierozerwalnie są ze sobą połączone te dwa powołania: kapłaństwo i małżeństwo. Każda z tych dróg jest dobra i doprowadzi nas do Boga, jeśli otworzymy się na działanie Ducha Świętego!
Pozwólcie, że posłużę się pewnym porównaniem, a porównanie zawsze jest niedoskonałe. W waszych domach jest wiele gniazdek, kontaktów. Jeśli jednak nie włożycie wtyczki do jednego z nich, lampa nie da światła, sprzęt gospodarstwa domowego nie zadziała... Podobnie jest między nami a Bogiem. On daje nam swoją łaskę, ale jeśli nasza wolność nie będzie współpracować, nie wykona swojej części, nie wydarzy się nic szczególnego. Potrzeba, żeby łaska i wolność, jak dwa bieguny - pozytywny i negatywny, spotkały się.
Moi drodzy! Domagamy się, aby kapłani byli święci, chcemy, aby służyli nam sami Dobrzy Pasterze. Ale czy zdajemy sobie sprawę, że księża są i będą tacy, jakie są nasze rodziny? Gdy będą zdrowe, silne, Bogiem silne, pełne prawa i święte rodziny to będą także gorliwi, pobożni i święci kapłani. Dlatego bardzo Was proszę módlcie się za kapłanów.
Słyszałem kiedyś zdanie od bardzo świątobliwego proboszcza: Parafia wtedy żyje, gdy ma powołania. I ja dziękuję Bogu, że w mojej rodzinnej parafii są powołania. W tym roku został wyświęcony jeden ksiądz, oprócz mnie w seminarium jest jeszcze młodszy kolega, a wiem, że następni się przygotowują. Z tego co mi wiadomo Wasza parafia również jest organizmem żywym, macie powołania. Jednak na tym nie możecie poprzestawać! Teraz poprzeczka zostaje Wam podniesiona. Musicie się gorliwie modlić by byli świętymi i gorliwymi pasterzami, bo takich nam dzisiaj potrzeba. Może szczególnie w zbliżający się I czwartek miesiąca.
Kochani! Nie bójmy się zaufać Duchowi Świętemu. Pozwólmy mu, aby On nas prowadził. Warto nadać życiu sens, oddając je w służbę dla innych. Warto usłyszeć wołanie Pana i wypełnić je bez zastrzeżeń, czy to w małżeństwie czy w kapłaństwie, czy w życiu zakonnym. Warto oddać wszystkie nasze siły, zdolności i możliwości. Warto!
Ja nigdy bym z tej drogi nie zawrócił. Amen.

Ksiądz Czarek



poprzednia strona spis treści następna strona