Strona naszego Pisma
nr 12 (XI-XII 2001)Podziemne Pismo o Kaziku Tajniak przy Tajniak S.A. str.

trzy po trzy
poprzednia strona spis treści następna strona

Kto gdyba, nie błądzi

Co musiałoby się stać, żeby nie było gdybania?

Co byłoby, gdyby tak każdy przestał się zastanawiać nad tym, co by było, gdyby zrobić to albo nawet i owo? Pytanie oczywiście można by uściślić poprzez określenie KIEDY. Czy ludzie przestaliby gdybać w przeszłości, czy teraz, czy dopiero za jakiś czas? Ciekawy to problem moim skromnym zdaniem.
Gdybanie o przeszłości i jej skutkach ma niezwykle pouczające znaczenie, o którym mówił niejeden historyk. Takie rozważania służą nauce na błędach i to nie tylko swoich, a jak wiadomo nauka na cudzych porażkach jest duzo mniej bolesna. Choć może nieco mniej dosadna. Jednak, jakby na to nie patrzeć, są takie błędy, które raz popełnione nie dadzą już ich autorowi szansy na jakąkolwiek naukę. Taki na przykład saper... Zdawać by się mogło, że wszyscy wiemy, jak to z nim jest, ale Tajniak jest pismem dla dzieci, więc niektórzy z czytelników mogli jeszcze nie zdążyć poznać tej prawdy oczywistej, która jeszcze stanie się banalna - saper myli się tylko raz.
To oczywiście swego rodzaju uproszczenie, bo przecież ilu by było w takich okolicznościach saperów na świecie? Gdyby "prawda" o mylących się saperach była tak efektownie prawdziwa, jak się zdaje być, to widzę dwie możliwości - albo żaden saper nie dożywałby... Nie dożywałby czegoś niedalekiego (zależy od którego momentu człowiekowi liczy się, że jest saperem; czy saperem trzeba się urodzić, czy też zostaje się nim w momencie otrzymania odpowiedniego dyplomu?), na przykład pierwszego obiadu, albo pierwszych zajęć na poligonie...
Można sobie też pomyśleć o teraźniejszych sytuacjach i postaci rzeczywistości. Co by było, gdyby tu i teraz było inaczej? W tak postawionym zagadnieniu przede wszystkim łatwo dostrzec czego by NIE było. Tu oczywiście kłania się postać wzmiankowanego wyżej sapera - gdyby było inaczej, saperów by nie było albo byliby artystami sztuki wojennej na miarę wojowników ninja, którzy też mylą się tylko raz lecz na swój specyficzny sposób i w innych okolicznościach. To jest właśnie ta druga możliwość saperska, o której zapomniałem napisać w poprzednim akapicie, jako że na myśl przyszedł mi wątek dotyczący przedmiotu, a nie podmiotu.
W tych okolicznościach, jeżeli chodzi o rozważania dotyczące teraźniejszości, najbardziej czuję się zobligowany do zadania sobie pytania co by było, gdybym właśnie nie pisał tych słów. Możliwości niby jest wiele. teoretycznie jest ich nieskończona ilość, co dość straszliwym się wydawać może, jeśli wziąć pod uwagę przytłaczający ten ogrom. A jednak są tacy, którzy uważają, że układam te słowa w całość jakąś dlatego właśnie, że okoliczności sprawiły, że mogę to robić i co z tego, że niby mogę robić milion innych rzeczy? Mogę ale nie muszę, a skoro nie muszę, to nie robię.
I tu kłania się problem, o którym mowa już gdzieniegdzie była. W Tajniaku mówił o nim dajmy na to literat Leon w swym postmodernistycznym dramacie industrialnym "Don Kichote i Agnieszka", który jako część całości trylogicznej jest tylko ułamkiem tego, co nazwane zostało Kwestią Zbigniewa.
Nie będę jednak pisał o jej zagadnieniach wprost, przecież zrobił to swego czasu już wcześniej autor dzieła pod tym samym tytułem. Posłużę się jedynie adekwatnym przykładem. Pytanie brzmi: Co by było, gdyby Wisła spływała do Czech, a nie Polski? Albo: Co by było, gdyby za Krakowem skręcała zdecydowanie na zachód, a potem przypływała przez Poznań, by w Świnoujściu uchodzić do morza jako Świna? (wiadomo przecież, że w Świnoujściu właśnie Świna uchodzi)
Odpowiedź jest prosta. Teoretycznie Wisła może płynąć jak jej się tylko podoba i w dowolnym kierunku. W lewo, prawo, do góry, na dół... A jednak zgodnie z regułą "najmniejszej linii oporu" wybiera zawsze drogę po zakrzywieniu czasoprzestrzeni w kierunku masy, która ją zakrzywia. Za trudne? W szczególnym przypadku, choć często spotykanym, woda płynie zawsze w dół. Dlaczego? Bo musi. Taka jest zasada. Takie jest prawo.
Tymczasem szczególny przypadek Kwestii Zbigniewa, jakim jest Kwestia Szamana Falarka, każe zapytać: Czy Szaman pisze te słowa, bo chce, czy też dlatego, że tak został zaprogramowany przez serię praw fizycznych, chemicznych, biologicznych składających się na serię praw przyrody? Czy Szaman jest jednostką wolną, czy tylko wprawioną w ruch zwyczajną maszyną?
To banalne pytania, na które filozofowie i mędrcy od wieków nie potrafią znaleźć odpowiedzi. Choć mogą sobie trochę pogdybać.
Zostaje jeszcze rozmyślanie o przyszłości. Gdyby go nie było, nie powstałaby prawdopodobnie ani jedna powieść science-fiction. A punkowcy nie pisaliby na murach NO FUTURE, bo nie przyszedłby im do żadnej z głów problem braku przyszłości...
To ciekawe - rozmyślanie o przeszłości wpływa na teraźniejszość i przyszłość. Rozmyślanie o przyszłości wpływa na teraźniejszość. Na co wpływa myślenie o teraźniejszości?
Powyższy akapit jest grubymi nićmi szytą puentą, ale coś przecież na koniec wypadało napisać. Może, gdyby nie chciało mi się tak spać, spuentowałbym rozważania moje nieco błyskotliwiej...

Szaman Falarek



poprzednia strona spis treści następna strona