Zaczątek Inwokacji (czyli próba epopei białej
(satyra na kunszt)
O! Kasztany
Wy nawet nie wiecie
Ile znaczycie dla prostych ludzi
Wy, pąki swe na wiosnę ku ziemi chyląc
Winniście i zapewne wiecie
Jak piękne jesteście
Niestety, jesień jest czasem
Kiedy wy - piękne i pachnące pąki
Brązowymi kulami stać się musicie
O błagam, Kasztany moje
Choć jednej jesieni
Nie spadnijcie
Ludzie tak często płaczą
Zbyt dużo na świecie smutku
Czemu więc wy macie go pogłębiać
O! Kochane Kasztany
Waszych zasług nie mnie przyjdzie zliczyć
Lecz przyjdzie kiedyś inny, mocniejszy
Któremu nie będę godzien
Spojrzeć prosto w oczy
I rzeknie do Was: "Dobrzeście zrobiły
Jak Ojciec wam kazał
Wy, wieczne symbole, symbole przemijania".
Więc dajcie mi moc, Kasztany moje
Na napisanie choć jednego wiersza
Jednej linijki, jednego słowa
A obiecuję wam, Kasztany, że nie zapomnę...
Życie życia jest inne... jest tylko jego istnieniem,
za to istnienie życia, to dopiero oddzielna sprawa.
Demiurgos coś o tym wie... w końcu to on powołał
istnienie życia do istnienia. Lecz istnienie samego
istnienia, jako czegoś istniejącego jest to rozważanie
czegoś nie mogącego się w prosty sposób definiować.
To jest jakby zastanawianie się nad sensem życia,
którego przecież nie ma, przynajmniej w jego uniwersalnej
postaci, logiczne: każdy ma inny sens swojego
życia, a więc jego życie ma inny cel, tym samym
i istnienie tegoż życia, musi mieć sens, bo dlaczego
życie człowieka ma mieć sens, a istnienie życia
nie? I to jest właśnie pytanie na które będę starał
się odpowiedzieć: dlaczego życie, a nie jakaś
inna forma istnienia (jeżeli takowa jest)? No
cóż, mając lat naście, nie będę się oczywiście
głowił nad tym zagadnieniem, ale czemu by nie
spróbować, ot chociażby z lekka, ten temat dotknąć?
No właśnie, też chcę wiedzieć dlaczego życie,
a znając odpowiedź na to pytanie, odpowiem sobie
na następujące: jaki jest uniwersalny sens życia,
właściwy każdemu człowiekowi, bez względu na rasę,
wyznania religijne czy przynależność polityczną.
Chińczyk w gruncie rzeczy niczym nie różni się
od Murzyna...
Idę, acz dokąd? nie wiem
Przede mną długa droga
Nogi me nie wytrzymują nacisku Ziemi
Nie, zaraz, nie.......
I minąwszy kolejne drzewo, tym razem kasztan był
to
Poczułem silny skurcz, gdzieś w okolicach uda
Usiadłem szybko na jakimś zimnym, mokrym i zamszonym
kamieniu
Po chwili ból ustąpił... droga wydaje się już
nieco krótsza
Teraz już prawie dochodzę do końca
I
Widzę nagle , nie, to już na prawdę koniec
Ale jest niespodziewany
Nieoczekiwany
Doprawdy nigdy bym się nie domyślił, że stanie
się to akurat teraz
Nie, coś dziwnego, to nie może być koniec
A gdzie sens
W czym tkwi sęk
Nagle przede mną wyłania się moja podobizna
Nie, to mój sobowtór
Zaskakujące, ale widzę go raz pierwszy w życiu
Ale przypomina mi kogoś, przypomina mi mnie
Ale nie jako postać, a jako świadomość
To moja świadomość!
Jest jakaś taka prosta, gładka
Ale jakoś genialnie powyginana, szorstka, krzywa
Tak że nie widać uchybienia prostoty i gładkości
Uświadomiłem sobie
A ona się jakoś dziwnie wygięła
I zniknęła
Wróciła na swoje miejsce
I jeszcze raz ujrzałem ten feralny samochód
Ów pozbawił mnie zmysłów
Ów pozbawił mnie radości
Ów wywołał przedwczesny koniec
I teraz pojąłem
Życie, me życie zostawiło mnie
Ale co ja widzę
Życie samo w sobie nie umarło
Ja jeszcze żyję
Więc dlaczego wcześniej żyłem???
I czy żyłem innym życiem
ach tak
Wtedy żyłem życiem
Teraz żyję tylko jego istnieniem
Więc jaki sens jest istnienia samego
Jaki jest sens samego istnienia życia
Egzystencji egzystencji
Nie wiem, ale wiem, że właśnie coś takiego spotka
mnie po śmierci
Czyli jak gdyby po narodzeniu się wemnie czystego
istnienia
Istnienia nie ubranego w ciało
Ale istnienia czystego
A skoro nie umrę sam w sobie
Więc szukanie jakiegokolwiek sensu życia jest
bezsensowne, skoro nigdy nie umrę
Ale jaki jest sens życia na Ziemi??
Jaki sobie tylko każdy wymarzy
I czego my chcemy od Boga
Na miłość boską
Dał nam wolną wolę!
Zabieg uwierszawiania, którego się dopuściłem,
niewątpliwie wpłynął na sposób czytania tekstu,
ale także, nad czym ubolewam, na nastawienie emocjonalne
was do niego. I cóż, jaki świat jest prosty, wystarczy
znaleźć tylko złoty środek... a wersowanie wypowiedzi
jest niewątpliwie takim środkiem...
i gdyby ze wszystkim dało się coś takiego robić
świat
do
prawdy
byłby
prostszy
co wystawiło go by
na dominację głupoty
czego przecież nie chcemy
więc
z góry was przepraszam
za
próbę (zapewne udaną) wyduszenia z was niczego
a sobie samemu gratuluję tak czystej w swej czystości
głupoty
|