Strona naszego Pisma
  str.

odczucia
poprzednia strona spis treści następna strona

Wszystkie płyty Armii

Armia powstała w 1985 roku z inicjatywy Roberta Brylewskiego, Sławka Gołaszewskiego i Tomasza Budzyńsiego. Tak przynajmniej głosi jedna z wersji wydarzeń. Pewnego dnia, kiedy Brylewski dowiedział się o odejściu Budzego z Siekiery, zaproponował mu zmontowanie "eksperymentalnego składziku". Ten konkretny składzik przetrwał osiem lat jako jedna z najważniejszych polskich grup alternatywnych i nagrał cztery płyty, z których co najmniej jedna jest bez żadnych wątpliwości wpisywana do kanonu najważniejszych płyt polskiego rocka/podziemia (niepotrzebne skreślić). Mimo iż na przełomie lat 1993 i 1994 ów trzon zespołu - Brylewski/Budzyński - uległ niespodziewanej mutacji (Robert Brylewski postanowił pójść swoją drogą), zespół przez prawie dziesięć lat dalszej działalności nagrał pięć kolejnych bardzo dobrych płyt.

Był rok 1987. Tuż przed pojawieniem się debiutanckiego albumu w niektórych sklepach ukazał się singiel "Aguirre". Wcześniej kilka utworów Armii ukazało się też na składanach. W Liście Przebojów Programu Trzeciego można było usłyszeć "Jeżeli", także w Rozgłośni Harcerskiej często można było spotkać Armię (na przykład "Saluto"). Jak podają źródła, "Na ulice", "Jestem drzewo, jestem ptak", "Jeżeli" znalazły się na składance "Jak punk to punk" zawierającej także utwory Dezertera, Rejestracji, Tzn Xenny, Siekiery (już bez Budzego), Abaddonu i Processsu. Na singlu "Aguirre" oprócz piosenki tytułowej można więc było znaleźć jeszcze "Trzy znaki" i "Saluto". Na uwagę zasługuje też składanka a 1986 roku wydana przez ludzi związanych z klubem Hybrydy pt. "Pierwsza podróż" (polecam stronę warszawa.activist.pl/film/bryl.asp, na której znajduje się bogaty zbiór mp3 z tego wydawnictwa).

Pierwsza pełnometrażowa płyta Armii nagrana w maju i czerwcu 1987 roku w Rzeszowie. Dzika, ciężka, ostra i zadziorna. Hard core - czasem melodyjny. Częste zmiany tempa, surowe brzmienie, harczący wokal mogą odstraszać dzisiejszych słuchaczy, jednak piosenki tutaj zawarte stanowią klasykę Armijnej twórczości - to właśnie z tej płyty pochodzą "Niewidzialna armia", "Święto rewolucji", "Zostaw to", "Hejszarawiara", "Wojny bez łez"...

Po koniec roku 1990 została nagrana legendarna już "Legenda", przez niektórych uznawana za najlepszą w historii zespołu, z czym można się zgodzić lub nie, jednak nie ulega wątpliwości fakt, iż żadna inna płyta Armii nie wzbudziła aż tylu emocji i nie przyczyniła się do wzrostu popularności grupy. Armia, obok Izraela (Brylu, Maleo, Stopa) i reaktywowanej Brygady Kryzys (Brylu, Stopa), a także Dezertera i Proletaryatu należała do ścisłej czołówki medialno-koncertowej polskiego podziemia, które akurat po zmianie ustroju wynurzyło się trochę ponad powierzchnię. Sama płyta przyniosła porcję wspaniale zrealizowanych, nieco prostszych ale porywających piosenek, o niesamowitych poetyckich tekstach, punkowej energii i tajemniczym klimacie. Symfoniczne wręcz brzmienie płyty i podniosła atmosfera koncertów sprawiły, że Armia wiele plebiscytów wygrała w kategoriach zespołu, piosenki, przeboju, instrumentalisty czy kompozytora roku 1991. W dzisiejszych rozważaniach fanów, którzy pamiętają wszystkie wcielenia Armii, ówczesny skład zespołu (Tom, Robin Goldrocker, Banan, Maleo, Stopa) chyba najczęściej jest wymieniany jako najlepszy. Zapewne nie bez powodu, skoro wtedy wystarczył jeden Brylewski ze swoją gitarą, żeby wnieść więcej energii niż obecnie dwóch także bardzo dobrych gitarzystów, ale o zbyt matematyczno-riffowym podejściu (przynajmniej jeśli chodzi o stare kompozycje).

"Legenda" nie tylko zebrała brdzo dobre recenzje w prasie muzycznej. Wzbudziła także zainteresowanie profesora Jerzego Prokopiuka nazywającego się heretykiem, będącego znawcą różnych tajemniczych zakamraków i odchyleń od niektórych systemów religijnych. To właśnie on z radością zauważył w "Legendzie" obecność chrześcijańskiej gnozy i ogłosił jej odrodzenie wśród maluczkich.

W celu udokumentowania niezwykłej atmosfery koncertów, zespół wydał w 1992 roku płytę koncertową "Exodus" stanowiącą zapis koncertu transmitowanego przez telewizję w listopadzie 1991. Mimo iż brzmienie tych nagrań nie jest najlepsze, płyta stanowi ogromną wartość i ukazuje szczególny klimat towarzyszący tamtym koncertom.

W 1993 roku ukazała się kolejna studyjna płyta zespołu, "Czas i byt". Miała być to poprawiona, na nowo nagrana wersja płyty z 1987 roku ze zmienionymi nieco aranżacjami, wzbogacona o trzy nowe pozycje (no, może nawet cztery)... Która z tych płyt jest lepsza, trudno powiedzieć - "Armia" jest jakby bardziej spontaniczna i żywiołowa, "Czas i Byt" czyściej brzmiący... Z pewnością "Czas i byt" jest płytą ciekawą, tym bardziej, że pojawiły się na nim "Exodus" Boba Marleya (zabrakło go na kompaktowej wersji wyżej opisanej koncertówki), "Archanioły i ludzie" z repertuaru Marka Grechuty i "Krótka forma czadowa" - z pierwszoplanową rolą Banana. Z perspektywy czasu "Armia" chyba jednak wydaje się ważniejsza - to przecież od tej płyty wszystko się zaczęło. "Czas i byt" jest jej niezwykłą pochodną.

Zaraz po nagraniu "Czasu i bytu" szeregi zespołu opuścił Maleo, który postanowił się skoncentrować na pracy w Houku (zastąpił go Paweł Piotrowski z Dezertera). Po paru miesiącach zaś stała się rzecz najbardziej szokująca, będąca dla niektórych końcem istnienia Armii (oni do dziś nie przyjmują do wiadomości istnienia kolejnych płyt oraz dalszej działalności grupy) - z zespołu odszedł Robert Brylewski. W maju 1994 roku Armia nagrała kolejną płytę ukazała się miesiąc później), nad którą muzycy zaczęli pracę jeszcze z Brylewskim, a którą Budzy zapowiadał zaraz po wydaniu "Legendy". "Triodante" to album tekstowo nawiązujący i zainspirowany "Boską komedią" Dantego. Utwory podzielone na trzy części - Piekło, Czyściec i Raj. Muzycznie piosenki są tu bardziej rozbudowane i wolniejsze (długie wstępy i zakończenia). Brzmieniowo: bardziej wyeksponowana waltornia, gitara o zacięciu metalowym, miejscami granie akustyczne. To wszystko sprawiło, że płyta stała się trudniejsza w odbiorze dla słuchaczy kojarzących Armię przede wszystkim z "Legendą". Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę niestabilność w składzie zespołu i brak akceptacji przez sporą część publiczności (która najwyraźniej do tej pory nie rozumiała Armijnej bajkowości i tego o czym śpiewa Budzy), bardziej bezpośreniego przekazu chrześcijańskiego, nie ma się co dziwić, że płyta nie została przyjęta dobrze. Mimo iż tak naprawdę zawiera piękne melodie, a przez wielu uważana jest za najlepszą.

Armia przechodziła teraz trudny okres. Zniknął gitarzysta Michał Grymuza, potem zapodział się gdzieś Banan... Wreszcie razem z Popcornem i tylko gościnnym udziałem Banana, zespół nagrał płytę "Duch". Prasa, chyba zawstydzona swoim poprzednim malkontenctwem, a jednocześnie zachwycona obecnością gitarzysty Acid Drinkers w zespole oraz prostotą i świeżością nowych kompozycji, uznała "Ducha" za album bardzo ważny. I to jest prawda, są bowiem stronnictwa, które uważają tę płytę za najlepszą tak pod względem brzmienia i melodii, jak i tekstów. Sprawa nie jest jednak aż tak jednoznaczna i oczywista, jakby to się mogło wydawać. Jak już bowiem pisałem, są tacy, którzy poprzednie płyty uważają za lepsze, a przecież nie wspominałem jeszcze o "Drodze". Generalnie "Duch" jest dość prosty, a niektóre z piosenek może nawet zbyt proste melodycznie. Na szczęście rekompensują to połamane rytmy w "Braciach Bum" czy "Łapaczach wiatru". Swoistymi przebojami okazały się być piosenki "Pięknoręki", "Soul Side Story" i "On jest tu, On żyje" z riffem Grymuzy. Na mnie jednak najwięjsze wrażenie robią te piosenki, w których jest więcej kombinowania przy melodiach - wyżej wspomniani "Łapacze wiatru" na przykład. Za teksty bardzo cenię sobie takie utwory, jak "Moją pieśnią jest Pan" i "Marność", a za klimat, nieco kojarzący się ze wstępem do "Aguierre" - "Piosenkę po nic".

Nowym szokiem dla publiczności była kolejna płyta, nagrana w 1999 roku "Droga", po zmianie sekcji rytmicznej (Stopę zastąpiła przy perkusji Beata Kozak znana wcześniej z metalowej poznańskiej formacji Syndicate, a Pawła Piotrowskiego - Dr Kmieta z referencjami Marcina Pospieszalskiego). "Droga", mimo iż zaczyna się od typowej piosenki z ostrym, zdecydowanym riffem, surową perkusją, później przynosi w sporej części łagodniejsze brzmienia. Ci, którym udało się jednak z szoku otrząsnąć, poznali dwanaście nowych kompozycji, które potrafią poruszyć niejedno serce, na niejednej twarzy wywołać uśmiech, wywołać łzę wzruszenia albo ciarki na plecach... Bardzo lubię tę płytę, jest w niej jakaś radosna nuta i nadzieja. Taki "radosny postmodernizm", jeśli chodzi o formę. Jako ciekawostkę mogę dodać, że piosenka "Radio NRD" stała się w całości sygnałem otwierającym i zamykającym Radiostacyjną audycję pod tym samym tytułem - Radio NRD. Możliwe więc, że to najczęściej w ostatnich czasach grana w radiu piosenka Armii. Aha, udział Banana w nagraniach nie był tu już gościnny, jak przy okazji "Ducha", no i słychać go też przy okazji trochę lepiej.

Rok później, Armia (w składzie poszerzonym o drugiego gitarzystę - Pawła Klimczaka i skrzypaczkę - Alinę Wawrzynek) ruszyła w małą trasę koncertową w celu nagrania płyty koncertowej. Nagrania pochodzą z koncertów w Poznaniu, Katowicach i Krakowie, a o tym, które z utworów znalazły się na płycie, zadecydowała także publiczność w drodze plebiscytu. "Soul Side Story" to dwuczęściowy album. Bardzo dobra produkcja zarówno jeśli chodzi o jakość okładek, jak i dźwięku (gdyby można było powiedzieć to o "Exodusie"...). Generalnie wszystko jest w porządku, cieszy obecność eksperymentów "akustycznych", jak "Moja stodoła" i "Pieśń przygodna". Martwi jednak brak jednej z piosenek w spisie treści na okładce i to, że zespół nie do końca radzi sobie z punkową prostotą starych piosenek granych wcześniej przez Roberta Brylewskiego. Ale to już szczegół, nowe piosenki wyszły wyśmienicie - palce lizać.

Gdy zapytać Budzego, którą z płyt Armii uważa za najlepszą, bez wahania wskazuje właśnie "Dogę". Ja natomiast płyty "Armia", "Legenda", "Triodante", "Duch" i "Droga" mam za zbyt dobre, żeby stwierdzić, która z nich jest lepsza. To jest tak, jak z zabytkami klasy zerowej - wszystkie są równie bezcenne.

Szaman F.

PS. O płytach Armii można poczytać także na stronach www.armia.dyskografia.prv.pl i http://www.armia.kdm.pl.



poprzednia strona spis treści następna strona