Strona naszego Pisma
nr 12 (XI-XII 2001)Podziemne Pismo o Kaziku Tajniak przy Tajniak S.A. str.

trzy po trzy
poprzednia strona spis treści następna strona

Alternarium w Tajniaku

Kazik rymy układa, prawie prawdę gada

Twórczość Kazika Staszewskiego w rozmaitych jej przejawach to temat rozległy i frapujący nie tylko - jak niektórzy chcieliby sądzić - rokendrolową młodzież, ale także poważniejszych obserwatorów popkultury. Staszewski uchodzi za wyjątkowo uzdolnionego obserwatora naszych obyczajów, komentatora rzeczywistości politycznej, a przede wszystkim charyzmatycznego wokalistę postpunkowego zespołu Kult.
Odnieść się w tak krótkim szkicu do całości Jego dorobku byłoby niepodobieństwem. Postanowiłem ograniczyć się w zasadzie do niedawnych płyt Kultu: "Muj wydafca" (sic!) i "Ostateczny krach systemu korporacji". Oczywiście nie udało się uniknąć odniesień do dawniejszych wydawnictw, ale utwory z dwóch wymienionych płyt stanowią tutaj podstawowy materiał dowodowy.

Kazik ma klasę i potrafi podjąć nawet najbardziej - wydawać by się mogło - niezręczny i niewdzięczny temat. Weźmy dla przykładu piosenkę "Muj wydafca" z płyty o takimże tytule. Bohaterem piosenki jest pokrzywdzony finansowo artysta, który desperacko upomina się o kasę, należną mu z tytułu sprzedaży swej twórczości firmie fonograficznej zajmującej się produkcją, dystrybucją i promocją nagrań. Te wszystkie pretensje podane są oczywiście w sposób przesadny, a przez to zabawny ("dawaj łobuzie moje pieniądze" , "ja musze mieć na swoje skromne potrzeby" , "ja chcę tylko swój procent od sztuki"), ale nie zmienia to faktu, że problem honorariów nie jest wydumany, lecz rzeczywisty.
Dla znakomitej większości, nawet odważnych i niebanalnych, tekściarzy polskiego rocka byłby to temat tabu, sprawa, której lepiej nie wywlekać na światło dzienne. Jeśli już, to poskarżyć się na mizerię finansową w jakimś wywiadzie, wyrazić swą pogardę dla piractwa, które odbiera twórcom chleb od ust, czyni ich działalność nieopłacalną. Tylko Kazik miał pomysł na niebanalne zahaczenie o ten lekko wstydliwy i merkantylny temat.

Czasami trzeba dobrze się zastanowić, o czym tak naprawdę jest piosenka Kultu, bo Kazik lubuje się w swego rodzaju opowieściach parabolicznych, które oprócz sensu dosłownego, mają także sens ukryty. Np. wesoła piosenka o zbójcach pt."Ręce do góry" jest w istocie poświęcona fiskusowi. To poborcy podatkowi są tymi "zbójcami ubranymi doskonale", a kluczowa dla zrozumienia tego, "co autor chciał nam powiedzieć" jest strofka ostatnia, zaczynająca się od słów "jak praca, to i płaca..."

Protest-songów dedykowanych politykom, urzędnikom, czy po prostu tzw. Babilonowi, jest w repertuarze Kultu wiele (np. "Rząd oficjalny", "Wódka", "Keszitsen kepet onmagarol", "Ja wiem to", "Krew jak śnieg" )

Istotną treścią w twórczości Kultu jest problematyka religijna, która towarzyszy zespołowi od dawna i związana jest z trudno dziś rozumianą tradycją wplatania do piosenek przekazu religijnego. Praktyka ta była wspólna wielu zespołom, które korzeniami głęboko tkwią w latach osiemdziesiątych (wymieńmy dla przykładu Izrael, Brygadę Kryzys, Tilt, Armię). To twórcy z tej generacji zaczęli poważnie studiować Biblię, odwoływać się do biblijnych metafor i symboli, spośród których "Babilon" (symbol totalitarnego i bezbożnego państwa) zakorzenił się najbardziej w świadomości pokolenia.
Niektóre piosenki Kultu mają ściśle biblijny charakter (np. "Czterej jeźdźcy Apokalipsy", "Psalm 151"). Chociaż obecnie Kazik Staszewski odchodzi od bezpośrednich nawiązań do Pisma św., to jednak kwestie okołoreligijne ciągle napotykamy w jego piosenkach. Czasami potraktowane są poważnie (np. "Onyx"), czasem frywolnie ("Grzesznik"). Dodawać nie muszę, że większość twórców rockowych nie chce bądź nie umie poruszyć kwestii pachnących religią, natomiast u Kazika perspektywa religijna ciągle jest na różne sposoby obecna, nawet w najbardziej niespodziewanych momentach, np.:

a tu jeden artysta znany i gruby
wystąpić chciał kiedyś z playbacku
głos mu odjęło i upadł zemdlony
Bóg go oduczył tego
(Jatne)

Nadzwyczaj sprawnie opowiedziane historie (np."Bliskie spotkania 3 stopnia" , "Historia pewnej miłości") potwierdzają tezę o epickim czy też narracyjnym charakterze Kazikowego talentu, choć są od tego liczne, czyli liryczne, wyjątki (np. "Do Ani" , "Lewe lewe loff", "Komu bije dzwon" , "Kto wie")

Problematyka związana ze zjawiskiem zwanym katzenjammer (kociokwik lub kac po prostu) stanowi osnowę wspaniałego monologu delirycznego pt. "Oczy niebieskie". Warto zwrócić uwagę na wyjątkowo wysmakowane przerzutnie i rymy niedokładne, oparte częstokroć o zasadę asonansu. Ten tekst dowodzi rzeczywistej sprawności wierszotwórczej :

Oczy niebieskie mówią wprost
wczoraj wyjątkowo aktywna noc,
mrowie chodzi po głowie, światło słońca razi,
nie mam tyle siły, by się patrzeć odważyć,
brudne ręce od wczoraj i włosy,
dwa światy, dnia i nocy
się łączą bez wieczornej toalety
kładę się i po omacku opuszczam swoją ścianę,
ta metoda jest znana, czas zaleczy ranę,
a sen wyleczy mnie i usunie spod powiek
ból, co oczy niebieskie wpychają mi w głowę.

Drapieżny dodatek albo garść półsprawiedliwych tez porównawczych

Grabaż też całkiem świetny tekściarz. Jego twórczość niewątpliwie leży bliżej poezji niż pisarstwo publicystyczne (ale czy tylko?) Staszewskiego. Broniłbym jednak talentu Kazika. Ma on genialne wyczucie nastrojów panujących wśród wyzwolonej młodzieży i umie się w tym wszystkim znaleźć ze swoimi 12 groszami. Jeśli jest koniunkturalistą, to nie nachalnym, tzn. narzuca się tak, że nikt tego mu nie ma za złe. Jest sławny, pracowity i sympatyczny. Jest wielki w tym, co robi. To jedyna postać z punkowej alternatywy lat osiemdziesiątych, która zdołała się przebić do masowego odbiorcy. No, Grabaż trochę dotrzymuje mu towarzystwa, bo też jest stamtąd, choć nie postawił sobie irokeza, jak Kazik ostatnio. Grabaż jest "miększy" od Kazika i może niektórzy tę miękkość kojarzą z poetyckości (śpiewki o tzw. kontaktach damsko-męskich pisane z perspektywy doświadczonego w tych sprawach konesera) Grabaż "otrzepał się ze styropianu", bo kiedyś pisał "teksty ostre", "a teraz tak tego nie". Pozostały zatem sprawy dziewczęce, alkoholowo-egzystencjalne i co najwyżej antyfaszystowskie zaangażowanie.
Na Kaziku zostało jeszcze jakby trochę tego styropianu, ale chyba nie jest to ze szkodą dla jego twórczości. Objawia się to zainteresowaniem ponadprzeciętnym dla spraw politycznych i społecznych, a dziś trzeba mieć niejaką odwagę, że o charyzmie nie wspomnę, aby poważnie i niebanalnie napisać o polityce, jak np. w piosence "Lewy czerwcowy" (ref. Panie Waldku...)
Kazik ma w sobie taką socjologiczną twardość (niedoszły socjolog jak wiadomo). Jeszcze "miększy" od Grabaża (historyk) jest Muniek (polonista), a zupełnie inny rodzaj wrażliwości w wizjonerskich tekstach Budzyńskiego (niedoszły plastyk). Na swój sposób też "twardy" jest Świetlicki (może dlatego, że jest polonistą niedoszłym), a o uliczniku Maleńczuku już nie wspomnę.

Dobra, dosyć już tych prędkich wywodów o zależnościach usposobienia i wykształcenia. Roi mi się jeszcze jednak w głowie pewna karkołomna paralela paraliteracka. Kazik to taki Bolesław Prus (dużo, dobrze, solidnie) a Grabaż to taka Maria Konopnicka (okazyjnie, solidarnie, ładnie). Czy piosenka "Chłopcy idą na wojnę" nie skojarzyła się Wam ze słynną balladą Konopnickiej "A jak poszedł król na wojnę" . Króla zastępują w piosence "tłuste generały", a chłopa Stacha zastępują po prostu "chłopcy". Warto tę intertekstualną zależność poważnie rozważyć.

Krzysztof Fiołek



poprzednia strona spis treści następna strona