A gdyby tak, jak to w piosence Lecha Janerki, Apacze z kombojami, a z matadorem byk razem w aureolach szli przy wspaniałych jak nigdy dotąd dźwiękach orkiestry?

Lech Janerka to ten pan, przedostatnio mocno promowany. Piosenki śpiewa uprzednio je wymyśliwszy, o czym w sumie się wie, tak jak i o tym wszyscy rzekomo wiedzą jaka jest różnica między Fishem a Fiszem. Przynajmniej tak się zdawać może znanym mi paru osobom, które straszliwie się na jednego z nich (Fisza) oburzyły, że nie kojarzy tego drugiego. W sumie nikt nie pytał Fisha czy zna Fisza, bo jak. Tylko co by taki Fish odpowiedział i jakie byłyby reakcje jego wielbicieli?

Ja też nie znam Fisha. Dowiedziałem się właśnie, że jest Szkotem. No i pewnie jest, bo o amerykanizm bym go nie posądzał. A to dlatego, że jest jeszcze coś, co o nim wiem - był członkiem zespołu Marillion. A to bardziej kojarzy się z Tolkienem (przynajmniej niektórym, bo mnie nie, ale zawsze to jakiś punkt zaczepienia, jako że zespołu Marillion też nie znam, a jedyne co o nim wiem to to, że Fish w nim występował). Jak ktoś "Władka" nie czytał, a tylko oglądał, to pewnie mu się Fish może bardziej kojarzyć z Nową Zelandią, pod warunkiem oczywiście, że doczytał, gdzie film był kręcony.

Tymczasem może to nie do uwierzenia dla niektórych, ale spotkałem dziś człowieka, który nie tylko nie odróżnia Fisha od Fisza, ale i kompletnie nie zna ani jednego, ani drugiego. Gdyby choć znał jednego z nich - tak jak ja - to miałby łatwiej z tym odróżnianiem.

Problem w tym, że niektórzy pogardzają tymi, co Fisha nie mieli przyjemności poznać. Jesto to o tyle dziwne, że przecież wielu z nich nie zna Mariusza Wilguckiego, co nie stawia ich w korzystnym świetle, a przecież póki co nikt im tego nie wypomina.

No ale żeby nie było, że ja tu usprawiedliwienia szukam i to atakując poprzez odwracanie kota ogonem. Otóż, kimkolwiek jest Fish, nie znam gościa. Mam prawo i ostentacyjnie z niego korzystam.