Strona naszego Pisma
nr 12 (XI-XII 2001)Podziemne Pismo o Kaziku Tajniak przy Tajniak S.A. str.

opowiadania
poprzednia strona spis treści następna strona

Don Kichote i Agnieszka (akt III odc. 2)

Scena 6

Wróżka:

(po długim milczeniu)

Prawdziwa miłość nie...

Rycerz:

(wychodzi spod stołu, przeciąga się)

Cześć, Marycha!

Wróżka:

A co ty tu robisz?

Rycerz:

Zmierzam. A ty?

Wróżka:


A ja...

Rycerz:

Cicho, wiem. Wszystko widziałem. Siedziałem pod tym stołem.

Wróżka:

Jak dawno cię nie widziałam. Lata...

Rycerz:

Lato.

Wróżka:


Być może. Ale widziałeś tych dwoje. Co ty na to?

Rycerz:

Wszystko mi jedno.

Wróżka:

Jak to? Tobie?!

Rycerz:

No cóż... niech im dobrze będzie. Ale i tak nie będzie. To smutne, ale nie dane im szczęście. Tak mówię, choć mam nadzieję, że się mylę i tej omyłki im właśnie życzę. A to ze względu chociażby na mnie. Jestem właśnie w tym samym położeniu co oni. Różnica jednak tkwi w tym, że oni nie zdają sobie sprawy, żyją w nieświadomości. Jest im łatwiej.

Wróżka:


Myślą, że się kochają, a ty?

Rycerz:

A ja? Jestem ojcem dwóch ślicznych dziewczynek. Nie wiesz nawet, jak mocno kocham.

Wróżka:

Dlatego wszystko ci jedno co do nich, co do niej? A ja?

Rycerz:

A ty? Masz żal, lecz i ciebie dopadnie obojętność. Spotkasz kogoś, pokochasz.

Wróżka:

Nie mów tak dużo.

Rycerz:

Dlaczego?

Wróżka:

Unikam tego wyrazu. Jest ciągle nadużywany. Już nic nie znaczy. Jest niczym. Pustym dźwiękiem, przecinkiem.

Rycerz:


Wiem, już nic nie mówię.

Wróżka:

To twoja świeczka?

Rycerz:

Moja.

Wróżka:

Ładnie się pali.

(bierze do rąk, przygląda się)

Rycerz:

Znowu udajesz, że jesteś. Nigdy cię nie było, teraz też cię nie ma.

Wróżka:

(odstawiając świeczkę na miejsce)

Przepraszam. Widzę, że masz żal...

Rycerz:

Teraz już nie. Czas leczy rany.

Wróżka:

Zraniłam cię...

Rycerz:

To ja zraniłem ciebie.

Wróżka:

Chyba zraniliśmy się oboje? Ale to już przeszłość. Powiedz, że jest już po wszystkim.

Rycerz:

Tak, to już minęło.

Wróżka:

Ludzie ciągle ranią. Nie potrafię na to patrzeć. Oni tak dla zabawy, czasem z głupoty...

Rycerz:

Tak, ale czasem ze szczerych, dobrych chęci. Nieświadomie.

Wróżka:

Są tacy?

Rycerz:

A ty?

Wróżka:

Ja...

(długa chwila ciszy, zegar wybija godzinę ósmą)

Rycerz:

To straszne. Za dwie godziny będę na miejscu.

Wróżka:

Jesteś szczęśliwy?

Rycerz:

Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Wróżka:

Ryzykujesz, gdy tak mówisz.

Rycerz:

Nie zastanawiam się. W końcu człowiek jest tylko człowiekiem. Mówi różne rzeczy, ma zamiary, ale czas leczy rany i rozmywa nadzieję. Najszczerszy zapał okazuje się być słomianym. Człowiek nie zastanawia się co mówi, nie rozumie fałszywie oceniając rzeczywistość.

Wróżka:

Tak myślisz?

Rycerz:

Właśnie. Myślę, że łudząc się, czekając, tracimy cierpliwość, zdolność widzenia rzeczywistości takiej, jaką jest. Oszukujemy sami siebie. Zawsze i wszędzie.

Wróżka:

Generalizując.

Rycerz:

Być może, ale niektórych błędów nie można naprawić.

Wróżka:

Miło mi.

Rycerz:

A to czemu?

Wróżka:

Bo wiem, że nauczyłeś się tego dzięki mnie. Coś zrozumiałeś, czegoś się dowiedziałeś. Wyrobiłeś sobie zdanie, opinię.

Rycerz:

O, ironio! I to jest właśnie moją porażką! Zresztą rozum rozumem, a uczucia uczuciami. Mam wrażenie, że to mimo wszystko nie moje zdanie.

Wróżka:

Na pewno twoje, skoro tak ładnie o tym mówisz. Dojrzale, mądrze...

Rycerz:

Bagatelka. Wracając natomiast do ironii, to chciałem rzec, że nigdy nie zamierzałem się uczyć w ten sposób. Pchany nadzieją, że przecież za pierwszym razem wszystko się uda. Czasem można mieć trochę szczęścia...

Wróżka:

Gdyby nie ta nadzieja, nikt nigdy niczego by się nie nauczył. Człowiek uczy się na błędach. Swoich.

Rycerz:

Po co to powiedziałaś?

Wróżka:

Bo tak jest.

Rycerz:

Ukazujesz nagą prawdę. Zabijasz ją. Zabijasz nadzieję.

Wróżka:

Tobie już chyba ona niepotrzebna? Masz piękną Mirę i śliczne córeczki... Jesteś szczęśliwy, najszczęśliwszy.

Rycerz:

To ja, a inni? Ściany mają uszy, licho nie śpi.

Wróżka:

Myślisz, że zabiłam w nich nadzieję? To są zwierzęta.

Rycerz:

Nie wiem...

Wróżka:

Spójrz na nich.

Rycerz:

Obrażasz ich.

Wróżka:

Ich nie można obrazić. Ich nie ma. Spójrz jak się gapią. Spójrz na te oczy. Są chore.

Rycerz:

Przesadzasz.

Wróżka:

Żadna literka im nie umknie, żaden ruch, żadne mlaśnięcie. Chore snoby. Zwierzęta.

(powróćcie do tematu)

Wiesz, patrzę na ciebie i widzę niewiarygodne szczęście, którego jeszcze nigdy nie czułeś, a ja nigdy nie widziałam. Widzę, co czujesz teraz. W tej chwili. Tutaj. Na resztę mogę (a może nie?) mieć tylko nadzieję, życzyć ci szczęścia.

Rycerz:

Rozumiem, że tak to wygląda z twojego punktu widzenia. Nie dowierzasz mi. Ja widzę wszystko od wewnątrz, wiem co czuję, jestem pewny. To jest prawdziwa miłość.

Wróżka:

Prawdziwa miłość nie... A co by się stało, gdyby pewnego dnia...

Rycerz:

Pewnego dnia nie będzie. Wiem, że miłość, która sama przyszła, nie odejdzie sama. Jest we mnie kolosalna siła. Nikt mi jej nie zabierze. Tylko śmierć...

Wróżka:

"...a po śmierci połączeni..."

Rycerz:

To, co mam, daje mi siłę, jest moim życiem. Nikt nigdy mi tego nie odbierze i to tylko dlatego, że to należy do mnie. To jedyny i niepodważalny argument. Przyczyna i powód.

Wróżka:

(wyciąga z kieszeni piłkę)

Czas się dłuży, może sobie porzucamy? Nadmuchaj.

Rycerz:

(bierze piłkę, nadmuchuje, zatyka)

Czemu by nie? Mam jeszcze godzinkę.

(rzucają sobie, odbijają)

Jak fajnie, wróżko!

Wróżka:

Jak fajnie, rycerzu!

Rycerz:

Trochę ciemno.

Wróżka:

Zaraz wstanie słońce.

(zegar wybija siódmą)

Rycerz:

Nie mogę się skupić.

(rzucają sobie)


Scena 7

(na scenę wchodzi Facet, przygląda się , siada za Wróżką, zapala papierosa)

Rycerz:

Czas się dłuży.

Facet:

(do Wróżki oczywiście)

Fajnie ruszasz tyłkiem.

Wróżka:

Ile jest?

Rycerz:

Dwa zero.

Facet:

Fajnie ruszasz tyłkiem.

Wróżka:

Cicho, gnojku.

(Facet puszcza kłęby, gapi się)

Wiesz, już jest po wszystkim.

Rycerz:

Co po wszystkim?

Wróżka:

Po wszystkim. Z tymi dwoma, co tam...

Rycerz:

Co?!

Wróżka:

No tak. Przed chwilą go rzuciła.

(rzucona piłka ucieka Wróżce, łapie ją Facet, trzyma i gapi się)

Rycerz:

Skąd wiesz?

Wróżka:

Dała mu w pysk, bo doprowadził ją do omdlenia, a potem miał pretensje i wyrzuty czynił.

(do Faceta)

Oddaj piłkę.

Rycerz:

Gdzie tu sens!? To szmata, przecież to on ją dusił! O w mordę...

Wróżka:

Oddaj piłkę.

Facet:

To chodź.

Wróżka:

(podchodzi, usiłuje wyrwać Facetowi piłkę, ale ten mocno trzyma)

No dawaj.

Rycerz:

(też podchodzi do Faceta, niespodziewanie wyrywa mu piłkę i wręcza wróżce)

Bez sensu... Gdzie tu logika? Czegoś takiego jeszcze nie było...

Facet:

Ty, nie bądź taki rycerski.

Rycerz:

Bo co?

Facet:

Bo dostaniesz w mordę.

Rycerz:

I co?

Facet:

I się skończy. No chodź!

(wstaje, zbliża się do rycerza, ten powoli się cofa)

No co, boisz się, Rycerz?

Rycerz:

Spadaj, pierdoło!

Wróżka:

Cicho, uspokójcie się!

Facet:

No, uderz mnie.

Rycerz:

Nie będę cię bił...

Wróżka:

Spokój!

Facet:

Co, mistrzu, chodź na zewnątrz!

Wróżka:

Ratunku, policja!!!

Facet:

Te, cicho.

Rycerz:

Boimy się, co?

Facet:

W mordę? W pysk?

Wróżka:

Pomocy!!!

Facet:

Dalekowschodnie sztuki walki?

Rycerz:

Odejdź.

Facet:

(wali Rycerza w fizjonomię)

Masz, lalusiu.

Wróżka:

Aaa!!!

(i ucieka drąc się w niebogłosy)


Scena 8

Facet:
(kopiąc leżącego Rycerza)
I co, gnojku? Ty syfie.

(Rycerz stęka)


Scena 9

(wpada Wróżka, a wraz z nią dwaj Statyści w granatowych mundurkach z białymi pałami)

Wróżka:

O!

Rycerz:

(wstając)

W mordę!

Statyści:

(rzucają się na Rycerza)

Ty bandyto, ty zbóju, ty gnido!

(obijają go pałami)

Facet:

(zdziwiony siada pod ścianą)

Fiu, fiu!

(Wróżka znowu ucieka przerażona wyrywając sobie fryzurę)


Scena 10

StatystaX:

Dobra, koniec akcji.

StatystaY:

Porządek musi być.

Facet:

Właśnie.

StatystaX:

Idziemy.

(Statyści wychodzą)


Scena 11

Facet:

(do leżącego, poturbowanego, krwawiącego Rycerza)

Te, obudź się, wstawaj.

Rycerz:

Odwal się, mendo.

Facet:

No co?

Rycerz:

Kulaj się.

Facet:

Nie ładnie, nie ładnie.

Rycerz:

Ty, kto ty w ogóle jesteś?

Facet:

Innocenty. Słuchaj, więc to było tak. Jak tamta rzuciła panicza...

Rycerz:

Jakiego panicza?

Facet:

No, tego! Romualda...

Rycerz:

A, tego...

(usiłuje się podnieść)

Facet:

No, jak ona go była rzuciła, to ja ją wtedy zająłem. Znaczy zająłem jego miejsce przy niej.

Rycerz:

Co ty mówisz?! Bredzisz!!!

Facet:

Nie, nie bredzę.

Rycerz:

Ty jesteś Innocenty...

Facet:

No więc widzisz. Zająłem wobec powyższego rozmową.

Rycerz:

Na wysokim poziomie kulturalnym...

Facet:

Poniekąd. Czuła się dowartościowana. No to ją wziąłem do siebie. Idziemy na herbatę, a ta nagle widzi, że wcale nie idzie tam, gdzie szła, tylko gdziekolwiek indziej. Czyli w inną stronę jakby. I się pyta, a gdzie my idziemy. Do mnie, mówię, na herbatę. I poszliśmy.

Rycerz:

Z tą, co tutaj tak...

Facet:

A bo ja wiem czy z tą? Ale ten panicz był bardzo zazdrosny. Nie ładnie. Miał pretensje o ciebie. A przecież to uczciwa panienka.

Rycerz:

Ta tutaj, co mdlała?

Facet:

Właśnie. Co się tyle pytasz, głupi jesteś?

Rycerz:

Bez sensu.

Facet:

Ba!

Rycerz:

I co?

Facet:

I nic. Ja jej ufam.

Rycerz:

Tak?

Facet:

Ale to już koniec. Rzucam ją. To nie ma sensu na dłuższą metę. I w ogóle. Jestem zaręczony z inną. To tylko taki skok.

Rycerz:

W dal.

Facet:

Dupy smolone bredzisz!

Rycerz:

Chamstwo.

Facet:

Chamstwo? To poezja, wieszcz. Ty spójrz na siebie.

Rycerz:

No cóż, to gratuluję. A kiedy ślub?

Facet:

Jak księżna Mira będzie miała trochę czasu. Wiesz, władza, obowiązki...

Rycerz:

Zaprosiłeś księżną Mirę?

Facet:

Nie rżnij głupa.

Rycerz:

A ty jaśniej klaruj.

Facet:

Księżna za mnie wychodzi. Obiecała mi.

Rycerz:

Żartowała z pewnością.

Facet:

W żadnym wypadku.

Rycerz:

My mamy dzieci.

Facet:


My też mamy.

Rycerz:

O, wrzodzie!

Facet:

Spokojnie, spokojnie!

Rycerz:

(spluwając krwią)

Jestem bardzo spokojny. Apatyczny.

(spogląda na zegar)

O, to już.

(idzie pod stół, wyciąga walizki, ustawia się z nimi obok Faceta)

Facet:

Te, zgupłeś?

Rycerz:

Cicho, nie konwersuję z tobą.

Facet:

Nie, to nie...

(wchodzi pod stół i cicho siedzi)

Rycerz:

No, to jestem na miejscu.

(rozgląda się)

Nikogo nie ma...

(zegar wybija szóstą)


ciag dalszy na następnej stronie



poprzednia strona spis treści następna strona