Strona naszego Pisma
  str.

wstęp
poprzednia strona spis treści następna strona

Inaczej niż zwykle

Boli mnie głowa, chodzę po mieście,
gdzie jest podziemne przejście?
(Grabaż & Robert Brylewski & Świat Czarownic)

Ponad pół roku temu w recenzji nowej płyty Kultu dziennikarz Machiny napisał: "początek końca". Słowa te sprawdziły się jak najbardziej - od kilku miesięcy nie ma już Machiny. I nie pomogły tu nawet Kazikowe wypociny, którymi Machina próbowała się ratować.
Tymczasem na jesień zapowiadana jest kolejna trasa koncertowa Kultu.
W pewnym wywiadzie sprzed paru lat Qba W. (obecnie idol babilońskich nastolatek) spytał Roberta Brylewskiego, który akurat zniknął ze sceny, zanurzywszy się w jakimś niecodziennie podziemnym kanale: Kazik był bohaterem tej samej epoki co wy, dziś jest pupilem mas. Co tak bardzo poróżniło wasze drogi? Dobre pytanie, po latach nic nie straciło, choć z perspektywy czasu pojawiła się nowa odpowiedź. Bardziej obiektywna, a jednocześnie dająca widzenie całości. Pisałem już o tym trochę w poprzednim numerze (patrz: recenzja koncertu w CDQ), więc nie będę się powtarzał. Jest jednak do wypowiedzenia na głos pewna konkluzja. Czasem trzeba je wypowiadać, bo to nieprawda, że rozumiemy się bez słów. Generalnie nie ma co za bardzo liczyć na cuda, bo one w swej definicji mają zapisaną wyjątkowość.
Co to ja miałem? Aha, miałem konkluzję wyartykułować. Otóż medialny romans z publicznością nie zależy tylko od tego, co robimy i co chcemy przez to dać do zrozumienia. Ważniejszym czynnikiem jest tu raczej jakość. Jakość w znaczeniu rzetelności przekazu połączonej z gwarancją komfortu odbioru, jako że na samą jakość produktu raczej widownia nie da się nabrać. Chyba że po latach, kiedy znajdzie się ktoś, kto jej poda wszystko na tacy, przy okazji dorabiając się na gadżetach. Ale wychodzi na jedno. Na komfort odbiorcy. A ten nie bierze się z niczego, jest pochodną szacunku, o którym śpiewa Robert Brylewski w pieśni "Rebel": Bez Was nie byłoby nas i nie miałby kto wtedy tego słuchać.
Ten numer Tajniaka jest fizycznie ostatnim w starej formie. Mentalnie pierwszym w nowej.

Zdegenerowany Szaman F.
sierpnień 2002



poprzednia strona spis treści następna strona