Strona naszego Pisma
  str.

grafika
poprzednia strona spis treści następna strona

Galeria Seby

 

Przedstawiamy poniżej zestaw obrazów Seby, który wystawił je w styczniu w Galerii Sztuki Indiańskiej. Jest to bowiem seria grafik indiańskich, choć, co zauważyli krytycy swym bystrym okiem, nie do końca jst to indiaństwo z Ameryki. Obrazy zostały wystawione tym razem bez komentarza, jednak my chcielibyśmy wjyawić kilka sekretów i zwrócić uwagę widza na kilka niunasów, o których nam malarz powiedział.

Proszę spojrzeć na powracający motyw czarnego słońca. Jest to symbol. I to niejeden. W czarnym słońcu kryje się wiele znaczeń niezależnych od siebie. Ogólnie rzecz biorąc słońce to wisi nad światem jako paradoks. Zabija i daje życie. Jest tak miłości największej i prawdziwej wyrazem, jak i dla innych zapowiedzią upadku świata. O co tu chodzi? Autor odpowiada, że po upadku Babilonu, zapanuje miłość. Lecz póki co, gdy zawali się nowa wieża Babel, którą właśnie Babilon próbuje wybudować, katastrofa ta wzbudzi niestety przerażenie niejednego niewolnika, a także władcy.



 

Tymczasem dla ludzi, którzy nie są niewolnikami tego świata, choć mogą być nawet fizycznie zniewoleni przez świata tego niewolników, czarne słońce jest symbolem miłości, jako się rzekło wyżej. Gdy niewolnicy cieszą się słońcem jasnym i oślepiającym, ludzie wolni dla odróżnienia za swój znak biorą sobie czarne Słońce.

 

 

Indianie przez wiele lat byli symbolem niezgody na próby zniewolenia. Nazywani dzikusami przez Europejczyków, woleli walczyć o wolność resztką sił, nawet mimo miażdzącej przewagi białych. Choć zamknięci w rezerwatach, nie dali się zniewolić - biali musieli sprowadzać niewolników z Afryki. Być może Murzyni byli w o tyle gorszej sytuacji, że wyrwani ze swojej ziemi, tracili siły, wiarę w sens walki... Indianie walczyli przecież nie tylko o swoją wolność, ale także o poszanowanie ziemi, w której spoczywają ich przodkowie.

 

 

W tym kontekście Murzyni, jako pozbawieni ojczyzny, zostali postawieni w dużo trudniejszej sytuacji, jednak też radzili sobie jak mogli. Tak aborygeni Amerykańscy, jak i afrykańscy robili przecież wszystko co mogli, żeby bronić się przed zachłanną i pełną zbrodni polityką aborygenów europejskich.

 

 

Biali ludzie układający słowa w książkach o historii, nie mają prawa oceniać. Jednak to robią. Grzech pierworodny ciążący na sumieniu Ameryki, o którym czarne słońce stale przypomina, mimo iż Amerykanie (czyli Europejczycy w kraju aborygenów amerykańskich, umownie zwanych przez nich Indianami) stale widzą tylko te cechy słońca, które uważają za dobre.

 

 

Znawcy mają czelność przypisywać więcej zasług jednym lub drugim narodom zniewolonym. Są to jednak głównie znawcy europejscy. Wmawia się młodym Europejczykom żyjącym gdziekolwiek na całym globie rzeczy kłamliwe, przez co, jeśli ci ludzie stają oko w oko z prawdą, przedstawiciel tej prawdy musi oddać głowę, żeby uwierzyli. Albo inne części swojego ciała. Jednak nawet ofiara z ciała, nie jest w stanie pozbawić prawdy jej cech prawdziwości. Bo wbrew temu, co mówią sataniści, to właśnie prawda jest prawdziwa, a dobro - dobre.

 

 

Amerykanie zaszokowani byli brutalnością, bezwzględnością i ofiarnością aborygenów amerykańskich. W dzisiejszej Europie przecież w obliczu przeważającej siły wroga zniewala się własny naród, żeby potem naród ten zniewolony twierdził, że tak trzeba. W dzisiejszej Europie morduje się kulturalnie, choć to przecież właśnie biali wymyślili skalpowanie i rozpętali największe wojny.

 

 

Nie było w tym kłamstwa, gdy narody broniły się przed zagładą. Było ono raczej w niesieniu cywilizacji światu przez Europejczyków, którzy najpierw wybudowali ją w Europie, potem zanieśli do Ameryki, a teraz niosą ją dalej. Amerykanie krzyczą, że każdy z nas dziś jest Amerykaninem. Za pierworodny grzech nowej Ameryki - Ameryki Europejskiej - ma odpowiadać cały świat.

 

grafika: Seba
opracowanie: redakcja



poprzednia strona spis treści następna strona