Emocjonalny terror - Tilt
Po paru latach zmagań z wydawcami i środkami produkcyjnymi oraz oczekiwań ze strony słuchaczy Tilt nagrał wreszcie płytę. Kiepskie to czasy, jeżeli znowu tak długo trzeba czekać na dość banalną w sumie sprawę, jaką jest po skomponowaniu, napisaniu, wypróbowaniu i opracowaniu, po prostu nagranie. Co się stało w tym kraju nad wisłą - aż chce się zapytać słowami Tomka Lipińskiego. Jak to się stało, że społeczeństwo nie widzi właściwie nic poza wyimaginowaną kasą i chore na pazerność straciło wszystko? Media, firmy fonograficzne, zagraniczne korporacje - żenujące niedoróbki, bo "nawet piranie to LESZCZE, nie piranie", "rekiny to nie rekiny, a świnie".
W paskudnej rzeczywistości ustawianej przez tajemniczych osobników zza zamkniętych drzwi, którzy handlują nami z nie wadomo kim, nie jest dziwne, że sporą część piosenek stanowią na płycie te o miłości - bo co tu jeszcze poza nią jest tak naprawdę pozytywnego? "Kiedy jeden człowiek kocha drugiego człowieka, z serca do serca płynie wielka rzeka..."
"Emocjonalny terror" to zestaw ładnych piosenek, ballad, przeplatanych tu i ówdzie jakimś ostrym kawałkiem. Proste gitarowe granie urozmaicane czasem dźwiękiem wygenerowanym z komputera lub instrumentu klawiszowego, ale nie tylko. W czadowym numerze "Za zamkniętymi drzwiami" jako solówka pod ścianą gitarowego jazgotu pojawia się flet. W reggaełowej "Pozytywnej" Tomek pięknie przygrywa na melodice, niczym dwadzieścia lat temu na pierwszej płycie Izraela.
Dobra płyta. Mam nadzieję, że na kolejną nie będzie trzeba czekać dwunastu lat z przerwą na składankę... Ech, co to za czasy...
Szaman F.
|