Strona naszego Pisma
  str.

trzy po trzy
poprzednia strona spis treści następna strona

Felerna przypowieść

Nie dokończony wątek

Są różne historie. Niektóre trochę zakłamane, inne przekłamane. Są też nie opowiedziane oraz zbanalizowane poprzez ciągłe ich przerabianie na okrągło. Niektóre są niewiarygodne. Możnaby wiele wymieniać, nie zapominajmy jednak o tym, że tak naprawdę historia to taki zbiór faktów, a te z definicji swojej są prawdziwe. Skąd więc wzięło się przekonanie ludzkości o istnieniu przekłamanych historii? Może to taki rodzaj przenośni używanej już nieświadomie? Pewnie przez wielu nie tylko nieświadomie ale i także i z przeświadczeniem o czymś wręcz przeciwnym. Na przykład o słuszności trwania przy stanowisku, że to coś to suchy i niezbity fakt. Że zakłamana historia, wymyślone fakty to normalne i realne składniki rzeczywistości. W końcu rzeczywistość nie może składać się ze składników nierealnych... A może jednak może? No bo idąc tokiem rozumowania, według którego fakt może nie być autentyczny, natykamy się na oryginalne dzieła a jednak podróbki, a potem przez jeszcze kilka takich nonsensów się przedzieramy i do czego dochodzimy? Do braku realności samej rzeczywistości, w której kłamstwo okazuje się prawdą i odwrotnie.
W związku natomiast z tym, że wątki niedokończone powodują powstawanie niedomówień, co jest bez sensu, należałoby dorzucić jeszcze kilka zdań w tym duchu. To, co bez sensu, według niektórych filozofów oczywiście nie istnieje, a rzekome istnienie owego niebytu, to, zgodnie z ich nauką, nadinterpretacja oraz manipulacja. Tak jak pogłoski o demokracji, że w jej ramach wszystko można, lub o tolerancji, że nie tolerowanie nietolerancji, to już nie tolerancja. Albo plotki o tym, że skoro Bóg może wszystko, to niech stworzy kamień, którego nie mógłby podnieść. Albo co było pierwsze - kura czy jajko?
I to mają być efektowne i fajowe dowody na światłość i pomysłowość ich autorów. Lub raczej małpujących ich ignorantów, których bardzo łatwo skusić tanim trikiem.
A jajko, jak wiadomo, samo się nie wysiedzi. Skoro coś już musiało być pierwsze (a równie niezrozumiałym dla prostego ludzkiego umysłu jest zarówno jedna, jak i druga opcja), to z pewnością nie było to jajko.
Nie zamierzam jednak kontynuować tutaj podróży słownej w kierunku wyżej nakreślonym. Tego typu działania nie mają przecież większego sensu od tego, który istnieje i tak, niezależnie od tego, co o nim myślę. I co o nim myślą inni. Można bowiem uważać, że matematyka jest kwestią wiary, można nawet w to wierzyć, a nawet przekonać do tej tezy paru mniej i bardziej światłych członków jakiejś akademii, którzy przecież w dyskusjach akademickich lubują się generalnie z definicji.

Szaman Falarek



poprzednia strona spis treści następna strona