Kto
gdyba nie błądzi
A
gdyby Jezus narodził się dziś?
Co byłoby, gdyby Jezus narodził się w naszych czasach? Pytanie to postawione tak bez dopowiedzenia okoliczności każe założyć, że tymczasem świat wyglądałby tak jak wygląda. To znaczy, że kontekst historyczny i społeczny byłby taki, jakim go właśnie widzimy. Jest to oczywiście swego rodzaju prowokacja, bo przecież takie gdybanie jest po prostu bez sensu, więc by ratować sytuację, sedno postawionego pytania odszukać gdzieś należy. Na przykład w przytoczenych kilku pytaniach kolejnych - postawionych w wierszu niejakiego Krzysztofa Grabowskiego o znamiennym tytule "Jezus".
"Jak wyglądałby Jezus, gdyby żył w naszych czasach? Czy chodziłby w sandałach, czy raczej w adidasach?" To na początek. Pytanie proste, jak w "Milionerach", gdy pan prowadzący konkurs sam aż się śmieje z tego co czyta. A jednak spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że Jezus przyjdzie w glanach, więc sprawa może nie jest tak oczywista, jak to się zdawać może.
"Czy piłby coca-colę i korzystał z komputera?" - o, tu się zaczyna robić poważnie. Coca-cola to swego rodzaju symbol. Przecież to jedna z najbardziej markowych firm na tak zwanym świecie... (przynajmniej tak mówią znawcy TEGO świata) A komputer? Czy Jezus używałby oprogramowania pirackiego? Czy byłyby to produkty Microsoftu?
Niestety, już na samym początku rozważań widzę wyraźnie, że każde pytanie rodzi kolejne, na które trudno mi odpowiedać. A zdawało mi się, że będę to robił...
"Czy miałby długie włosy i paszport Izraela?" Zasadnicze pytanie, choć poprzedzone niby o przynależność (kontr-, sub-) kulturową, brzmi - czy Jezus byłby Żydem. Paszport Izraela to przedmiot w miarę jeszcze niewinny, ale jak tak wziąć pod uwagę obecną sytuację polityczną... Co Jezus by na to powiedział? Nawoływałby do oddania Palestyńczykom kawałka ziemi?
Właściwie odpowiedź jest prosta. Jezus głosiłby pokój.
"Jak nauczałby Jezus, gdyby żył w naszych czasach? Czy głosiłby odczyty na śródmiejskich placach? Czy miałby program w radiu albo show w telewizji?" - ciekawa sprawa, bo powiedzcie, jak Jezus w dzisiejszych czasach miałby się przebić przez ten szum informacyjny? W jaki sposób miałby stać się popularniejszy od tysięcy krzykaczy, karierowiczów i mądrali? Głoszenie nauk na rynku jakiegoś miasta, może nawet niejednego, raczej skończyłoby się porażką jaką odniosła Unia Wolności, gdy słynnym ekspresem jeździła ze swą Dobrą Nowiną. (Unia Wolności to taka partia działająca w ramach i na zasadach wyznaczonych przez organizację państwową RP - czasem nawet nim współrządziła, ale to nie nasza sprawa).
"Czy chciałby iść do wojska? Czy ufałby policji?" Co myślałby o państwie? Co myślałby o ludziach "sprawujących władzę"? Czy tym razem rozmawiałby z nimi? Dwa tysiące lat temu był z Prawem na bakier, choć mówił, że nie przyszedł go znieść. Na bakier był i z przepisami Żydowskimi, bo twierdził, iż one są dla ludzi, a nie ludzie dla nich, ale także było mu chyba nie po drodze z prawem Rzymskim. Nie uznawał władzy cesarskiej, choć jej nie zwalczał. Twierdził, że sam jest królem. Jak byłoby z tym dziś? Są tacy, co uważają, że teraz byłoby wręcz przeciwnie. Żołnierzy idących na wojnę by błogosławił, policjantów, którzy biją bezdomnych za nielegalność, poklepywałby po ramieniu. Z niejednym księdzem pogadałby o tym i owym przy herbatce. Bywałby na salonach, a wyżej wzmiankowane odczyty miewałby w parlamentach...
Problem w tym, że dwa tysiące lat temu ówcześni duchowni i politycy właśnie w ten sposób wyobrażali sobie Mesjasza. Myśleli, że pojawi się wódz, który zaprowadzi ich naród do wolności i kolejnego zwycięstwa.
Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Bo teraz politycy i duchowni działają w imię tego systemu, który Jezus sam stworzył onegdaj? A poprzednio, to niby w imię czego wielcy TEGO świata uprawiali proceder? W imię Dekalogu. I zabili Jezusa, bo głupio się poczuli, gdy powiedział im, że coś robią nie tak.
Więc "jaki rodzaj śmierci Jezusowi by zadano? Czy umarłby na krześle, czy też by Go rozstrzelano? Jaki symbol męczeństwa swojego Zbawcy na złotych łańcuszkach nosiliby wyznawcy?" Bo jeśli być konsekwentnym, należy przyjąć, że Chrystus zostałby zgładzony... Tak jak zwykle zabija się tych, co choćby pozornie nastają na ład i porządek systemu.
Być może wszystkie moje wątpliwości rozwiałby pierwszy z brzegu teolog. Możliwe, że niejedn ksiądz sprawę wyjaśniłby bez kłopotu. Może katolicki, prawo lub lewosławny. A może jeszcze inny. A może Aleksander Kwaśniewski, który przecież jest dobrym kumplem papieża?
Być może prawdziwszy od moich, i oczywiście autora poezji, o której mówię, dywagacji byłby niejeden zestaw gotowych odpowiedzi - konstytucje, katechizmy, ludowe wierzenia i wiekopomne dzieła polityków oraz ich ulubionych artystów.
Mamy wybór. Możemy im zaufać, a wtedy ich gotowe odpowiedzi uwolnią nas być może od odpowiedzialności. W takim układzie jedyne za co odpowiadamy, to frekfencja wyborcza. Możemy stwierdzić, że uczciwe życie polega na spełnianiu poleceń i dostosywaniu się do przepisów wymyślonych przez Uczonych w Piśmie.
"Lecz co zrobisz, gdy rozkaz zabrzmi groźnie? Czy będziesz protestował, czy podawał gwoździe?"
Szaman Falarek
|