Tęsknota
Gdy myśli deszczem spływa snu krajobraz
A szatanów ogniki na suficie tańczą
Wyciągam w ciemność łez ślepe palce
I błądząc wokół głaszczę nikłe cienie -
Wtedy proszę Ciebie
Dusz wilczych ciemna przewodniczko
Proszę Ciebie o Nocy o Julii miękki kształt
Niech szybuje drzew i domów wierzchołkami
Niech przypłynie w tchnieniu rannych mgieł
Niechaj spocznie w cieniu ust i dłoni
I niech zasnę to już dzień
O niesieniu róży
Wśród fal pustynnego piasku
Na dnie nieba oceanu
Oazę bogów w oddali
W popiół obrócił czas
Na granicy wzroku ułomnego płynął
drżący cień szarego człowieka -
Pochylony podparty na długiej drewnianej lasce
Uważnie badał każdą garść suchego piasku
Aż nad przepaścią palców zawisła czerwona róża
Szczęśliwy podniósł jej główkę w stronę słońca
Napij się nektaru jego promieni mówił
Coraz mocniej piekło zazdrosne słońce
Coraz mocniej palił w stopy piasek
Czekając na róży śmierć
Dnia następnego kwiat umarł
Nie oddał szary człowiek róży piaskowi
Nie oddał jej słońcu
Od tej pory idzie przed siebie goniąc horyzont
Czekając na noc
Gdy pustynia otwiera się boleśnie jak morze
A niebo spływa deszczem białych róż
|