Strona naszego Pisma
nr 12 (XI-XII 2001)Podziemne Pismo o Kaziku Tajniak przy Tajniak S.A. str.

opowiadania
poprzednia strona spis treści następna strona

Don Kichote i Agnieszka (akt III odc. 1)

Osoby:

Rycerz - wysoki (ze dwa metry) i strasznie chudy

Agnieszka - wieśniaczka z Toboso

Panicz Wacuś - z szabelką, student któregoś tam roku

Panicz Robin - długie włosy, brunet

Giermek - nieduży, Rycerza

Maria - wróżka, mniejsza od Magdaleny

Magdalena - szamanka, większa od Marii

Gospodyni - matka Agnieszki

Facet - tępy i ograniczony

Księżna Mira - księżna

Widmo - Statkacego

no i Statyści - tajni agenci

 

AKT TRZECI


Scena 1

(scena, jak scena, dosyć ciemno, stoi zegar, dwie walizki, na wieszaku wiszą dwa płaszcze, o ścianę, na której wisi stara flinta, oparta jest brązowa trumna z czarnym krzyżem, na środku stoi stół, krzesło, pełno potarganego papieru, gdzieś tam siedzi Rycerz)

Rycerz:

Drę te wszystkie kartki.

(drze)

Targam je.

(targa)

Świat przewrócony do góry nogami. Ciekawe gdzie świat ma nogi. Drę i targam. Sto czwarty dzień roku bieżącego. Trzynasty dzień bieżącego miesiąca. Słońce mi grzeje w plecy, a tu tak ciemno. Zapalę świeczkę.

(zapala, ustawia ją na stole)

To chyba ogień. Po co mam sobie pluć w mordę? Mógłbym oczywiście, ale... Napluć sobie w mordę! Wiatru nie ma.

(pluje przed siebie)

O właśnie. Plucie mi nie wychodzi za bardzo. To nie moja wina. To przez te papiery. Przedwczoraj wyszedłszy ze stróżówki, idąwszy chodnikiem leżącym obok ulicy, napotkał dwóch ludzi. Dwoje ludzi było mężczyznami. Wyjąwszy pały, jęli go bić nimi, nie mającego fajki. Raz za ciosem. Obsiniwszy buźkę i skopawszy trzewie, zostawili go w ciemni, gdyż to noc była, a księżyc wcięty. Ranem wybrano oko.

(siada, drze papier zawzięcie)

Pały były namiastką...

(drze i targa na zmianę rozrzucając, po jakimś czasie przerywa)

Panie...

(przez dłuższą chwilę stoi z uniesionym wzrokiem)

Tak, przeżyję to jeszcze raz.

(cofa się)

Wchodzę w bagno.

(cofa się)

Mijają dni.

(cofa się, zegar wybija dwunastą)

...trzydzieści siedem.

(stoi oparty plecami o ścianę)


Scena 2

(wpada zdyszana Mira)

Rycerz:

O!

Mira:

Jesteś!

Rycerz:

Jestem. Zdrowaś Miro?

Mira:

A zdrowam, nie widać?

Rycerz:

Widzę właśnie. I co cię niesie?

Mira:

Wieści, które ci niesę.

Rycerz:

Mów, cóż to za wieści, bo nie doczekam!

Mira:

Zostałeś ojcem!

Rycerz:

Nie mów, ja?!

Mira:

A ja matką!

Rycerz:

Tak?!

Mira:

Tak, właśnie! Co, nie cieszysz się?

Rycerz:

Cieszę...

Mira:

Dziś, wczesnym nadranem, późnym wieczorem, ciemną nocą, urodziłam ci dwie córki.

Rycerz:

Dwie! Bliźniaczki! Kocham cię!

Mira:

I nie opuścisz mnie...

Rycerz:

Nie opuszczę cię. Kocham cię.

Mira:

I ja kocham cię. Ale pewnie wolałbyś syna?

Rycerz:

No co ty? Jestem szczęśliwy. Mamy dwie córki, kocham cię.

Mira:

I ja kocham ciebie.

Rycerz:

Gdzie one są? Dlaczego ich tu nie wzięłaś?

Mira:

No co ty?

Rycerz:

Wezmę na ręce i będę patrzył.

Mira:

Są w domu. Czekają na ciebie.

Rycerz:

Przyjdę.

Mira:

Wiem.

Rycerz:

Lecz teraz wyjeżdżam.

Mira:

Wiem.

Rycerz:

Widzisz, tu stoją bagaże.

Mira:

Widzę, stoją walizki.

Rycerz:

Tak, to moje walizki.

Mira:

Lecz już mnie nie opuścisz...

Rycerz:

Nie opuszczam cię.

Mira:

Wiem.

Rycerz:

Za moment będziesz mnie tu witała.

Mira:

Będę z córkami. Razem cię powitamy.

Rycerz:

Zobaczę moje córki!

Mira:

A na obiad zrobimy flaki z olejem!

Rycerz:

Lubię flaki z olejem!

Mira:

Wiem. Dlatego je zrobimy.

Rycerz:

I zjemy!

Mira:


Ty, a gdzie ty jedziesz w ogóle?

Rycerz:

Do domu. Po szczoteczkę do zębów.

Mira:

Jak je nazwiemy?

Rycerz:

Klara...

Mira:

Klara?!

Rycerz:

Klara?! Coś ty! Z byka spadłaś!?

Mira:

Klara ci się nie podoba? To sam wymyśl coś innego. Ładnego.

Rycerz:

Ładnego!

Mira:

Masz już coś?

Rycerz:

Cicho, niech pomyślę. A może ty coś zaproponujesz?

Mira:

Ty, słuchaj! Jak ty masz na imię?

Rycerz:

Teodor.

Mira:

Ładne imię...

Rycerz:

Ale możesz mi mówić Jaromir.

Mira:

Teodor...

Rycerz:

Albo Ferdynand. Tak niektórzy się do mnie zwracają.

Mira:

Teodorze, gdy wrócisz z tą szczoteczką, zrobię ci pyszne flaki.

Rycerz:

Z olejem.

Mira:

Mama mnie nauczyła.

Rycerz:

To wspaniale. Masz fajną mamę.

Mira:

Widzisz? Wszystko jest na swoim miejscu.

Rycerz:

Tak, świat znowu... Tfu!

(pluje sobie w twarz)

Mira:

Nie rób!

(wyciera go chusteczką)

Co ty? Nie pluj. Już dobrze.

Rycerz:

Dobrze... Jestem szczęśliwy. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwy!

Mira:

Ja też jestem...

Rycerz:

Opowiedz mi o nich.

Mira:

Są malutkie i śliczne. Mają takie małe paluszki! Jak lalki. Płaczą i się ruszają. Są takie podobne do ciebie!

Rycerz:

Z pewnością. Ja też się ruszam. Mają to po mnie.

Mira:

Oczywiście. A muszę przyznać, że ruszasz się naprawdę świetnie.

Rycerz:

I ty, myślę, musisz ruszać się fantastycznie, lecz mam bardzo słabą pamięć... Myślę, skupiam się...

Mira:

I tak nic nie wymyślisz.

Rycerz:

Mówisz?

Mira:

Tak właśnie mówię.

Rycerz:

Wątpisz w moją pamięć?

Mira:

Jak bym mogła? Po prostu kiedy trzeba było, otumaniłam cię. Wyłączyłam twoją świadomość, a co za tym idzie, twoją pamięć.

(tu pokazuje pustą flaszkę)

Rycerz:

I za to cię kocham. I za to cię podziwiam. Jesteś wielka w moich oczach. Przy tobie rosnę. Jestem szczęśliwy, kocham cię!

Mira:

Ja też cię kocham.

Rycerz:

Wiem.

Mira:

O której masz samolot?

Rycerz:

Za momencik, lecz zostaję z tobą. Nigdzie nie lecę. Kupię sobie nową szczoteczkę.

Mira:

Lepiej leć. Szczoteczka to nie żarty.

Rycerz:

Kupię sobie w kiosku, chcę zobaczyć nasze córki.

Mira:

Córki nie uciekną, a szczoteczka, to szczoteczka! Samoloty szybko latają, za parę dni przywitamy cię tutaj wszystkie trzy! Co za idiota, tak daleko mieć dom! Bierz torby.

(wpycha Rycerza i jego walizki pod stół, zegar wybija jedenastą)

Będę tęskniła. Uważaj na siebie, myśl o mnie i leć, leć!

(macha mu chustką i wychodzi tyłem ze sceny)

Scena 3

Rycerz:

(siedząc pod stołem)

Ciągle w podróży... Podróżując nocą nie tracę dnia. Nie śpiąc nocą tracę dzień. Niech się zdrzemnę. Zostałem ojcem! Odkąd pamiętam, nie byłem tak szczęśliwy jak teraz. Po co mi ta podróż! Niepotrzebnie się stąd oddalam. Najgorsza podróż mojego życia. To dlatego, że jestem taki szczęśliwy. Najszczęśliwszy człowiek na świecie. Życie jest piękne. Wszechświat jest piękny. To najpiękniejsza podróż mojego życia. Bezsenność. Jutro zobaczę słońce. Wiszące żółtko. Jestem szczęśliwym ojcem. Oda do radości. Wygłoszę mowę powitalną, chociaż moje słowa są wtórne. Radosne słowa skieruję do powitalnego komitetu. Zapewne będą banalne, ale za to jakie prawdziwe! Coś nie mogę zasnąć...

(wychodzi spod stołu)

Wszystko się stało tak nagle. Wtem się urodziłem. Wyszedłszy z nory...

(łazi po scenie)

Tak sobie łażę. Ale ktoś się zbliża. Czuje jakieś moce.

(chowa się pod stół)


Scena 4

(z lewej strony wchodzi Wróżka Maria, z prawej Szamanka Magdalena)

Szamanka:

O, witam.

Wróżka:

O, cześć.

Szamanka:

Co jest?

Wróżka:

A co ma być?

Szamanka:

Nic, tak się pytam.

Wróżka:

No to nic nie ma.

Szamanka:

A to nic.

(chwila przerwy)

Wróżka:

Ładna pogoda.

Szamanka:

Wiosna idzie.

Wróżka:

Nie jestem ślepa.

Szamanka:

Widzę.

Wróżka:

Myślę.

Szamanka:

Tak?

Wróżka:

A co, nie?

Szamanka:

No, nie wiem.

Wróżka:

Ty!

Szamanka:

Co?

Wróżka:

No!

Szamanka:

Straszysz?

Wróżka:

Boisz się?

Szamanka:

Nie!

Wróżka:

No.

Szamanka:

Jeszcze coś?

Wróżka:

Co byś chciała?

Szamanka:

Spadaj.

Wróżka:

Mam spadać?

Szamanka:

Głucha?

(Wróżka idzie po krzesło, ustawia je naprzeciw Szamanki, wchodzi na nie, bierze zamach, w tej chwili spod stołu wyskakuje Rycerz, te dwie zamierają w bezruchu, nie oddychają, stoją jak stały, Szamanka na ziemi, Wróżka na krześle)

Rycerz:

Stop, co się dzieje? Spokój! Coś takiego! Coś podobnego! Też coś!

(podchodzi do niewiast)

Podajcie sobie ręce. I będzie pokój.

(splata ich dłonie w uścisku)

No, ładnie.

(zegar wybija dziesiątą)

Czas leci. Carpe diem, jak powiedział poeta.

(pies szczeka)

Na mnie już pora.

(chowa się pod stół, w tym momencie te dwie ożywają, zdziwiona Wróżka wyrywa swoją dłoń z uścisku i daje ją Szamance w twarz po czym biją się straszliwie, tarzają się, fuj)


Rycerz:

(spod stołu)

To ja się staram...

(i zaczyna wyć, tymczasem obie kobiety zmęczone kończą tę obrzydliwą walkę i leżą podrapane)

Wróżka:

Ty wieprzowino.

Szamanka:

Odwal się.

(leżą i nic nie mówią zakrwawione, Szamanka siada, po chwili Wróżka też, too , also, as well)

O co w ogóle chodzi?

Wróżka:

O co?!

Szamanka:

O co.

Wróżka:

O... Nie powiem.

Szamanka:

Wstydzisz się.

Wróżka:

Ty krowo!

Szamanka:

Boisz się!

Wróżka:

Trzymaj język na wodzy!

Szamanka:

Za morzem.

Wróżka:

Skąd ja cię znam?

Szamanka:

Nie pamiętasz? Nigdy nie byłaś zbyt bystra.

Wróżka:

A ty jesteś głupia. Kudły ci wyrwę.

Szamanka:

(wstaje)

Tak?

Wróżka:

Zobaczysz...

Szamanka:

Zobaczymy.

Wróżka:

Gnido.

Szamanka:

(podchodzi do stołu, bierze w ręce świeczkę, ogląda, Rycerz tymczasem zwija się pod stołem rycząc z bólu)

Kto tu postawił świeczkę?

(odstawia ją z powrotem, Rycerz przestaje ryczeć i zwijać)

Słyszałaś coś?

Wróżka:

To na pewno panicz...

Szamanka:

Robin?!

Wróżka:

Żebyś zdechła.

Szamanka:

Tak!?

Wróżka:

No...

(znowu pies szczeka)

Szamanka:

Słyszysz?


Scena 5

(wchodzi panicz Robin)

Robin:

Jesteście!

Wróżka:

Jesteśmy.

Szamanka:

(podchodzi do Robina, ten obejmuje ją wćwierć i obślinia)

Jestem, jestem.

Robin:

Tęskniłem...

(obślinia ją głośno cmokając)

Wróżka:

Masz fajną szabelkę.

Robin:

Zawstydzasz mnie...

(cały płonie)

Wróżka:

Nie wstydź się, taka fajna szabelka...

Szamanka:

Masz fajne buty, Robinku.

Robin:

Och, dziękuję!

(obślinia ją cmokając)

Wróżka:

(zalotnie)

Ale szabelka lepsza...

Robin:

(zniecierpliwiony do Wróżki)

Och, skończ wreszcie! Nie widzisz, że my się kochamy!?

(obślinia Szamankę pierdząc)

Wróżka:

Widzę.

Robin:

No to daj w końcu spokój.

(obślinia się cały)

Wróżka:

I tak jesteś ładny.

Szamanka:

Ładny i mój.

Wróżka:

Jaka dumna!

Robin:

(zlizując ślinę z Szamanki)


No właśnie.

(Rycerz głośno ziewa pod stołem, pies wyje)

Co się dzieje!?

(do Wróżki)

Co ty wyrabiasz!?

Wróżka:

Ja? Nic, to ty...

Robin:

(głośno cmokając Szamankę w oko)

Zjem cię!

Szamanka:

Oj, ty figlarzu!

Wróżka:

Właśnie. Znamy te twoje figle.

Szamanka:

Ja pierwsza znałam.

Wróżka:

No to co? A ja druga.

Robin:

Prawdę mówiąc to czwarta.

Szamanka:

Kto czwarta?

Robin:

Ona. Ty trzecia.

Szamanka:

Ja trzecia?!

Robin:

(robi kupę w gacie i obślinia Szamankę)

Uwielbiam cię!

Szamanka:

Oj, ty figlarzu! Co?!

Wróżka:

Trzecia! Cha, cha!

Szamanka:


Też cię uwielbiam.

(i obślinia Robina)

Wróżka:

Myślę, że jakby tak dobrze policzyć...

Robin:

Milcz wreszcie! Umilknij zmoro! Czego chcesz!?

Wróżka:

Tak sobie liczę...

Szamanka:

(do Robina, ścierając mu łzy z twarzy)

Nie płacz, i tak cię kocham. A ty cicho! Co się odzywasz? Czego chcesz? Rzuciłaś go. Porzuciłaś jak psa!

(Robin wyje, śpiki mu lecą)

Już dobrze, jestem z tobą.

(obśliniają się)

Wróżka:

Chociaż jak gdyby jednak policzyć tak naprawdę dokładnie, to pewnie...

Szamanka:

Cisza!!! Nie męcz już go, zostaw nas w spokoju!!! Odejdź stąd!

Wróżka:

Nie mogę od was oderwać wzroku, tacy jesteście piękni. Co za miłość!

Robin:

(zsikawszy się w majty)

Dziękuję, dziękuję!

(zegar wybija godzinę dziewiątą)

Wróżka:

Już ta godzina?!

Szamanka:

Jak widać.

Wróżka:

To nic. Ja się nigdzie nie spieszę.

(wyciąga z kieszenie ogórka i zajada)

Szamanka:

Szkoda.

Wróżka:

Dobre, chcesz gryza?

Szamanka:

Nic od ciebie nie chcę.

Robin:

Daj!

Wróżka:

(daje mu ugryźć)

Nie tak dużo!

Robin:

Dobre! Daj jeszcze.

Wróżka:

Niech ci ona da, jak cię tak kocha...

Robin:

(do Szamanki)

Słyszałaś kochanie?

Szamanka:

Nie mam dla ciebie ogórka...

Robin:

Nic nie zabije naszej miłości.

(gryzie ją w szyję)

Nawet brak ogórka.

Szamanka:

(sina na twarzy)

A...

Robin:

Co: a?

Szamanka:

Aaa.

(mdleje)

Wróżka:

Hi, hi... zabiłeś ją.

Robin:

Nie rżyj, wody!

Wróżka:

Co ty, wodociągi strajkują.

Robin:

Nie żartuj sobie! Kochanie, obudź się! Wstawaj!

(bije Szamankę po fioletowym pysku)

Ratunku! Ratunku!

Wróżka:

Cichaj, po co ją gryzłeś?

Robin:

Bo ją kocham! Rozumiesz!? Kocham ją!

Wróżka:

Mnie też kiedyś kochałeś, a wcale mnie nie gryzłeś.

Robin:

Bo nie chciałaś.

Wróżka:

Ja nie chciałam?

Robin:

Cały czas miałaś innego na myśli. O, ja nieszczęśliwy.

(płacze okropnie, wyje do księżyca)


Wróżka:

Mówiłeś, prawdziwa miłość nie...

Robin:

Mówiłem?

Wróżka:

Tak mówiłeś...

Robin:

Wcale cię nie kochałem! Odejdź! Nigdy w życiu cię nie kochałem! Nienawidzę cię! Zabiję cię!!!

Wróżka:

Jej też nie kochasz...

Robin:

(upada na ziemię, zwija się rycząc w niebogłosy)

Co ja zrobiłem!?

Wróżka:

Zabiłeś ją.

Robin:

Obudź się, obudź!

Wróżka:

Pocałuj ją.

Robin:

(całuje Szamankę w usta)


Obudź się.

Wróżka:

Cicho bądź wreszcie!

(następuje chwila ciszy, Szamanka otwiera oczy)

Robin:

Kocham...

Wróżka:

Cicho!!!

Robin:

No co?! Kocham ją!

Szamanka:

Aaa... Gdzie jestem? Co się dzieje?

Robin:


Nic nie mów, jestem przy tobie. Zasłabłaś...

Wróżka:

To ty nic nie mów.

Robin:

No co?

Wróżka:


Zbyt wiele sobie wyobrażasz i zbyt wiele mówisz. O mało jej nie zabiłeś! Gadasz i gadasz, ciemnoto!

Robin:

Przecież to nie od słów. Kochanie, idziemy!

(stawiając ją na nogi)

Szamanka:

Kręci mi się w głowie.

Robin:

Chodź już.

(wywleka Szamankę ze sceny)

ciag dalszy na następnej stronie



poprzednia strona spis treści następna strona